Rynek o świcie
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Rynek o świcie |
Pochodzenie | Pieśń o Rynku i Zaułkach |
Wydawca | Wydawnictwo J. Mortkowicza |
Data wyd. | 1932 |
Druk | Drukarnia Naukowa T-wa Wydawniczego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
RYNEK O ŚWICIE
Szarość Starego Miasta wyświetla się zwolna,
Obłoki w nią poranne sączą płynne srebro,
Od wybrzeża tchnie rzeźwość wiślana i polna:
Świt zaczął swe misterium ze zwykłą celebrą.
Niebo w coraz odmienny rozbarwia się kolor,
W błękitność i w różowość wsiąka dom po domie,
Blade złoto klejnotów nadaje im polor,
Feeryczną na murach tworząc polichromię.
Skrzypnęły w starym dachu sąsiednie okienka:
W lakach, fuksjach, primulkach ogrody hesperyd, —
W jednem splata warkocze w negliżu panienka,
W drugiem — fajkę zapala jowialny emeryt.
W zespół barw pastelowych, co Rynek nasyca,
Od wschodu się niebiosów ton gorętszy wtrąca, —
Aż na buzię dziewczynki i dziadygi lica
Spadła strzała płomienna wschodzącego słońca.
Buchnęły wrząca czerwień, ognista purpura,
Palą się z karmazynem, z karminem, z szkarłatem,
Jakby nagle Żar-ptaka złotokrwawe pióra
Rozgorzały pożarem nad ockniętym światem.
Cud płynie z kuli ognia, jak z Graala misy,
Rozkwit ciska na truchło, jak malunek na tło,
Wypukleją na słońcu zatarte napisy,
Ścian rzeźby, jak w gorączce, wyskakują w światło.
Gdyby cię wzwyż uniosła ta kula daleka,
W światy, któremi kiedyś, jako duch zawładniem,
Widziałbyś: Stare Miasto — to płomienna rzeka,
Wieże: to słupy ognia gorejące nad niem.
Lecz ta kolorów orgja tak prędko przygasa,
Ledwoś je zdołał objąć zdumionem spojrzeniem, —
I zostaje codzienna starych murów krasa,
Co już nie jest królestwem, lecz królestwa cieniem.
W wilgotnych paszcze sieni, w mrocznych domów głębie,
Wpada ranek, rozdrgany sygnaturki dzwonem,
Srebrzyste z nad katedry wzlatują gołębie,
Maczając prężne skrzydła w złocie roztopionem.
W wykuszu na przyrożu, z za żelaznej kratki,
Gdzieś spodziewał się ujrzeć anioła tęsknoty,
Wywiesza stara babka uprane manatki,
I tylko dla nich pragnie słonecznej pieszczoty.