Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/463: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Problemy
+
Przepisana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{tab}}Gozdzki już naó wczas — na pniu sprzedawszy za bezcen przyszły spadek, bodaj po Hiimieckich — okupił się na Rusi, nabywszy miasteczko.faryczów. Zył po części tu, czasami we Lwowie, gdzie awantury wyprawiał, bo był krewki z natury, szczególniej do pięknych kobiet, a o tc we Lwowie nigdy nie było trudno i miały, też Bóg raczy wiedzieć czy słusznie, tamę., iż hołdów nic odrzucały.<br />
{{tab}}Gozdzki już naówczas — na pniu sprzedawszy za bezcen przyszły spadek, bodaj po Humieckich — okupił się na Rusi, nabywszy miasteczko Jaryczów. Żył po części tu, czasami we Lwowie, gdzie awantury wyprawiał, bo był krewki z natury, szczególniej do pięknych kobiet, a o te we Lwowie nigdy nie było trudno i miały, też Bóg raczy wiedziéć czy słusznie, famę, iż hołdów nie odrzucały.<br />
{{tab}}Pan Bazyli Potocki, starosta kaniowski, naówczas się był właśnie, wedłe swej fantazyi kozaczej, ożenił. Nic znalazłszy panny w magnackim domu, któraby za niego iść chciała, — bo sic go wszyscy obawiali, szczególniej gdy siwueby się napił, — rzucił okiem na ubogą szlachciankę, córko ekonoma, który u niego rządził jednym folwarkiem. Biedny Dąbrowski ów miał to sobie za wielkie szczęście, że taki pan zażądaj od niego dziecka, a choć dziewczyna z płaczem.do nóg nut padała, wypraszając się od szczęścia tego, nic nie pomogło, musiała ślubować panu starościc. Kobieta była dziwnie piękna, skromna, łagodna, a jak się to nieraz zdarza u nas, choć cdukacyi wielkiej nic miała, ledwie czytać i pisać od matki się wyuczywszy, rozumu jój nic było bruk, ani tej szlachetności jakiejś, którą, niech mówią, co chcą, człowiek z sobą na świat przynosi. Kto jćj uie wia, choćby się zlotem obszył cały, będzie na chłopa wyglądał, a komu ją Bóg dał, panem musi być, choć w łachmanach. Panna tedy Dąbrowska do takich wybranych istot należała, co to w zgrzebnej koszuli do królowych * są podobne. Starosta kaniowski raz.ją u ojca zoczywszy na folwarku, nic uspokoił się, aż, tcntując różnic, do ślubu z nią iść musiał. Poczęło się tedy życie, zrazu znośne, a dalej, przy zalanej pałce, okrutne i nichtośeiwe..Bywało, jak powiadano, żc ją i kijem skropił i rózgami karał i do kordegardy miedzy kozaków swoich odsyła! za urojone przewinienie. Kobieta była zacna, uczciwa, ale fantazyom szalonym, uwłaczającym jćj ulegać nic mogła. Dziwy tedy prawić zaczęto o tyranii starosty, który jak z inneini, tak z żoną, podczas się obchodził, jakby nie Potockim był, ale prostym chamem.<br />
{{tab}}Pan Bazyli Potocki, starosta kaniowski, naówczas się był właśnie, wedle swej fantazyi kozaczéj, ożenił. Nie znalazłszy panny w magnackim domu, któraby za niego iść chciała, — bo się go wszyscy obawiali, szczególniéj gdy siwuchy się napił, — rzucił okiem na ubogą szlachciankę, córkę ekonoma, który u niego rządził jednym folwarkiem. Biedny Dąbrowski ów miał to sobie za wielkie szczęście, że taki pan zażądał od niego dziecka, a choć dziewczyna z płaczem do nóg mu padała, wypraszając się od szczęścia tego, nic nie pomogło, musiała ślubować panu staroście. Kobieta była dziwnie piękna, skromna, łagodna, a jak się to nieraz zdarza u nas, choć edukacyi wielkiéj nie miała, ledwie czytać i pisać od matki się wyuczywszy, rozumu jéj nie było brak, ani téj szlachetności jakiéjś, którą, niech mówią, co chcą, człowiek z sobą na świat przynosi. Kto jéj nie ma, choćby się złotem obszył cały, będzie na chłopa wyglądał, a komu ją Bóg dał, panem musi być, choć w łachmanach. Panna tedy Dąbrowska do takich wybranych istot należała, co to w zgrzebnéj koszuli do królowych są podobne. Starosta kaniowski raz ją u ojca zoczywszy na folwarku, nie uspokoił się, aż, tentując różnie, do ślubu z nią iść musiał. Poczęło się tedy życie, zrazu znośne, a daléj, przy zalanéj pałce, okrutne i nielitościwe. Bywało, jak powiadano, że ją i kijem skropił i rózgami karał i do kordegardy między kozaków swoich odsyłał za urojone przewinienie. Kobieta była zacna, uczciwa, ale fantazyom szalonym, uwłaczającym jéj ulegać nie mogła. Dziwy tedy prawić zaczęto o tyranii starosty, który jak z innemi, tak z żoną, podczas się obchodził, jakby nie Potockim był, ale prostym chamem.<br />
{{tab}}Chodziły o tćm wic.ści po kraju, rozpowiadano, moźc i dorabiając, osobliwe przygody, a wszyscy się nad nieszczęśliwa starościną litowali. Doszły te plotki do Lwowa, gdzie jo nafpytel wzięto. Więc jejmoście lwowskie nad losem biednej kobiety plącząc, pomsty bożćj na okrutnika wzywały.<br />
{{tab}}Chodziły o tém wieści po kraju, rozpowiadano, może i dorabiając, osobliwe przygody, a wszyscy się nad nieszczęśliwą starościną litowali. Doszły te plotki do Lwowa, gdzie je na pytel wzięto. Więc jéjmoście lwowskie nad losem biednéj kobiety plącząc, pomsty bożéj na okrutnika wzywały.<br />
{{tab}}Była naó wczas mieszczanina pewnego żona, niejakiego.Jnnasza, jeśli dobrze pomnę, kobieta fertyczna, języka doskonałego, wyszczekana, śmiała, którą Gozdzki polubił, i, proszony czy nie proszony, do niej jeździł, choć mąż się krzywił na to. Jemu to
{{tab}}Była naówczas mieszczanina pewnego żona, niejakiego Janasza, jeśli dobrze pomnę, kobieta fertyczna, języka doskonałego, wyszczekana, śmiała, którą Gozdzki polubił, i, proszony czy nie proszony, do niéj jeździł, choć mąż się krzywił na to. Jemu to