Strona:Posażna panna.djvu/079: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Status stronyStatus strony
-
Skorygowana
+
Uwierzytelniona
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{pk|Fur|dówkę}}, ładną wioskę, około ośmdziesiąt tysięcy wartą, z pięknym inwentarzem (w tym buhaja nagrodzonego złotym medalem na wystawie rolniczej w Przemyślu). Dla jednego dziedzica spadek taki byłby znacznym, ale że ś.&nbsp;p. Dyonizy Furda Kropiński zostawił sześć córek, syna i wdowę, panią Kunegundę, przeto na każde z dziedziców przypadło bardzo niewiele. Ale dziedzice prowadzili taki tryb życia, jakby każdy dostał całą Furdówkę z inwentarzem, a dzięki temu pojmowaniu swego stanowiska, zaczęli się wkrótce pojawiać u państwa Kropińskich woźni sądowi z rozmaitymi papierami, na hipotekę wszedł najprzód bank, potem rozmaici wierzyciele z procentami po siedm od sta, następnie żydkowie z procentami po dziewięć od sta i z dalszemi odsetkami zwłoki po sześć i więcej od sta, a początek temu dziełu dał młody dziedzic po mieczu p. Stanisław Furda Kropiński, zmarnowawszy najprzód sporo grosza na odbycie jednorocznej służby wojskowej przy ułanach, a następnie na zbijanie bąków w Wiedniu pod pozorem studyowania tamże agronomii. Pani Kunegunda uważała także Furdówkę za niewyczerpane źródło, więc przeniosła się do Krakowa z trzema córkami, i prowadziła tu dom otwarty&#32;»ze staropolską gościnnością«&#32;dla wszystkich kandydatów do stanu małżeńskiego; drugie trzy córki ulokowała u bezdzietnego wujaszka, raz dla dopilnowania spodziewanego po nim spadku, drugi raz dlatego, aby widokiem aż sześciu dorosłych cór nie zrażać młodzieży. Z początku widziała kandydatów dla córek swych odpowiednich w osobach właścicieli dóbr, później zaczęła myśleć o profesorze uniwersytetu lub choćby o adwokacie renomowanym, albo o lekarzu sławniejszym, — gdy jednak tacy kandydaci wcale się nie pojawiali, a córeczki wzrastały w latach, zaczęła p. Kunegunda godzić się z myślą wydania ich choćby za auskultantów lub kandydatów adwokackich. Co do syna, nie wątpiła ani na chwilę, ze zrobi karyerę, przez co rozumiała, że się bogato ożeni, i nie będzie potrzebował wysługiwać się w urzędzie, lub, o zgrozo! trudnić się jaką profesyą!<br />
{{pk|Fur|dówkę}}, ładną wioskę, około ośmdziesiąt tysięcy wartą, z pięknym inwentarzem (w tym buhaja nagrodzonego złotym medalem na wystawie rolniczej w Przemyślu). Dla jednego dziedzica spadek taki byłby znacznym, ale że ś.&nbsp;p. Dyonizy Furda Kropiński zostawił sześć córek, syna i wdowę, panią Kunegundę, przeto na każde z dziedziców przypadło bardzo niewiele. Ale dziedzice prowadzili taki tryb życia, jakby każdy dostał całą Furdówkę z inwentarzem, a dzięki temu pojmowaniu swego stanowiska, zaczęli się wkrótce pojawiać u państwa Kropińskich woźni sądowi z rozmaitymi papierami, na hipotekę wszedł najprzód bank, potem rozmaici wierzyciele z procentami po siedm od sta, następnie żydkowie z procentami po dziewięć od sta i z dalszemi odsetkami zwłoki po sześć i więcej od sta, a początek temu dziełu dał młody dziedzic po mieczu p. Stanisław Furda Kropiński, zmarnowawszy najprzód sporo grosza na odbycie jednorocznej służby wojskowej przy ułanach, a następnie na zbijanie bąków w Wiedniu pod pozorem studyowania tamże agronomii. Pani Kunegunda uważała także Furdówkę za niewyczerpane źródło, więc przeniosła się do Krakowa z trzema córkami, i prowadziła tu dom otwarty&#32;»ze staropolską gościnnością«&#32;dla wszystkich kandydatów do stanu małżeńskiego; drugie trzy córki ulokowała u bezdzietnego wujaszka, raz dla dopilnowania spodziewanego po nim spadku, drugi raz dlatego, aby widokiem aż sześciu dorosłych cór nie zrażać młodzieży. Z początku widziała kandydatów dla córek swych odpowiednich w osobach właścicieli dóbr, później zaczęła myśleć o profesorze uniwersytetu lub choćby o adwokacie renomowanym, albo o lekarzu sławniejszym, — gdy jednak tacy kandydaci wcale się nie pojawiali, a córeczki wzrastały w latach, zaczęła p. Kunegunda godzić się z myślą wydania ich choćby za auskultantów lub kandydatów adwokackich. Co do syna, nie wątpiła ani na chwilę, że zrobi karyerę, przez co rozumiała, że się bogato ożeni, i nie będzie potrzebował wysługiwać się w urzędzie, lub, o zgrozo! trudnić się jaką profesyą!<br />