Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/027: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Status stronyStatus strony
-
Skorygowana
+
Uwierzytelniona
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 6: Linia 6:
{{tab}}Wieczorem tego samego dnia, nasz młodzieniec milcząc, z rozpaczą na twarzy, leciał jak szalony przez miasto. Zapał jego był tak wielki, iż nic przed sobą nie widział, ani słyszał; poły od surduta powiewały koło niego, kij miał w ręku, zgrzytał zębami, i nieczuły ani na śmiechy, ani na wołania, wstrzymać się nie chciał. Oczy jego obłąkane, były w górę wlepione; jakoż wkrótce nogi pozbawione swoich przewodników, wpadły prosto na stragan przekupki.<br />
{{tab}}Wieczorem tego samego dnia, nasz młodzieniec milcząc, z rozpaczą na twarzy, leciał jak szalony przez miasto. Zapał jego był tak wielki, iż nic przed sobą nie widział, ani słyszał; poły od surduta powiewały koło niego, kij miał w ręku, zgrzytał zębami, i nieczuły ani na śmiechy, ani na wołania, wstrzymać się nie chciał. Oczy jego obłąkane, były w górę wlepione; jakoż wkrótce nogi pozbawione swoich przewodników, wpadły prosto na stragan przekupki.<br />
{{tab}}Runęły na ulice jabłka i gruszki przywalone ciężarem Prospera, padła broniąc swego towaru przekupka, a gdy zapalony młodzieniec wzniósł się i leciał daléj, parę tysięcy przekleństw posłała w pogoń za nim.<br />
{{tab}}Runęły na ulice jabłka i gruszki przywalone ciężarem Prospera, padła broniąc swego towaru przekupka, a gdy zapalony młodzieniec wzniósł się i leciał daléj, parę tysięcy przekleństw posłała w pogoń za nim.<br />
{{tab}}Nic to jednak nie pomogło, bo bardziéj jeszcze swoim przypadkiem rozjątrzony, coraz prędszym krokiem z miasta uciekał. Kij jego unosząc się w powietrzu stłukł kilka okien i kilku żydom spore guzy na pamiątkę podawał; uciekano od niego jak od opętanego, a tłum, z całego miasta zgromadzony, z okrzykami biegł za nim w przyzwoitém oddaleniu. Na drodze spotkał się właśnie z Marysią, ale na jéj czułe wyrazy nie odpowiedział, uciekając daléj a daléj. Policya, nic chcąc go puścić z miasta, rozkazała zamknąć rogatkę; jedném spojrzeniem dostrzegł on zawadę, i jakby wyższą {{korekta|silą|siłą}} natchnięty, uniósł się, machnął kijem ponad głowami i przeskoczył. Od niepamiętnych wieków nie widziano
{{tab}}Nic to jednak nie pomogło, bo bardziéj jeszcze swoim przypadkiem rozjątrzony, coraz prędszym krokiem z miasta uciekał. Kij jego unosząc się w powietrzu stłukł kilka okien i kilku żydom spore guzy na pamiątkę podawał; uciekano od niego jak od opętanego, a tłum, z całego miasta zgromadzony, z okrzykami biegł za nim w przyzwoitém oddaleniu. Na drodze spotkał się właśnie z Marysią, ale na jéj czułe wyrazy nie odpowiedział, uciekając daléj a daléj. Policya, nie chcąc go puścić z miasta, rozkazała zamknąć rogatkę; jedném spojrzeniem dostrzegł on zawadę, i jakby wyższą {{korekta|silą|siłą}} natchnięty, uniósł się, machnął kijem ponad głowami i przeskoczył. Od niepamiętnych wieków nie widziano