Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/248: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
przelatywały ponad nim, padały gdzieś daleko i wracały znowu — pod każdém jej wejrzeniem. Adam cały się płomienił, wstrząsał i nim się sztuka ukończyła, nieszczęśliwy całkiem postradał głowę.<br />
przelatywały ponad nim, padały gdzieś daleko i wracały znowu — pod każdém jéj wejrzeniem. Adam cały się płomienił, wstrząsał i nim się sztuka ukończyła, nieszczęśliwy całkiem postradał głowę.<br />
{{tab}}Ruszono się do wyjścia — on poskoczył, przebił się przez tłum, stanął u drzwi, czatował, aby ją widziéć raz jeszcze. Oczy ich znowu się spotkały, ale wejrzenie nie nagrodziło Adamowi boleści, jaką uczuł, widząc tę kobietę otoczoną rojem młodzieży, uśmiechającą się do niéj, mówiącą głośno, odwracającą się to tam, to owdzie, szafującą sobą dla wszystkich.<br />
{{tab}}Ruszono się do wyjścia — on poskoczył, przebił się przez tłum, stanął u drzwi, czatował, aby ją widziéć raz jeszcze. Oczy ich znowu się spotkały, ale wejrzenie nie nagrodziło Adamowi boleści, jaką uczuł, widząc tę kobietę otoczoną rojem młodzieży, uśmiechającą się do niéj, mówiącą głośno, odwracającą się to tam, to owdzie, szafującą sobą dla wszystkich.<br />
{{tab}}Smutny powrócił do siebie i padł na łóżno w swojéj izdebce. Miał się przygotować na jutrzejszą próbę, nie potrafił, spuścił się na to, co już umiał, zaczął marzyć i zasnął.<br />
{{tab}}Smutny powrócił do siebie i padł na {{korekta|łóżno|łóżko}} w swojéj izdebce. Miał się przygotować na jutrzejszą próbę, nie potrafił, spuścił się na to, co już umiał, zaczął marzyć i zasnął.<br />
{{tab}}Przebudzenie było zgryzotą, niesmakiem, wstydem dla niego, przypomniał sobie wczoraj i zarumienił się, zaczął czynić wyrzuty, i gwałtem wrócił do nauki. Ale nie z dawną swobodą umysłu, zapałem — rozdwoiły się myśli, chęci, nauka nie szła do głowy.<br />
{{tab}}Przebudzenie było zgryzotą, niesmakiem, wstydem dla niego, przypomniał sobie wczoraj i zarumienił się, zaczął czynić wyrzuty, i gwałtem wrócił do nauki. Ale nie z dawną swobodą umysłu, zapałem — rozdwoiły się myśli, chęci, nauka nie szła do głowy.<br />
{{tab}}Mamże wam szczegółowie opisywać postępy namiętności i zmianę biednego Adama? jak powolnie zaniedbał się zupełnie, jak wymawiając się sam przed sobą, poprawę odkładając na jutro, stał się innym cale człowiekiem, zaczął dniami całemi przechadzać się pod oknami Pauliny, biegać szukając jéj do kościołów, na przechadzki, na teatr. A ona — ona nie zgromiła go wejrzeniem, nie zraziła obojętnością, nie odepchnęła — owszem rzucała nań swoje najsłodsze spojrzenia, czasem przelotnym witała uśmiechem, czasem okazywała mu się w oknie — a — śmiała się w duszy z biedaka, któremu zawracała do ostatka głowę. On nie widział, jak go nadbiegającego wieczorem pod okna, wskazywała szydząc palcem przyjaciółce, gościom, jak wyśmiewała chód jego, spojrzenie, miny, jak się zakładała, że go znajdą w kościele, spotkają na przechadzce.<br />
{{tab}}Mamże wam szczegółowie opisywać postępy namiętności i zmianę biednego Adama? jak powolnie zaniedbał się zupełnie, jak wymawiając się sam przed sobą, poprawę odkładając na jutro, stał się innym cale człowiekiem, zaczął dniami całemi przechadzać się pod oknami Pauliny, biegać szukając jéj do kościołów, na przechadzki, na teatr. A ona — ona nie zgromiła go wejrzeniem, nie zraziła obojętnością, nie odepchnęła — owszem rzucała nań swoje najsłodsze spojrzenia, czasem przelotnym witała uśmiechem, czasem okazywała mu się w oknie — a — śmiała się w duszy z biedaka, któremu zawracała do ostatka głowę. On nie widział, jak go nadbiegającego wieczorem pod okna, wskazywała szydząc palcem przyjaciółce, gościom, jak wyśmiewała chód jego, spojrzenie, miny, jak się zakładała, że go znajdą w kościele, spotkają na przechadzce.<br />