Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/332: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{pk|zo|stałem}} przebaczeniem, łzami, miłością. Ale to ciche szczęście, które mi wprzódy wystarczało, dziś było bez smaku, zatrute goryczą przeszłości, a Kain umiał je oplwać i obrzydzić. Ledwiem stąpił na próg domowy, znalazł we wszystkiém, co dla mnie było najświętszém, powody urągowiska i broń przeciwko poprawie; trzymałem się jednak na stanowisku...<br />
{{pk|zo|stałem}} przebaczeniem, łzami, miłością. Ale to ciche szczęście, które mi wprzódy wystarczało, dziś było bez smaku, zatrute goryczą przeszłości, a Kain umiał je oplwać i obrzydzić. Ledwiem stąpił na próg domowy, znalazł we wszystkiém, co dla mnie było najświętszém, powody urągowiska i broń przeciwko poprawie; trzymałem się jednak na stanowisku...<br />
{{tab}}— Ale to wszystko bałamuctwo — przerwał nagle prostując się pan Jan — miewam takie chwile fałszywego na świat poglądu i słabości... Proszę pana, nie śmiéj się ze mnie... mówiłem to na próbę... Młody jesteś — dodał uśmiechając się — przyjm dobrą radę ode mnie, strzeż się pracy w życiu, jest to żywioł niszczący; nie bądź dobrym, bo to do niczego nie prowadzi; zrozumiéj tylko egoizm i praktykuj go, a będziesz mógł wyrobić sobie, jeśli nie szczęście, bo tém los i traf rządzi, to przynajmniej byt znośny.<br />
{{tab}}— Ale to wszystko bałamuctwo — przerwał nagle prostując się pan Jan — miewam takie chwile fałszywego na świat poglądu i słabości... Proszę pana, nie śmiéj się ze mnie... mówiłem to na próbę... Młody jesteś — dodał uśmiechając się — przyjm dobrą radę ode mnie, strzeż się pracy w życiu, jest to żywioł niszczący; nie bądź dobrym, bo to do niczego nie prowadzi; zrozumiéj tylko egoizm i praktykuj go, a będziesz mógł wyrobić sobie, jeśli nie szczęście, bo tém los i traf rządzi, to przynajmniéj byt znośny.<br />
{{tab}}Ziewnął.<br />
{{tab}}Ziewnął.<br />
{{tab}}— Tak mnie ta poczciwa żona moja znudziła, żem się aż do klasztoru dla spoczynku wsunął... używam tu dyety moralnéj, wytchnę, nabiorę sił i wrócę używać, póki jeszcze można.<br /><br />
{{tab}}— Tak mnie ta poczciwa żona moja znudziła, żem się aż do klasztoru dla spoczynku wsunął... używam tu dyety moralnéj, wytchnę, nabiorę sił i wrócę używać, póki jeszcze można.<br /><br />
{{c|XIII.}}
{{c|XIII.}}
{{tab}}Gdy to mówił, Romuald z księdzem Jackiem podeszli ku nam, obejrzał się i zamilkł pan Jan, a po chwili wstał i odszedł chmurny w głąb sali.<br />
{{tab}}Gdy to mówił, Romuald z księdzem Jackiem podeszli ku nam, obejrzał się i zamilkł pan Jan, a po chwili wstał i odszedł chmurny w głąb' sali.<br />
{{tab}}— Co to za osobliwy fenomen? — spytałem bonifratra, który znów częstował mnie tabaką...<br />
{{tab}}— Co to za osobliwy fenomen? — spytałem bonifratra, który znów częstował mnie tabaką...<br />
{{tab}}— Bardzo biedny człowiek — odparł z litością dozorca — szczerze mi go żal... a niewiele mam nadziei, żeby wyzdrowiał.<br />
{{tab}}— Bardzo biedny człowiek — odparł z litością dozorca — szczerze mi go żal... a niewiele mam nadziei, żeby wyzdrowiał.<br />
{{tab}}— Któżto taki?<br />
{{tab}}— Któżto taki?<br />
{{tab}}— Obywatel z Zawilejskiego, w głowie mu się z jakichś głupich pomieszało miłostek, chciał się rozwodzić, to znowu powracał i przepraszał żonę, wchodził kilka razy do służby i nagle ją porzucał, nie było nigdy ciągu i logiki w jego życiu... a chwilami napadały go nawet niebezpieczne szały gniewu... teraz jest lepiej nieco. — Kto wie? Bóg łaskaw, jednak wątpię wielce, żeby się nam udało całkowite mu zdrowie przywrócić.<br />
{{tab}}— Obywatel z Zawilejskiego, w głowie mu się z jakichś głupich pomieszało miłostek, chciał się rozwodzić, to znowu powracał i {{korekta|przupraszał|przepraszał}} żonę, wchodził kilka razy do służby i nagle ją porzucał, nie było nigdy ciągu i logiki w jego życiu... a chwilami napadały go nawet niebezpieczne szały gniewu... teraz jest lepiéj nieco. — Kto wie? Bóg łaskaw, jednak wątpię wielce, żeby się nam udało całkowite mu zdrowie przywrócić.<br />
{{tab}}— Ale on całkiem przytomny — przerwałem — jedyném zdaje mi się w nim obłąkaniem, to rozdwojenie dziwaczne, na które choruje.<br />
{{tab}}— Ale on całkiem przytomny — przerwałem — jedyném zdaje mi się w nim obłąkaniem, to rozdwojenie dziwaczne, na które choruje.<br />
{{tab}}— Lekarz, który tu do niego przychodzi, robi nam nadzieję, że potrafi dwojaka w nim tego zniszczyć — rzeki ksiądz Jacek — daj to Boże! ja się nie śmiem spodziewać.<br />
{{tab}}— Lekarz, który tu do niego przychodzi, robi nam nadzieję, że potrafi dwojaka w nim tego zniszczyć — rzeki ksiądz Jacek — daj to Boże! ja się nie śmiem spodziewać.<br />