Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/351: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{pk|Je|dnéj}} maskarady, pamiętam jak dziś, wsuwa się blade widmo w całunie, z maską starej wychudłéj i zżółkłéj baby szpitalnéj {{kor|ną|na}} twarzy, wywiędłe, obwieszone flaszkami, a tak dobrze uosabiające straszliwą plagę, że nie potrzebowało napisu, który je miał tłómaczyć ''urbi et orbi''. Na widok téj maski wszystko struchlało... straciliśmy serca, zdrętwiały nogi... to szyderstwo ze śmierci zdawało się każdemu niewczesne i niegodziwe. Ja uciekałem od dziwaka, który tak wraźliwe obrał sobie przeistoczenie, gdy cholera zaczęła żywo nacierać na mnie... byłem przebrany za ''garçon sans souci''; utrzymując więc moję rolę, musiałem w końcu dostać, choćby i cholerze, i zaśmiać się jéj w oczy.<br />
{{pk|Je|dnéj}} maskarady, pamiętam jak dziś, wsuwa się blade widmo w całunie, z maską staréj wychudłéj i zżółkłéj baby szpitalnéj {{kor|ną|na}} twarzy, wywiędłe, obwieszone flaszkami, a tak dobrze uosabiające straszliwą plagę, że nie potrzebowało napisu, który je miał tłómaczyć ''urbi et orbi''. Na widok téj maski wszystko struchlało... straciliśmy serca, zdrętwiały nogi... to szyderstwo ze śmierci zdawało się każdemu niewczesne i niegodziwe. Ja uciekałem od dziwaka, który tak wraźliwe obrał sobie przeistoczenie, gdy cholera zaczęła żywo nacierać na mnie... byłem przebrany za ''garçon sans souci''; utrzymując więc moję rolę, musiałem w końcu dostać, choćby i cholerze, i zaśmiać się jéj w oczy.<br />
{{tab}}Cholera wzięła mnie do kąta, podniosła maskę, i z pod niéj wychyliła się twarz szyderska Draga.<br />
{{tab}}Cholera wzięła mnie do kąta, podniosła maskę, i z pod niéj wychyliła się twarz szyderska Draga.<br />
{{tab}}— A ty tu co robisz?<br />
{{tab}}— A ty tu co robisz?<br />