Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/363: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Himiltruda (dyskusja | edycje) |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 4: | Linia 4: | ||
{{tab}}— Dlaczegóżby tak ludzkość upadać miała?<br /> |
{{tab}}— Dlaczegóżby tak ludzkość upadać miała?<br /> |
||
{{tab}}— A tego ja ci nie powiem — odparł — ale człowiek starzejąc podupada na siłach, tak podobno i zbiorowa ludzkość, kochany kolego... Nieuchronnie potrzeba, by coś nieprzewidzianego spadło na ziemię, połamało warsztaty, pogruchotało głowy fryzowanym mędrkom i ludzkość nanowo rozpoczęła się od jakiegoś nieprzemądrzałego ale silnego Hryćka i Horpyny.<br /> |
{{tab}}— A tego ja ci nie powiem — odparł — ale człowiek starzejąc podupada na siłach, tak podobno i zbiorowa ludzkość, kochany kolego... Nieuchronnie potrzeba, by coś nieprzewidzianego spadło na ziemię, połamało warsztaty, pogruchotało głowy fryzowanym mędrkom i ludzkość nanowo rozpoczęła się od jakiegoś nieprzemądrzałego ale silnego Hryćka i Horpyny.<br /> |
||
{{tab}}— |
{{tab}}— Dlaczegoż Hryćka?<br /> |
||
{{tab}}— Żeby nie była skrofuliczną... Zresztą, przyznasz, że żaden Alfred i Gustaw nie jest w stanie miéć tyle synów i córek, ile ich potrzeba na nowe zaludnienie... i Alfred zarazby z Emmą lub Eweliną nazajutrz z głodu pomarli, gdyby im przyszło samym sobie dać rady. Więc jakiś |
{{tab}}— Żeby nie była skrofuliczną... Zresztą, przyznasz, że żaden Alfred i Gustaw nie jest w stanie miéć tyle synów i córek, ile ich potrzeba na nowe zaludnienie... i Alfred zarazby z Emmą lub Eweliną nazajutrz z głodu pomarli, gdyby im przyszło samym sobie dać rady. Więc jakiś Hryciek i Horpynka zszedłszy z Babiéj Góry, po potopie, który wyniknie z pęknięcia beczek porterowych, rozpoczną na nowo starą historyę... aleby to nie było ciekawe... Zawsze naśladowanie słabsze od tego, co już raz się mocniéj odprawiło...<br /> |
||
{{tab}}Westchnąłem nad tym sarkazmem; wtém wszedł po szyję zapięty na wszystkie guziki kancelista z teką papierów do podpisu pana radcy... Drag wskazał mu miejsce na biurze, gdzie miał położyć papiery, głową nawet nie skinąwszy; podawano nam herbatę, kancelista odszedł z wielkiém uszanowaniem...<br /> |
{{tab}}Westchnąłem nad tym sarkazmem; wtém wszedł po szyję zapięty na wszystkie guziki kancelista z teką papierów do podpisu pana radcy... Drag wskazał mu miejsce na biurze, gdzie miał położyć papiery, głową nawet nie skinąwszy; podawano nam herbatę, kancelista odszedł z wielkiém uszanowaniem...<br /> |
||
{{tab}}Przyznam się, że w Warszawie nie piłem lepszéj herbaty, gdyż pomimo staréj, zapomnianéj pieśni do ''czaju'' niegdy przez Ludwika Osińskiego napisanéj, w któréj prorokował, że z tym czajem lepiéj nam będzie niż z węgrzynem... (!) stolica nasza dotąd się go robić nie nauczyła i pije ciepłą wodę zamiast herbaty, chrzcząc ją różnemi ingredyencyami, aby była znośniejszą. U pana radcy napój ten zrobiony był z całą rozmyślnością sybaryty, który lubi z każdéj rzeczy wyciągnąć jak najwykwintniejszą przyjemność.<br /> |
{{tab}}Przyznam się, że w Warszawie nie piłem lepszéj herbaty, gdyż pomimo staréj, zapomnianéj pieśni do ''czaju'' niegdy przez Ludwika Osińskiego napisanéj, w któréj prorokował, że z tym czajem lepiéj nam będzie niż z węgrzynem... (!) stolica nasza dotąd się go robić nie nauczyła i pije ciepłą wodę zamiast herbaty, chrzcząc ją różnemi {{korekta|ingredyeucyami|ingredyencyami}}, aby była znośniejszą. U pana radcy napój ten zrobiony był z całą rozmyślnością sybaryty, który lubi z każdéj rzeczy wyciągnąć jak najwykwintniejszą przyjemność.<br /> |
||
{{tab}}— Widzę — rzekłem — że lubisz wygódki i na seryo bierzesz kuchnię życia.<br /> |
{{tab}}— Widzę — rzekłem — że lubisz wygódki i na seryo bierzesz kuchnię życia.<br /> |
||
{{tab}}— Jestem dzieckiem naszego wieku — odparł uśmiechając się — |
{{tab}}— Jestem dzieckiem naszego wieku — odparł uśmiechając się — |