Wikiskryba:Tommy Jantarek/OCR: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
m drobne redakcyjne
mNie podano opisu zmian
Linia 1:
==[[Indeks:Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi]]==
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 210.jpeg]]
 
W tutejszem towarzystwie czuję się dotąd zupełnie ob-
cym; niema rozmowy, w którejbym chętnie brał udział,
w karty nie gram, siedzę więc pomiędzy nimi znudzony i
daleki od kręgu ich pojęć.
Człowiek rzeczywistej cywilizacyi z trudnością przyzwy-
czaja się do czczości towai-zyskiej, do pustych form i oby-
czajów. Wygnańcy też stromą od wszelkich zgromadzeń, a
ci tylko są z nich pożądani i serdocznie w nich przyjmowani,
którzy umią grać w karty i zespolili się z nimi interesem
albo czczością głowy.
Ażeby dać lepsze wyobrażenie o tutejszem towarzystwie
urzędników, zaprowadzę was z sobą na wieczorek, na który
jestem w Karze zaproszony. W salonie skromnie ozdobionym
zastałem już kilka kobiet siedzących na kanapie i krzesłach.
Gospodyni domu częstowała jo mrożonemi i smażonemi
w cukrze jagodami. Mężczyźni zgromadzeni w drugim po-
koju, zabierają się do gry w karty. Przypatrzmy się oso-
bom. Pani 1... żona byłego rzadzcy kopalni, zajmuje pierwsze
miejsce na kanapie. Jest to kobiecina dosyć przyjemna:
oczy ma czarne i dumnie zammżonc, twarz śniadą i rumianą,
włosy ciemne uczesane w nioby; na ustach błąka się uśmiech
zdziwienia, który psuł wrażenie jej wdzięków i zdawał się
mówić, że pani ta, tak dumnie i sztywno siedząca, ubrana
z wytworną elegancyą, jest kobietą, jak to mówią, ogra-
niczoną. Lecz oto powiadają mi, że pani L. czytuje po
francuzku wyznania św. Augustyna, po polaku romanse i po-
wieści Kraszewskiego, a po moskiewsku wszystkich powieść io-
pisarzy i poetów, że jest kobietą zupełnie wykształconą,
uczyła się bowiem i matematyki, astronomii, geografii i hi-
storyi. Nauki przecież i starannego wychowania w niej nie
widać; wiadomości zupełnie jej z głowy wywietrzały, została
się w niej tylko zarozumiałość i nieznajomość gospodarstwa.
Pani L. miała na sobie różową muślinowi* suknię i czarną
mantynową mantylę. Srebrną łyżeczką brała ze spodeczka
porcelanowego po jednej jagódce; do rozmowy nie należała,
tylko z góry, z dumą spoglądała na inne parne. Mężczyznom
wchodzącym do salonu, kiwała głową, jeżeli mieli rangi i
znaczenie, jeżeli ich zaś niemioli, nawet kiwnięciem głowy nie-
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 211.jpeg]]
 
odpowiadała na ich uklouy. Obok niej siedziała zyzowata
cxynownica pani Mq już nie młoda, bez czepka, w jedwabnej
zielonej sukni, otyła i grzcczniejsza od swojej sąsiadki, bo i
ludziom bez znaczenia raczyła kiwać głowic. Zatrudniona
była swoim synalkiem w białych pan talonach i w różowej
sukience i ciągle wtykała mu w usta cukrowane jagody. Na
zapytania, pani M. odpowiadała lakonicznie, jednym lub
dwoma wyrazami i łagodnem skrzywieniem ust, któremu
starała się nadać charakter wspaniałej dobroduszności, nie
ubliżający powadze rangi, jaką posiadała. Obie te kobiety
spoglądały z szyderczem lekceważeniem na chudą, pomarsz-
czoną Francuzkę* żonę urzędnika małej rangi. Francuzka
bardzo mi przypominała nasze bony lub panny hotelowe:
łatwa w obejściu się, zwinna i rozmowna, na nieszczęście
mówiła najdziwniejszym językiem w świecie. Żadna z tych
pań nie mówiła dobrze po francuzku ani po niemiecku, któ-
remi ta Francuzka dobrze mówiła. Mieszkając niegdyś
w Polsce, nauczyła się cokolwiek mówić po polsku, tu zaś
nauczyła się cokolwiek po moskiewsku a wyrażając się,
miesza i plącze moskiewskie, niemieckie, polskie i fran-
cuskie wyrazy, z czego wyrabia się język, z którego te
panie w oczy jej się śmieją. Francuzka jest zupełnie obcą i
nie mogła zastosować się do tutejszych zwyczajów, a że mąż
jej jest małym urzędnikiem, wiec moskiewskie panie ledwo
zwracają uwagę na jej osobę. Ruchliwość jej nazywają bra-
kiem wychowania, łatwość w rozmowie z mężczyznami bra-
kiem dobrych obyczajów. Francuzka znów skarżyła się
przedemną na brak towarzyskiego wykształcenia w tych pa-
liach, na nieznośną sztywność, ceremonie i formalności,
w których skostniały ich zabawy, na brak delikatności, na
plotkarstwo i t. p.
Były jeszcze inne kobiety, podobne i niepodobne do tych,
które opisałem, ale wszystkie wyfiokowane, sztywne, cere-
monialne; była między niemi i Polka, żona urzędnika, mila
kobiecina, nieładna ale uprzejma i wdzięczna. Była ona z teim
paniami na grzecznej ale bardzo zimnej stopie, widać, że me
harmonizowała z niemi. Gdy puszczając kłęby dymu z fajki,
przypatruję się paniom z mego kącika, otwierają się drzwi
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 212.jpeg]]
 
na oścież i wchodzi ... wchodzi «wieża Babel» jak się Fran-
cuzka wyraziła, to jest jejmość, która w pasie miała śre-
dnicy półtora arszyna, czerwona jak rydz czy też kalina.
Miała dwa oczki latające, rozkazujące, ciekawe, osadzone
w tłustej, ale kształtnej głowie; czepka nie miała. Na ogromnej
kibici spoczywał spuszczony z tłuściutkich ramion szal; su-
knia na niej z zielonego, mieniącego się jedwabiu, przypo-
minała modę rogówek. Weszła kozackim krokiem jakby masze-
rowała, sztywna jak żołnierz w szeregu; na panów spojrzała
z góry, pysznie, dumnie i nieznacznie skinąwszy głową przeszła
do pań,-z któremi zimno przywitała się. Jest to żona koza-
ckiego oficera, pani J. Francuzka powiada mi, że męża
trzyma pod pantoflem, że wyręcza go w służbie, wydaje
rozkazy kozakom i komenderuje kompanią, że kłóci się
z władzami o męża, bije się z jego napastnikami, ogaduje
świat a do tego jest pełna pretensyi i grubej zalotności.
Pani J. chociaż wygadana jak kołowrotek, milczała dla
nadania sobie tonu, jeżeli zaś zmuszona była dać odpowiedź,
dawała ją skromnie i treściwie, lecz za to oczy jej wcale
nieskromnie po pokoju latały, szpiegowały wszystkie kąty,
rachowały srebrne łyżeczki, słoiki z konfiturami; obejrzały
ubiory, suknie, czepeczki, trzewiczki i wreszcie sięgnęły do
pokoju mężczyzn i tam ciekawie spoczęły na chudym i
wiotkim jak trzcina mężulku, który z należnem uszanowaniem
przypatrywał się jak pan pułkownik w okularach rozdawał
karty do preferansa.
Mężczyźni prawie zawsze w tutejszych zebraniach odłą-
czają się od kobiet i w innym pokoju bawią się paląc fajki?
pijąc wódkę, wino, i grając w karty. Bodajby to jeszcze o
pogodzie i słońcu mówili w swoich zebraniach, zawszeby
ztąd przeszli do gospodarstwa, do czasów, ich potrzeb i t p.;
lecz ci panowie o niczem podobnem niemówią: politykę wy-
gnali za dziesiąte, piąte drzwi, kilka słów o zatrudnieniach
urzędu swojego, kilka słów pogardliwych dla tego, co upadł
i już szkodzić nie może, zresztą wódka i gra w karty sta-
nowią jedyną rozrywkę mężczyzn. Siedzą nad zielonym sto-
likiem nachyleni, zajęci, jakby nic za nimi i obok nich nie
było. Pan pułkownik S. rozdaje karty, oczy błyszczą mu
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 213.jpeg]]
 
namiętnie z pod okularów i prawi różne śmieszne lub dzie-
cinne anegdoty, których inni. jako pochodzące od zwierzch-
nika, zdają się słuchać ciekawie: śmieją się, gdy spostrzegą
uśmiech na jego twarzy, zasępiają się, skoro spostrzegą, że
i on zasępił się. Naprzeciw pułkownika siedzi młody czło-
wiek, malutki, w złotych okularach, wychuchany, wypiesz-
czony, blady i delikatny. Przegrywa ostatnie 10 rs., a jutro
albo pożyczy, jeżeli znajdzie łatwowiernego wierzyciela, albo
też obieca zrobić komu dobrze przepadły inteYes, lub też
wreszcie sprzeda cudzą rzecz albo konin swego. Inny gracz,
tłusty, powolny jegomość, z uśmiechem dobrodusznym, po-
ciągnięty został do gry, nieznając jej dobrze; będzie on
ofiarnym kozłem tej zabawy. Oficer kozacki, który mu do-
pomaga, czerwony, opryszczony i głupowatej fizyonomii czło-
wiek, jest dzisiaj milczący i bardzo skromny, bo star}' surdut
rozdarł się mu pod puchą, w kieszeni ma tylko dwa ruble, a
w głowie tylko dwa kieliszki. Inni stoją, siedzą i przy-
patrują się grze nie rozmawiając z sobą jakby już wszystko
wygadali i nie mieli już o czem mówić; może wódka, którą
znowu roznoszą, rozwiąże im języki.
Tak przeszły dwie godziny, a kobiety ciągle wyprężone,
nieme jak figury woskowe, niewiem, czy się bawią, czy też
się nudzą? Czegóż one tak siedzą? pomyślałem sobie; czego
się uśmiechają i wykrzywiają do siebie popijając likierem?
Jak one się tu bawią, co robią i po co tu przyszły?
I>ali kolacyą. Na ogromnym stole zastawiono smako-
wite pierogi z rybą, torty, ciasta, pasztety, pieczenie, kremy,
potrawki, szynki, w ogóle wielka, obfitość potraw a wszystkie
bardzo smaczne. Gotował je kucharz Polak Majewski
Józef z Kaliskiego, przysłany do Syberyi za to, że w 1833.
»oku emisaryuszom nosił jedzenie do lasu. Przy kolacyi pa-
n«je zupełna swoboda: każdy bierze to co się mu podoba,
odchodzi od stołu i zajada w kąciku; tutaj przynajmniej niema
tej nudnej etykiety i nieznośnej ceremonialności. Krótko
trwała kolacya, bo goście mało jedli: służący półmiski ledwo
tknięte wynieśli napowrót.
Po kolncyi kobiety znowuż zostały same w sali, lecz po
kilku kieliszkach likieru mniej są milczące; słychać głosy
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 214.jpeg]]
 
ożywione i szepty, w których jetlna drugą ogaduje. Męż-
czyźni nie lubią próżnować, bo damy jeszcze zajadały ciasta
i desery po wieczerzy, gdy mężczyźni już poszli do zielo-
nego stolika.
Godzina dwunasta, boję się, żebym nie zasnął, żegnam
wiec towarzystwo i spieszę do mego mieszkania.
Nic nudniejszego jak uroczyste tutejsze zebrania; człowiek,
który nie umie grać w karty, chociaż byłby człowiekiem
cnoty i rozumu, nie będzie wiedział co ma z sobą pociąć,
do kogo się przysiąść, lub o czem z nimi mówić? Kobieta,
jeżeli nie umie i nie może błysnąć przepychem, zaintereso-
wać plotką, osamotnieje pomiędzy niemi. Towarzystwo tu-
tejsze ma pretensye do dobrego tonu, do europeizmu i po
swojemu naśladuje obyczaje wielkiego świata, a naśladuje je
jak ów ekonom w ramotach Wilkońskiego, który zboga-
ciwszy się odgrywa rolę wielkiego pana.
Niższa Kara jest dosyć znaczna osada, zbudowana na
pochyłości doliny, na miejscu wytrzebionem z lasu i zdała
okolonem puszczą. W ogródkach małych za domami sieją
warzywa, sadzą ziemniake kapustę, groch; pól zasianych zbo-
żem zupełnie niema. Wszystkie budynki są drewniane; po-
między kletkami robotników i domami urzędników znajdują
się koszary kozackie, więzienie, lazaret dla kozaków i aresz-
tantów porządnie utrzymywany.
Zdała Niższa Kara ma pozór miasteczka. Dno doliny
naprzeciw osady, zawalone jest kupami piasku, machinami i
taczkami a ożywione gromadą robotników kopiących i wo-
żących złotodajne piaski. Wieczorem kończą się roboty a
kozacy odprowadzają aresztantów do ciasnego więzienia.
Szare ich siermięgi poszarpały się i zdarły; kajdany mają na
nogach, motyki w rękach. Twarze znędzniałe i znużone, chód
powolny; niesłychać między nimi ani pieśni wesołej, ani
żadnej rozmowy. Widok ich przejmuje litością i drżeniem;
potępieni nie mają nadziei! obecność ich jest pracą w jarzmie
i trudną pokutą, przyszłość jak w perspektywie pokazuje
ciągłe jarzmo, ciągłą nędzę, chłostę lub też jasny lecz bardzo
słaby promyk uwolnienia się przez ucieczkę a potem nowe
prześladowania, nowe zbrodnie i nową nędzę. Odwracamy
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 215.jpeg]]
 
się od ich widoku, bo widok spodlenia, zbrodni i jarzma
przejmuje zgrozą, przykro porusza serce, a nie sieje w niem
ani jasnego uczucia; ani zdrowej myśli. Chodźcie lepiej ze
mną czytelnicy na mszę katolicka. Ksiądz katolicki przy-
jechał 7. Wielkiego Nerczyńskiego Zawodu dla wysłuchania
spowiedzi i posilenia ciałem i krwią Zbawiciela katolików
mieszkających w Karze. W domu, w którym zastrzelił się
Ksawery Szokalski (męczennik sprawy narodowej, dusza zacna
1 poświęcająca się), urządzono na prędce ołtarz, przed którym
ksiądz Jurewicz przez trzy dni odprawiał msze i spowiadał
wiernych. Dwoje niemowląt zostało ochrzczonych i dwie
P»vy złączono ślubem małżeńskim. Nowożeńcy poznali się
w kopalni; panowie młodzi i ich narzeczone przysłani zostali
do robót za policyjne przestępstwa. Na msze i do spo-
wiedzi zebrała się duża gromadka ludzi. Były tu dwie urzę-
dniczki: Polka i Francuzka, urzędnik i oficer, kilku wygnań-
ców politycznych i do dwudziestu kryminalistów z wygolo-
"enii głowami, w kajdanach, odartych i bladych, pochodzących
z Inflant, Białorusi, z Litwy i z Kusi; straż kozacka asysto-
wała tym biedakom.
W tej gromadzie niektóre głowy wyjaśnione poświęce-
niem, uświęcone cierpieniem zadanem za dokonanie obowiąz-
ków narodowych, schylały się przed najświętszą Ilostyą ra-
zem z głowami napiętnowanymi zbrodnią! Boże, skrusz
cierpienie niewinnych i wysłuchaj prośby ich za Polską, za-
syłanej z ziemi potępienia! jak również według wielkiego
miłosierdzia Twego skrusz zatwardziałe serca winnych i nie
pamiętnj im zbrodni popełnionych!
W czasie mszy ci ostatni, którzy już odwykli od mo-
dlitwy, przypomnieli sobie stary obrządek i złożywszy ręce
Przykładnie modlili się. Nabożeństwo to, w domu śmierci
skalskiego i w syberyjskiej kopalni, miało dla mnie święty
ur°k, jakiego się nigdy niezapomina.
Po ukońezonem nabożeństwie aresztanci zatrzymali mnie
\ ?aż,Łdali, abym w ich imienin prosił księdza o uwolnienie
ich na trzy dni od robót dla nabożeństwa: «Niech nas
siądź chociaż na te kilka dni uwolni z tego piekła,*) mówili,
"żebyśmy się mogli przygotować do spowiedzi!» Obiecałem
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 216.jpeg]]
 
zakomunikować ich prośbę księdzu, poczom kozacy odpro-
wadzili ich do więzienia, a ja z innymi poszedłem na
cmentarz.
Cmentarz na pochyłości góry jest położony; zarósł trawą,
głogami i krzewami polnej róży, która właśnie rozkwitła.
Krzyże wyciągają ramiona z krzaków i wskazują miejsca za-
padłych mogił. Na tym cmentarzu został pochowany Szo-
kalski. Miałem polecenie od kolegów wyszukać jego mogiłę,
na której mieliśmy zamiar położyć kamień z napisem. Na-
próżno jednak odszukiwałem jego grobu: nikt mi z obecnych
nieumiał wskazać miejsca, w którem spoczywają szacowne
jego^ kości. Mogiła jego między obcymi, nieprzyciągnie ro-
daka ze łzą i modlitwą!
Franciszek Ksawery Szokalski był synem Józefa i
urodził się w dzisiejszej kijowskiej gubernii. Był on doktorem
medycyny; za udział w powstaniu 1831. roku, był posłany
do wojska moskiewskiego w Omsku. Tam razem z księdzem
Sieroeińskim kierował wielkim związkiem między polskimi
jeńcami wcielonymi do wojska. Celem tego związku była
ucieczka ze zbrojną ręką z Sybcryi, połączenie się z Kirgi-
zami, którzy podówczas ucierali się z Moskalami, a potem
przez Persyą lub Indostan dostanie się do Europy. Zamiar
mógł się udać, bo Polaków w Omsku i w okolicach jego
było przeszło 2,400, a step kirgizki tuż pod bokiem. Związek
na kilka dni przed wybuchem został odkryty za pomocą
zdrajcy Knaka, który denuncyował swoicli kolegów. Koz-
poczęly się aresztowania i jedno z najokropniejszych prześla-
dowań Mikołaja, który się wściekał z guiewu i ze złości, ii i
Syberya i klęski, ducha i energii Polakom nieodjęły. Szo-
kalski w liczbie innych był aresztowanym. Osadzili go
w więzieniu na od wach u. Ztąd po wielu trudach potrafił
uciec razem z Ignacym Zubczcwskim i Melodinim. Szokalski
miał paszport wojskowego moskiewskiego doktora; Zubczewski
odegrywat w drodze rolę felczera, a Melodini służącego.
Uciekali pocztą, po trakcie wiodącym do orenburskiej gu-
berni i. Nieszczęście chciało, że w Presnowsku wszyscy trzej
zostali zatrzymani, poznani i następnie pod silnym konwojem
odesłani do Omska, gdzie wkrótce potem Szokalski, jako
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 217.jpeg]]
 
jeden z najczynniejszych ludzi w związku, otrzymał okrutny
wyrok na 6,000 kijów. Mikołaj najzacniejszych rozkazał za-
mordować kijami, a egzekutorowi jenerałowi (iołofiejew, po-
lecił mordować wszystkich bez litości i folgi. Dzień egze-
kucyi (7. marca 1837. roku) był mroźny; na placu za mia-
stem zasypanym śniegiem, ustawiono trzy bataliony żoł-
nierzy uzbrojonych w grube i długie kije. Szokalskiego
pierwszego wprowadzili w ulicę żołnierzy; był jak i wszyscy
jego koledzy obnażony i przywiązano miał ręce do kolby
karabina, za który kilku podoficerów ciągnęło, gdy z oby-
dwóch stron sypnęły się razy kijów i sypały się ze złością i
zawziętością, o jakiej dzieje nie wspominają. 'Za nim szedł
z Sierociński, a za tym dwunastu innych. Kije porwały
ich na kawałki, płaty oderwanego ciała ciągnęły się za nimi;
kości było widać a plac egzekucyi był purpurowy od krwi
w" tak okropny sposób wytoczonej!
Przy każdym delinkwencie znajduje się zwykle doktor
Wojskowy, który trzeźwi zemdlałego i daje opinię o jego
silach. W blizkości Szokalskiego znajdował się doktor
nazywający się, jeżeli mnie pamięć nie myli, Szaniawski.
Człowiek ten tknięty barbarzyńskiem katowaniem zacnego
człowieka i swojego przyjaciela, wolał na żołnierzy, idąc za
Szokalskim: «Lżej bić, lżej bić, miejcie litość, lżej bo nie
wytrzymało Idący zaś także za nim oficer, zajmujący posadę
horodniczego w Omsku, wydawał przeciwne rozkazy i krzy-
czał na żołnierzy, żeby go mocniej i okrutniej bili. Sza-
niawski certował się ciągle z horodniczym, aż wreszcie za-
wołał na niego: «Nie wtrącaj się pan w rzeczy nie swoje!
będziesz wówczas rozkazy wydawał, gdy będziesz na szafocie
°ił knutami aresztantów. Tu niedozwolę rozkazywać, nie-
Pozwolę mieszać się w moje atrybucye. Jestem doktorem i
wiem, co i ile może delinkwent wytrzymać. To jest rzeź,
to czyste morderstwo a nie egzekucya, po coście więc
mnie tu wzywali? Ja niechcę być świadkiem bezprawia i
morder8tw!.> Już nieszczęśliwy Szokalski padając więcej razy
niz Chrystus w drodze do Golgoty, otrzymał 5,000 pałek i
* znowuż na ziemię. Szaniawski przybiegł natychmiast
o niego i rzekł: «Jak się czujesz? Jeżeli masz siły, lepiej
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 218.jpeg]]
 
byłoby odrazu skończyć egzekucyę.» «Jestem tak zbity, żc
już nie wytrzymam brakujących 1,000 kijów» odpowiedział
ledwo słyszanym głosem Szokalski. Szaniawski wiec wbrew
woli władzy przerwał egzekucyę, dał opinię, iż Szokalski nie
wytrzyma więcej bicia, i oświadczył, iż on, jako doktor,
korzystając z praw służących mu w takich razach, niedoz-
woli, ażeby konającego jeszcze bito. Ustąpiła władza miło-
siernemu i dzielnemu doktorowi i odesłała Szokalskiego do
lazaretu. Postępowanie Szaniawskiego rząd Mikołaja uznał
za występne i odsunął go, karząc w nim sprawiedliwość i
miłosierdzie, od obowiązków. Inni lekarze, którzy znajdo-
wali się przy egzekucyi kolegów Ksawerego, obawiali się
okazać im litość i nie użyli tak szlachetnie praw im służą-
cych, jak Szaniawski, któremu tylko samemu Szokalski wi-
nien był życie.
W pół godziny po Szokałtkim przyprowadzili do lazaretu
poszarpanego lecz żyjącego jeszcze ks. Sierocińskiego i czte-
rech innych, którzy także otrzymali po 6,000 kijów, i kilku,
którzy mniej, bo po 3,oOO otrzymali, ^ierociński pasując się
ze śmiercią, już w ostatnich chwilach życia nie myślał o
sobie tylko o koledze. Patrząc na okropne męki Wła-
dysława Drużyłowskiego, użalił się nad nim, a niemogąc się
podnieść, wołał umierającym głosem na Szokalskiego: o Dok-
torze! ratuj Drużylowskiego; bardzo cierpi.»
Alo Szokalski tak był zbity, że liicmógł na łóżku poruszyć
się i wolał do Sierocińskiego: '(Księże, proś kogo innego o
ratunek dla Władysława; ja zupełnie nie mam sił i powstać
z łóżka nie mogę!» To były ostatnie słowa, które do siebie
ci zacni ludzie wyrzekli. Ratował ich Franciszek Knoll,
który także 3,000 kijów otrzymał, lecz ratunek jego na nic
się nie zdał. Wkrótce, bo w pół godziny po egzekucyi, umarł
w najokropniejszych cierpieniach Drużyłowski, za nim zaraz
Sierociński, Melodini, Jan Wróblewski i Zagórski oddali
Uogu ducha. Jabłońskiego, obywatela z Wołynia, zabili na
placu, i trupa już jego przywiązawszy do sani, bili dla
dopełnienia liczby uderzeń naznaczonej wyrokiem*). Szo-
*) Dzień tych morderstw w Omsku przypadł w tłusty czwartek.
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 219.jpeg]]
 
kalski przyszedł do zdrowia, a gdy mu rany zabliźniły się,
"wyprowadzono go powtórnie na plac, dla dopełnienia bra-
kującego do 6,000 tysiąca pałek. Jenerała Gołofiejewa już
nie było, bez obawy wiec kary za zlitowanie się nad Pola-
kiem oficerowie kazali go lekko smagać. Jeden żołnierz
uderzył go kijem między oczy i przeciął mu czoło i za to
zaraz wytrącono go z szeregu. Otrzymawszy owe 1,000 ki-
jów, na drugi dzień wywieziony został do kopalni ner-
^zyńskich.
W kopalni nie używano go do roboty, a wykształcenie i
powaga w postępowaniu zjednały mu nawet szacunek wro-
gów. Mieszkając w Karze miał dosyć liczną praktykę, a
prócz tego dosyć znaczny dochód z handlu. Mógł utrzymy-
wać się wygodnie, żyć i ubierać wykwintnie. Lecz Szokalski
Wszystko, co miał, miał dla biedniejszych braci rodaków;
sam nie wiele potrzebował, a nosił się jak najskromniej,
zwyczajnym jego ubiorem tutaj było palto z brunatnego
saniodziału, z którego tutejsi chłopi robią siermięgi, kołnierz
Oszyty futrem sobolowem, a podszewka była jedwabna, gro-
denaplowa. Bogatsi jego pacyeuci robili mu różne uwagi
2 powodu jego ubioru, lecz one nie wpływały na doktora,
który lubił prostotę i przyzwyczaił się do swego ubioru.
W leczeniu był bardzo szczęśliwy, szczególniej rany dobrze
leczył. Słabe zdrowie, własne cierpienia, nieodciągnęły go
nigdy od obowiązku niesienia pomocy bliźnim: niósł ją ro-
dakom i nieprzyjaciołom. Chodził piechotą do o milę i więcej
odległych <>d jego mieszkania chat katorżnych i Syboryaków
* niósł im bezinteresownie ratunek i pomoc. Zwiedzając
okolice Kury, wstąpiłem do jednej z takich chat. Gospodyni
poznawszy we mnie Polaka, zapylała się, czy nieznałem dok-
tora Szokalskiego? Odpowiedziałem jej, iż osobiście nieznałem,
■fc wiele o nim słyszałem. «Ach panie,* rzekła dalej, «co to
za człowiek, jaki dobry! To był ojciec i dobroczyńca
naa biednych ludzi. Ile razy kto w mojej chacie zachorował,
wolę***'" lab',w • JediEei,'a Rczków, kiedy Polacy w kraju niepomni na nie-
Uyl* U"9Ą i tancza. nieraz z Moskalami, odbywała »ic ta egzekucja. Tu
„.„i,-- "Uz.v's*. tam Jęki: tu tańce. lam chłosta; tu uśmiechy, tam krew; tu \ve-
0Sc- ,a"> śmierć!
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 220.jpeg]]
 
nigdy nieodmawiał, zawsze przyszedł chociaż mieszkał da-
leko i chodzenie strasznie go męczyło. Częstowałam go
zawsze herbatą i białym chlebem (pszenny chleb, konieczna
potrawa na stole każdego Syberyaka). Pewnego razu przy-
szedł do mojego dziecka; nie miałam go czem poczęstować,
bo nie miałam białego chleba. Przepraszałam go i tłuma-
czyłam się, a on mi na to rzekł: «Jtoi kochani nie chcę ja
waszego białego chleba, ale pragnąłbym, żeby wasze dusze i
serca były zawsze białe.» — Takie to wspomnienia zostawił po
sobie wśród ludu obcego; tak się mścił na nim za krzywdy
Polsce wyrządzone i takim był człowiek, którego Mikołaj za
życia rznął i szarpał w drobne kawałki.
Jakie musiało być jego zdrowie, wyobrazić sobie łatwo
ze śladów, które okrutna egzekucya zostawiła na jego
ciele.
<< Każda, kość. jak z kłosa ż}lo,
Jnk od kuchych Itttfców grochy,
Od skóry J*go odbito.--)
Całe ciało składało się z blizn, z pręg, jakby i kawał-
ków pozszywanych. Co kilka dni dla dodania i utrzymania
wątłych sił, musiał wycierać ciało spirytusem; po każdej
takiej operacyi czuł się lepiej, chociaż skarżył się na odurze-
nie głowy.
Była to natura czynna, wzniosła; bezczynność była dla
niego śmiercią. Dnia, godziny nie było, w którejby nie-
myślał o Polsce, o wolności. Niczem niezlamany, i w Karze
jeszcze roił ciągle nowe plany ucieczki. Zakomunikował
wszystkim kolegom w Nerczyńsku plan wspólnej ucieczki
rzeką Amurem do brzegów Wielkiego oceanu. Całą duszą od-
dał się wykonaniu swego zamiaru, lecz gdy mu niepodo-
bieństwo jego wykazano i stanowczo odrzucono myśl ucieczki,
wpadł w smutną melancholię.
Tęskny i niespokojny w duchu, podejrzywał, że ciągle
go szpiegują, oddają pod sąd i karzą. Smutek jego stawał
•) Z Dziadów Mickiewicza.
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 221.jpeg]]
 
się coraz głębszym i coraz większe, straszniejsze zmiany spo-
strzegano w jego fizyonomii.
Pewnego dnia zamknął się w swoim pokoju i chodził po
nim prędkiemi krokami, ważąc w myśli jakiś zamiar. Jeden
■ jego kolegów, A. Zwoliński, wracając do domu, zobaczył
przez okno doktora; uderzył go wzburzony i niespokojny
jego stan. Spostrzegł w kącie stojącą strzelbę i domyślił się
wszystkiego. Prosił doktora, żeby mu drzwi otworzył, lecz
prośba została bez skutku; chcąc koniecznie przeszkodzić
spełnieniu zamiaru zaczął drzwi podważać. Doktor pogroził v.
mu z pokoju a kolega pobiegł po pomoc; doktor tymczasem
strzelił sobie w piersi. Strzelba nabita była złamanym gwoź-
dziem. W kilkanaście minut potem wpadła policya, drzwi
wyważyła i została Ksawerego rozciągnionego na podłodze;
7- piersi lała się krew strumieniem, a pies jego Filar, oparłszy
ttordę na piersi, przeczuwając blizką śmierć pana i dobro-
dzieja, wył żałośnie. Policya chciała psa odpędzić, lecz
doktor, który żył jeszcze, niepozwolił, mówiąc: «Nie odpę-
dzajcie, proszę was, niech się ze mną ten mój najwierniejszy
towarzysz i przyjaciel pożegna.- Tydzień żył jeszcze po
strzale; policya w tym czasie pytała go o powody samobój-
stwa: «Z miłości" rzekł, «zastrzeliłem sic« i nic więcej mówić
niechciał. Kolegom zaś swoim, z których opowiadania spi-
suję te szczegóły, mówił, że się zabił z tęsknoty do ojczyzny.
Przed śmiercią ofiarował i poruczył ulubionego Filara opiece
swego kolegi H. Webera. Okazywał ciągle pojęcie zdrowe,
zdawał się żałować, że targnął się na życie, którego sobie
nie dał; pogodzony z Bogiem, zegnał kolegów i Polskę i
umarł.
Szokalski był niepospolitym człowiekiem; zacny, wykształ-
cony, do śmierci zachował ducha czynnego, a zawsze gotów
by* na nowe prace i nowe poświecenia się dla ojczyzny.
Łatwo się zapalał, uczuciowy, marzyciel, roił tysiące planów
\ zamiarów, w których dopatrzeć można było wielkiej duszy
1 dobrej głowy. Dla kolegów i rodaków zawsze wylany i
szczery; dzielił się z nimi ostatniem i wszystkiem, co posia-
Mocne uczucie z wysokiem wyrobieniem rozumowem i
Pewność serca łączyła się w nim z tęgą wolą, energia ze zda-
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 222.jpeg]]
 
tnością do czynu i tworzyła zajmującą i niepospolitą oso-
bistość.
Na blasze w kościele umieszczonej, a poświęconej jego
pamięci, jest napis:
•Frflaelseui Xaverhis Szokalski
Polonus. Ktjovien»lj. Medieus.
Post annutn MDCt'CXXXI p. p. Sibiriensi militia adstrictus
imiue metallum damnatus MDCCCXXXVM.
Obilt Karao MDCCCXMV.»
Między modlącymi się w improwizowanym kościele znaj-
dował się człowiek już stary, nizki; na bladej twarzy wie-
kiem zmarszczonej odbijały włosy ciemne, postawę miał po-
chyloną zgiętą przez wiek czy też prace. Był to Paweł
Różański, rodem z Kaliskiego, z okolic Widawy, da-
wny wojskowy polski. Historya jego jest ciekawa, bo wy-
jaśnia losy jeńców naszych po 1831. roku, zupełnie prawie
nieznane.
Hożański był już żołnierzem w 1825. roku; później, gdy
w Warszawie sądzili członków Towarzystwa patryotycznego,
jego jako podejrzanego o należenie do tej sprawy, przenieśli
bez śledztwa i sadu, do wojsk moskiewskich w Omsku. W Sy-
beryi, przy pomocy jenerała gubernatora Kopcewicza, wy-
nalazł sposób powrotu do kraju i przez Wołyń, Czerwoną Kuś,
Kraków przybył do Warszawy i zameldował się w swoim
pułku, z którego tajemnic został wyrwany. Wszyscy myśleli,
że w. książę Konstanty odda go pod sąd, że go będzie
prześladował; tymczasem wbrew oczekiwaniom, w. książę za
samowolny powrót z Sybcryi do pułku ukarał go tylko trzy-
dniowym aresztem na odwachu.
Wybuchło powstanie 29. listopada 1830. roku i zaczęła
się wojna z Moskwą; Różański walczył mężnie w narodowych
szeregach i prędko dosłużył się stopnia oficera. W wielu
bitwach miał udział, a był w korpusie jenerała H. Dembiń-
skiego; wzięty do niewoli w którejś bitwie, wcielony został
wraz z innymi jeńcami do wojska moskiewskiego na Kau-
kazie.
On i 10 jeńców natychmiast po przybyciu do Kizlaru,
zmówiwszy się jeszcze w drodze, uciekli. Szczęśliwie przem-
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 223.jpeg]]
 
knęli się ku Dnieprowi i skierowali się potem na północ ku
mohilewskiej gubernii; ile potrzeba było rozumu, przebiegłości,
żeby przejść taką przestrzeń, pisać uiepotrzebuję. Po drodze
spotykali partye jeńców do Moskwy prowadzonych i roz-
pędziwszy konwój, zwykle zabierali ich z sobą. Pod Toło-
czyncm w mohilewskiej gubernii napotkali Moskali, którzy
prowadzili 40 polskich jeńców; uderzyli na nich, a po żwa-
wej utarczce, w której Moskale stracili czterech ludzi, czter-
dziestu jeńców zostało uwolnionych i połączyli się z śmiałymi
braćmi. Prędko rozeszła się wiadomość o śmiałym oddziale
zbiegów; rozpuszczono obławy, które go ścigały; lecz 110
śmiałków mogli się łatwo obronić i obławie z rąk wy-
winąć.
Za Mińskiem w lesie, nie daleko od karczmy, spoczywali
Wojownicy na śniegu, zmęczeni długim a niebezpiecznym
Pochodem. W nocy usłyszawszy głuchy szelest zbliżającego
S*C wojska, zerwali się na nogi, a opatrzywszy się w koło,
spostrzegli, że są opasani łańcuchem moskiewskich żołnierzy,
którzy niebawem zaczęli do nich palie. Byl to batalion
miński, wysłany za nimi w pogoń. Wojownicy widząc nie-
bezpieczeństwo i przeważające siły, postanowili pójść na
przebój przez ich szeregi, wydostać się na wolne miejsce,
rozpierzchnął', potem zebrać się i dalej pomykać ku Francyi.
*idy z bronią w ręku, byli bowiem uzbrojeni, przerzynają
*ię przez moskiewski łańcuch, P. Różański, dowódzca oddziału,
padł na śnieg okrwawiony od rany, którą w głowę otrzy-
mał. Wypadek ten wstrząsnął postanowieniem innych, za-
chwiał ich męstwem i był powodem, że się poddali coraz
hardziej ściskającemu nieprzyjacielowi. Było to w zimie
1881; na 1832. rok. Różański został odprowadzony do
więzienia w Mińsku i tam oddany pod sąd; towarzysze jego
w różnych miejscach byli sądzeni. Z mińskiego więzienia
J«* to przepiłowaniem krat, już podkopywaniem się pod
"•ary zamierzał Różański uwolnić się, lecz zamiar jego wydal
f1.^! a *08 jeszcze pogorszył się. Różański otrzymał 2,000
'J°w i z Mińska wysiany został na Int 20 do nerczyńskich
kopalni
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 224.jpeg]]
 
Ledwo zdołał przybyć i rozpatrzeć się na miejscu swego
naznaczenia, Różański znowuż uciekł; przeszedł szczęśliwie
większą połowę Syberyi, lecz w Tarze został poznanym i
schwytanym. Tym razem ucieczka jego , po odesłaniu go
napowrót do kopalni, prócz aresztu, niemiała gorszych na-
stępstw.
Przed kilkunastu laty odkryto kopalnie złota w Karze:
Różański został do nich posłany, gdzie, dotąd mało komu
znany przebywa, pełniąc obowiązki dozorcy piekarni dla k a -
torżnych.
Dzisiaj jest to już człowiek styrany, zgnębiony, spokojny,
i niktby nie pomyślał patrząc na niego, iż młodość jego była
obfitą w wypadki, które wywołał własną energią. Poczciwy,
praktyczny jak każdy żołnierz, oszczędny, nie wiele myślał i
wiedział, ale umiał działać.
Wojownicy nasi z 1831. roku, w tulactwie swojem cały
świat zwędrowali. Iluż to zmarło w emigracyi we Francyi,
w Anglii, Belgii i w Szwajcaryi? zginęło w różnych
wojnach? a iluż ich jeszcze wlecze tęskne życie w obczyźnie?
A jednak szczęśliwsi ci, którzy szukali gościnności u zacho-
dnich narodów, szczęśliwsi od tych, którzy w kraju zostali;
ci bowiem wszyscy, z małemi wyjątkami, wcieleni zostali do
wojsk moskiewskich i dzisiaj, znędznieli na umyśle i ciele,
po 25. letniej służbie, jeszcze są w wojsku trzymani. Polscy
jeńcy zapełnili całą Syberyą, a nieprzywykli do brutalskiego
jarzma, rwali się z początku do wolności i ginęli pod pał-
kami, lub też nagięci w jarzmo marnieli dla siebie i dla
ojczyzny.
Emigracyi losy są wiadome; pracowała ona jak umiała
dla narodu i dla siebie i ma swoją historye. Lecz któż na-
pisze historye drugiej, większej polowy wojowników z 1831.
roku, to jest jeńców polskich, rozrzuconych po calem car-
stwie, ginących i marniejących w najrozmaitszych przygodach
i miejscach? Historya tych ludzi obchodzić nas musi, boć
nie możemy być obojętni na losy i cierpienia wojowników
naszych. Obraz ich losów, złożony z tylu szczegółów, ile
osób było wygnanych, jest niepodobny do skreślenia; nie
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 225.jpeg]]
 
wszystko wreszcie i zasługuje na powszechną wiadomość, ale
wypadki, które mają cechy narodowe i nie były pojedynczem
rzucaniem się, powinny być notowane. W podróżach moich
po Syberyi miałem już nie jeden raz sposobność, wyrwania
2 zapomnienia podobnych faktów.
Dnia 5. lipca pojechałem do Średniej Kary, odległej
°d Niższej o małe półmili. Droga wije się pod górami
obok ciągnącej się na dnie doliny kopalni. Dojeżdżając do
Średniej Kary zdaje ci się, iż dojeżdżasz do porządnego
anasta, bo dachy czerwienią się, bielą się ściany, widać
jakąś basztę i kilka budynków mających wcale porządny po-
zór. Wjechawszy na ulice, piękny ten pozór niknie, wszystkie
te albowiem budynki, tak błyszczące zdaleka, są drewniane,
"padają z tynku i pochylają się. Średnia Kara niedawno
założoną została, bo w 1850. roku, a dzisiaj jest już dosyć
obszerną osadą. Jako siedlisko zarządu karyjskich kopalni,
kancelaryi, biur i magazynów, musiała się prędko wznieść i
ożywić. Wszystkie budynki rządowe, a jest ich znaczua
liczba, stanęły w ciągu jednej zimy; pomalowano je i zdały
B»ę wspaniałemi gmachami. Lecz przeszła jedna i druga zima,
przehuczalo kilka burz i budynki te już opadają i niszczą
filę. Już to wiele razy zauważono, że Moskale lubią zalu-
dniać, budować i oświecać bardzo prędko. Car skinie i po-
wstaje wielkie miasto malowane, błyszczące i świetne. Roz-
kaz improwizuje w puszczy miasta, znaczne wsie; rozkaz
sprowadza mieszkańców, zakłada szkółki, do których ani
jedno dziecko nie uczęszcza, i okolica nagle ożywiona wrze
ludzkiem życiem, gdy przed kilku miesiącami zwierze
W puszczy w tera samem miejscu żerowało. Ochota robienia
wszystkiego w jednej chwili, jest to szczycenie się władzy,
Pycha despotyczna, która naśladuje Boże «stań się i wszystko
stało!o Ale jakaż słaba ta ludzka wola! Dochodzi
wprawdzie do rezultatu; lecz spojrzyj w te obszernie malowane
^asta, we wnętrze tych pięknych budynków, w głowy i
serca tyCh ludzi, a zobaczysz pustki lub młodą ruinę.
Jedna bur/a_i nic niezostanie; nie będzie rozwalin, któreby
przez wieki świadczyły o tych, co je budowali, i przez wieki
2<la.miewaly pokolenia!
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 226.jpeg]]
 
Prócz budynków mieszczących kancelarye, stoi tu wię-
zienie otoczone wysokim ostrokołem, po za którym widać
okropne twarze, słychać kajdany i czujesz woń biedy i nie-
doli, która zdaleka już, jak brzydki zapach, uderza zmysły,
odstrasza, odstręcza i smutkiem duszę przejmuje. Ciasne to
więzienie mieści w sobie ogromną liczbę aresztantów; dach
źle pokryty przepuszcza deszcz i moczy potępionych! Niech
Bóg każdego uchowa od życia w tern miejscu i z tymi
ludźmi.
W ogrodzie, obok mieszkania rządzcy kopalni, stoi na-
miot z krzyżem; jest to miejscowa cerkiew. W niej odbywa
się nabożeństwo, na które rzadko uczęszczają aresztanci, bo
dla nich świąt niema. Z powodu tej cerkwi przytoczę tu
zdarzenie, które wywołało nieporozumienia między księdzem
katolickim i popem. Parafia katolicka zabajkalska jest
bardzo obszerna i ksiądz raz w rok tylko przyjeżdża w dalsze
punkta parafii: spowiada i komunikuje, odprawia msze,
chrzci i t. p. Niektóre miejsca odległe są o 1,(K>0 i o 1,500
wiorst, a i do nich ksiądz musi jechać, bo i tam znajduje
się mała gromadka katolików, potrzebująca duchowego po-
karmu. Z tego to powodu wierni z chrzcinami i spowiedzią
muszą rok cały czekać, a zdarza się, że dziecię tak z po-
wodu choroby rodziców, albo też choroby dziecka, potrze-
buje chrztu natychmiast, bo niebezpiecznie jest odkładać go
aż do przyjazdu księdza. Lud/ie z gminu nie umieją sobie
radzić w takich razach i łatwo ulegają namowom popów
skłaniającym ich do ochrzczenia według schizmatyckiego
obrzędu. Dowodzą popi tym biednym ludziom o niebez-
pieczeństwie powstającem dla duszy rodziców i dziecka ze
zwłoki chrztu; dowodzą, że chrzest prawosławny a ka-
tolicki jedno znaczy, źe wreszcie, jeżeli tego pragną, dziecię
może być katolickiem, chociaż on je w cerkwi ochrzci, i ta-
kim sposobem przekonawszy ciemnych, dziecię chrzci i za-
pisuje go w cerkiewne księgi. Klamka zapadła, potem już
rodzice nie mają prawa po katolicku wychowywać swego
dziecka, chociaż im to obiecano, bo przejście z prawosławia
na inne chrześciańskie wyznanie jest zabronionem i karanem
jako zbrodnia. Tak więc dziecko pomimo tłumaczących oko-
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 227.jpeg]]
 
liczności i woli rodziców zostaje prawosławnem.*) Niedawno
w karyjskim lazarecie umarła katoliczka; dziecię jej z ojca
katolika zrodzone, ochrzcił pop tutejszy Samson, z obietnicą,
*ż metrykę prześle księdzu. Na żądanie, żeby dał dziecku
świadectwo, iż jest katolickie i z katolickich rodziców po-
chodzi , odmownie odpowiedział. Wywiązała się sprawa,
która zapewno odesłaną zostanie do rozstrzygnienia syno-
dowi, a synod, jak się prawdopodobnie i pewno domyślam,
zadecyduje, żeby dziewczyna została sehizmatyczką. Taką to
jest tolerancya religijna, którą się Moskwa chlubi przed
Huropą!
Parafia zabajkalska katolicka jest większa od Francyi i
obejmuje powiaty nerczyński, wierchnioudiński i barguziński.
Proboszcz mieszka w Wielkim Nerczyńskim Zawodzie. Liczba
katolików nie jest pewną i ciągle się zmienia, z powodu
przybywania ciągłego nowych nresztantów z naszych pro-
wincyj i ubywania ich. Tego roku wszystkich parafian jest
758, a w tej liczbie 160 wygnańców politycznych. W cztery
lata potem w 1860. roku liczba katolików wzrosła do
1635.
Kopalnia złota w Średniej Karze jest także czynną. Co-
dziennie wieczorem z płuczki niosą do zarządu oczyszczone
złoto w zamkniętych ochrach pod strażą kozacką, zkąd przed
Uożem Narodzeniem odwożą je do Wielkiego Nerczyńskiego
Zawodu. Karyjskie kopalnie dają rocznie złota od 1,000 do
1>200 funtów; pr/y większej ilości rąk i porządniejszej admi-
nistracyi, liczba ta mogłaby się jeszcze powiększyć. Roboty
Posuwają się coraz bardziej w głąb doliny i coraz szersze
wykopaliska zapełniają jej dno.
Pod nazwiskiem karyjskich kopalni, znane są kopalnie
Nv Niższej, Średniej i Wierzchniej Karze, prócz tego kopalnio
w Bogaczy, Łunżankach i w Kułtumie.
jazd, P,lator '"terski przyjeżdża z Irkucka. Gdy się trafi w czasie Jego prze-
:« i*n *""rzeb* chrztu dla dziecka katolickiego. chrzci Je. zawimlainia kiiędza,
w r P, ">**r>kc i wciąga dziecko w liczbę swoich parafian. leżeli zaś
ka|ad»*" P*Mjazdu księdza jest potrzeba chrztu dla lutersklego dziecka.
"uiiiiib ' C' 'awiH'll"n''1 Paslorn 1 dziecko Jest luteniklem. To Jest ro-
lolerancyn; popi moskiewscy do niej nieskłonni.
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 228.jpeg]]
 
Łunżanki odlegle są od Kary o dwie mile; mieszka
tam obecnie Michał Jurczak Łapiński, szlachcic za-
gonowy z Łap, powiatu łomżyńskiego, za -należenie do
powstania, które w 1331. roku i w tej okolicy wybuchło
i starło się z moskiewską pograniczną strażą pod Su-
rażem.
W Łunżankach umarł przed kilku laty Jakób Panasiuk,
przysłany do kopalni i kijami obity za sprawę Michała Woł-
łowicza. Panasiuk należał do liczby tych poddanych Wołłowi-
czów, którzy czynnie młodemu Michałowi pomagali. Byl to
człowiek prosty, bez wykształcenia, ale poczciwy i dobry
patryota polski, choć językiem jego rodzinnym byl białoruski.
Przez ożenienie się z Sybiraczką stracił wiele z sympatyi
kolegów; została po nim sierota córka, którą wziął na wy-
chowanie kolega zmarłego Sajczuk, biedny, także biało-
ruski włościanin i bardzo uczciwy człowiek. Z powodu
wzmianki o Panasiuku, notuję tu kilka szczegółów o Michale
Wolłowiczu, które opowiadali mi ci, co mieli udział w tych
wypadkach i aż do ostatniej chwili nieodstępowali młodego
bohatera. AYołłowicz przybywszy z za granicy, przebywał
w swojej wsi Czundry, położonej o jedną milę od Słonima.
Ztąd często wyjeżdżał do znajomych, przyjaciół i przez nich
przygotowywał lud do powstania. Stryj jego własny, tchórz
jakich wiele, doniósł rządowi o pobycie młodego emisa-
ryusza a swego synowca. W skutek tej denuncyacyi, Michał
musiał szukać schronienia w borach. Z nim udało się kil-
kunastu wieśniaków, którzy odważyli się podzielać przygody
zacnego młodzieńca. Ztąd mieli napaść na Slonim, odbić
więźniów i ogłosić powstanie. Napad na przechodzącą
pocztę niepowiódł się. Obławy ciągle ścigały i śledziły
tych zuchów. Razu pewnego zebrani czynownicy i tłumy,
widząc wychodzącego z boru Wolłowicza ze swoim oddział-
kiem. pierzchli i zemknęli co tchu. Było to w maju. Po-
wstańcy w lesie już cztery dni nic nie jedli; do obławy
przyłączyły się wojska.
Niebezpieczna i nagła choroba Wolłowicza nie pozwoliła
mu chronić się w inne bezpieczniejsze miejsca. Tak był
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 229.jpeg]]
 
slaby, że nie mógł bez pomocy chodzić i wstawać. Oparty
oa roku Sajczuka, ledwo wlókł nogi za sobą, a tymczasem
obława coraz bardziej ich okrążała i ściskała. Wynaleźli
wreszcie miejsce schronienia dzielnych powstańców i żoł-
nierze uderzyli na nich. W tej niebezpiecznej chwili,
^ołłowicz nie widząc już żadnego ratunkut chciał w usta
swoje z pistoletu, który miał przy sobie, wystrzelić, lecz
stary ładunek nie wypalił; wówczas chwycił sztylet, gotując
8>C do obrony. Żołnierza, który go chciał brać, ranił szty-
letem (umarł potem z tej rany), lecz sam padł przeszyty
bagnetem. Żołuierstwo związało go i jego towarzyszów i
zawieźli do Grodna. W Grodnie komisya pod prezydencyą
okrutnego i krwiożerczego Murawiewa sądziła ieh. Wolło-
wicz szedł śmiało na szubienicę, mówiąc do towarzyszy, «iż
chlubna jest śmierć za ojczyznę!" Zginął mężnie i zacnie.
%ł to człowiek bardzo pięknej powierzchowności, wysoki i
wielkiej siły fizycznej; serce miał wzniosłe, szlachetne, rozum
światły. Dla miłości Polski wszystko umiał poświęcić i zginął
jako jeden z największych męczenników narodowych bez
Plamy i skazy.
Z jego sprawy posłano wiele osób na Sybir. Wie-
śniaków, którzy mu towarzyszyli: Teodora Sajczuka?
Mikołaja Firetkę, Jana Marcinkiewicza, Jakó-
ba Panasiuka i wielu innych obili okrutnie kijami
i posłali do kopalni; służącego Pawłowskiego, eko-
noma z Czundr Piesakowskiego i innych na osie-
dlenie.
Grzmot i pioruny, złączone z ulewnym deszczem, prze-
szkodziły dalszej wycieczce do Wierzchniej Kary. Wczoraj
P° południu padał grad; lecz wczorajsza i dzisiejsza burza
uyla niedługo trwałą. Wieczorem powróciłem do Niższej
jj**y« Klimat w Karze jest niezdrowy; podmoczona do-
1Da * zamknięta ze wszech stron górami, niema łatwego
Pr'-owio\vu. Wiatrów mało tu bywa, powietrze zaraża
^ Snijącemi resztkami roślinności; upały są tu większe
w innych dolinach. Wszystko to rozwija liczne cho-
* zaraźliwe; mówiliśmy już o tyfoidalnej gorączce,
 
[[Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 231.jpeg]]