Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/484: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 7: Linia 7:
{{tab}}— E! mój jegomościuniu — rzekł — co to gadać? Państwo macie teatr, książki i ludzi, a ja co? Ot te jedne zbutwiałe papiery, w których sobie życia szukam. I panu to dziw!<br />
{{tab}}— E! mój jegomościuniu — rzekł — co to gadać? Państwo macie teatr, książki i ludzi, a ja co? Ot te jedne zbutwiałe papiery, w których sobie życia szukam. I panu to dziw!<br />
{{tab}}— Ależ i pan znalazłbyś także ludzi, zajęcie, towarzystwo, i inny cel w życiu!<br />
{{tab}}— Ależ i pan znalazłbyś także ludzi, zajęcie, towarzystwo, i inny cel w życiu!<br />
{{tab}}— Zapóźno! jegomościuniu! zapóźno! obejrzał się Holoferens, ''a hołowy nema''! Już mnie to nie obchodzi! Odpowiem panu, że jak dobrze prowadzoną sprawę czytam, to jakbym tam sam był, aż ręce świerzbią poklasnąć! Albo to mało się poznaje ludzi! Oj! oj! jegomościuniu, ani lekarz, ani kapłan nie zajrzeli tak nigdy do serca ludzkiego, jak my. Wieleż to uczciwych ludzi sumienia inaczéj się nam po sekretnéj konferencyi wydawać musiały! Albo i sędziowie! Oj! oj! napatrzyło się różnych, bywało idziemy do izby sądowej uprzedzeni, że ichmościów strona skaptowała, a myślisz jegomość, żeśmy się tego lękali? Weszli arbitrowie, poczęły się głosy, czasem człek i przekonał, a częściéj wstydu napędził i sprawę wygrał! Ba! tak wygrał, że ten, co ją przegrywał wobec opinii publicznéj, która go potępiała, cichaczem poszedł jak zmyty. No, i jak ja nie mam sobie przypominać tych czasów, w których zrosłem i do których przyrosłem!<br />
{{tab}}— Zapóźno! jegomościuniu! zapóźno! obejrzał się {{Korekta|Holoferens|Holofernes}}, ''a hołowy nema''! Już mnie to nie obchodzi! Odpowiem panu, że jak dobrze prowadzoną sprawę czytam, to jakbym tam sam był, aż ręce świerzbią poklasnąć! Albo to mało się poznaje ludzi! Oj! oj! jegomościuniu, ani lekarz, ani kapłan nie zajrzeli tak nigdy do serca ludzkiego, jak my. Wieleż to uczciwych ludzi sumienia inaczéj się nam po sekretnéj konferencyi wydawać musiały! Albo i sędziowie! Oj! oj! napatrzyło się różnych, bywało idziemy do izby sądowéj uprzedzeni, że ichmościów strona skaptowała, a myślisz jegomość, żeśmy się tego lękali? Weszli arbitrowie, poczęły się głosy, czasem człek i przekonał, a częściéj wstydu napędził i sprawę wygrał! Ba! tak wygrał, że ten, co ją przegrywał wobec opinii publicznéj, która go potępiała, cichaczem poszedł jak zmyty. No, i jak ja nie mam sobie przypominać tych czasów, w których zrosłem i do których przyrosłem!<br />
{{tab}}Tu stary zamilkł, choć go słuchałem z taką uwagą i w takiém milczeniu, że mógł był mówić do jutra. Opamiętał się, że zawiele powiedział, zasępił i ramionami ruszył. Po chwili przecie
{{tab}}Tu stary zamilkł, choć go słuchałem z taką uwagą i w takiém milczeniu, że mógł był mówić do jutra. Opamiętał się, że zawiele powiedział, zasępił i ramionami ruszył. Po chwili przecie