Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/489: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 3: Linia 3:
{{tab}}W okolicy i o to było niełatwo, postanowiłem odwiedzić krewnych, których dużo rozsypanych miałem po różnych ziemiach i poszukać, azali się co nie trafi. Choć odrobinkę na nogę napadałem, alem był młody, lubiłem ruch, nie brzydziłem się zabawami, szukałem kobiecego towarzystwa — tylko nie tak jak dzisiejsza młodzież, która w kobietach to najwięcéj ceni, co najmniéj warto, myśmy wzdychali do ideałów, do powietrznych istot i do dobrego towarzystwa; ażeby się módz zakochać, musieliśmy trafić na taką, z którą mówić było można.<br />
{{tab}}W okolicy i o to było niełatwo, postanowiłem odwiedzić krewnych, których dużo rozsypanych miałem po różnych ziemiach i poszukać, azali się co nie trafi. Choć odrobinkę na nogę napadałem, alem był młody, lubiłem ruch, nie brzydziłem się zabawami, szukałem kobiecego towarzystwa — tylko nie tak jak dzisiejsza młodzież, która w kobietach to najwięcéj ceni, co najmniéj warto, myśmy wzdychali do ideałów, do powietrznych istot i do dobrego towarzystwa; ażeby się módz zakochać, musieliśmy trafić na taką, z którą mówić było można.<br />
{{tab}}Ale to — ''intra parenthesim''.<br />
{{tab}}Ale to — ''intra parenthesim''.<br />
{{tab}}Wybrałem się w drogę jakoś pod zapusty — gdziem wpadł, pełno było wesołych ludzi, a wojskowego, który wracał z owych wojen sławnych, z owych bojów tytanicznych, co się z hukiem dział tysiąca po świecie rozlegały, każdy witał otwartemi rękami. U niejakich państwa Moskorzewskich na Podlasiu, ludzi bardzo zacnych, ale wyszłych pono świeżo z małego, dokąd mnie zawieźli krewni moi Zbąscy, zastałem zjazd nadzwyczaj liczny. Moskorzewscy ci dorobili się byli na dzierżawach fortuny znacznéj, on sam potém trochę na dobrach spekulował, — czasy były takie, że je za bezcen sprzedawano, — słowem przyszli do grosza. A że nie mieli synów tylko trzy słuszne córki, jak róże rozkwitłe, wesołe, dobre i po bożemu wychowane panny, młodzież się tam jak na lep cisnęła. Ludzie téż byli niezmiernie, może do zbytku nawet gościnni; — stary, którego obwołano dusigroszem, miał na sobie dowieść, że choć zbierał grosze, ale je téż wydawać umiał. Naprzykrzona niemal była ta ich gościnność, bo jak człowieka pochwycili, wyrwać się im było trudno.<br />
{{tab}}Wybrałem się w drogę jakoś pod zapusty — gdziem wpadł, pełno było wesołych ludzi, a wojskowego, który wracał z owych wojen sławnych, z owych bojów tytanicznych, co się z hukiem dział tysiąca po świecie rozlegały, każdy witał otwartemi rękami. U niejakich państwa Moskorzewskich na Podlasiu, ludzi bardzo zacnych ale wyszłych pono świeżo z małego, dokąd mnie zawieźli krewni moi Zbąscy, zastałem zjazd nadzwyczaj liczny. Moskorzewscy ci dorobili się byli na dzierżawach fortuny znacznéj, on sam potém trochę na dobrach spekulował, — czasy były takie, że je za bezcen sprzedawano, — słowem przyszli do grosza. A że nie mieli synów tylko trzy słuszne córki, jak róże rozkwitłe, wesołe, dobre i po bożemu wychowane panny, młodzież się tam jak na lep cisnęła. Ludzie téż byli niezmiernie, może do zbytku nawet gościnni; — stary, którego obwołano dusigroszem, miał na sobie dowieść, że choć zbierał grosze, ale je téż i wydawać umiał. Naprzykrzona niemal była ta ich gościnność, bo jak człowieka pochwycili, wyrwać się im było trudno.<br />
{{tab}}Panny choć były ładne, posażne, mnie jakoś do żadnej z nich
{{tab}}Panny, choć były ładne, posażne, mnie jakoś do żadnéj z nich