Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/497: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Himiltruda (dyskusja | edycje) |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
któż wie! ''in gratiam'' podobieństwa, wnuczkę jeszcze mogą wydać za ciebie! A ten się zżyma!!<br /> |
któż wie! ''in gratiam'' podobieństwa, wnuczkę jeszcze mogą wydać za ciebie! A ten się zżyma!!<br /> |
||
{{tab}}Mnie, przyznaję się, i gniewało i niecierpliwiło, że nie sobie byłem winien te łaski i fawory, ale jakiemuś nieboszczykowi. Być żywym upiorem nie jest rzeczą miłą.<br /> |
{{tab}}Mnie, przyznaję się, i gniewało i niecierpliwiło, że nie sobie byłem winien te łaski i fawory, ale jakiemuś nieboszczykowi. Być żywym upiorem nie jest rzeczą miłą.<br /> |
||
{{tab}}Chciałem się i dzierżawy wyrzec |
{{tab}}Chciałem się i dzierżawy wyrzec a uciekać, ale Zbąski mnie za poły trzymał i aż do połajania przyszło, bo mnie dziwakiem nazwał. Ani ja, ani on nie wiedzieliśmy naówczas, w co wpadłem z tém mojém nieszczęśliwém podobieństwem do nieboszczyka szwoleżera. Późniéj znacznie dopiéro od matki mojéj żony dowiedziałem się, jak rzeczy stały.<br /> |
||
{{tab}}Starościna tak była uderzona żywym obrazem ukochanego syna, że sobie powiedziała, iż ja byłem nim wistocie, żem się tylko z jakichś powodów chciał pod obcém ukrywać imieniem i że fortelu użyłem, aby do rodziców przyjechać. Napróżno pani Sawicka w początkach usiłowała jéj to wyperswadować, mówić sobie nawet nie dawała, abym ja kim innym był, jak jéj synem.<br /> |
{{tab}}Starościna tak była uderzona żywym obrazem ukochanego syna, że sobie powiedziała, iż ja byłem nim wistocie, żem się tylko z jakichś powodów chciał pod obcém ukrywać imieniem i że fortelu użyłem, aby do rodziców przyjechać. Napróżno pani Sawicka w początkach usiłowała jéj to wyperswadować, mówić sobie nawet nie dawała, abym ja kim innym był, jak jéj synem.<br /> |
||
{{tab}}— Co ty mi gadasz! proszę cię — odezwała się do córki. — To on! to on! Widać, że mu jakieś biedakowi grozi niebezpieczeństwo, że się musi ukrywać... Dwóch ludzi tak podobnych do siebie, nie może być na świecie; mowa, ruchy, uśmiech... To mój Włodzio! to on!<br /> |
{{tab}}— Co ty mi gadasz! proszę cię — odezwała się do córki. — To on! to on! Widać, że mu jakieś biedakowi grozi niebezpieczeństwo, że się musi ukrywać... Dwóch ludzi tak podobnych do siebie, nie może być na świecie; mowa, ruchy, uśmiech... To mój Włodzio! to on!<br /> |