Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/612: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Himiltruda (dyskusja | edycje) |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 10: | Linia 10: | ||
{{tab}}— Jakto?<br /> |
{{tab}}— Jakto?<br /> |
||
{{tab}}— Dowmund niewątpliwie dogorywa — odparł mój przyjaciel. — Boleśnie jest patrzéć na niego, ale okrucieństwem byłoby go opuścić.<br /> |
{{tab}}— Dowmund niewątpliwie dogorywa — odparł mój przyjaciel. — Boleśnie jest patrzéć na niego, ale okrucieństwem byłoby go opuścić.<br /> |
||
{{tab}}Oświadczyłem się natychmiast z gotowością towarzyszenia X., który miał po południu odwiedzić artystę. Nie chciał mi nic więcéj |
{{tab}}Oświadczyłem się natychmiast z gotowością towarzyszenia X., który miał po południu odwiedzić artystę. Nie chciał mi nic więcéj powiedziéć o stanie jego, oprócz, że zdawał się zrozpaczony.<br /> |
||
{{tab}}Przed zmierzchem znaleźliśmy się znowu w pracowni, bo Dowmund doznając trudności wchodzenia na wschodki do dawnego mieszkania, przeniósł się tu już całkiem. Gdyśmy wchodzili, usiłował się dźwignąć z sofki, ale natychmiast opadł na nią. Był straszliwie wychudzony, oddech miał krótki, ale twarz mu się śmiała i oczy błyskały jasno.<br /> |
{{tab}}Przed zmierzchem znaleźliśmy się znowu w pracowni, bo Dowmund doznając trudności wchodzenia na wschodki do dawnego mieszkania, przeniósł się tu już całkiem. Gdyśmy wchodzili, usiłował się dźwignąć z sofki, ale natychmiast opadł na nią. Był straszliwie wychudzony, oddech miał krótki, ale twarz mu się śmiała i oczy błyskały jasno.<br /> |
||
{{tab}}— Chwilowe osłabienie — odezwał się do mnie — wkrótce to przejdzie. Czuję się zupełnie dobrze.<br /> |
{{tab}}— Chwilowe osłabienie — odezwał się do mnie — wkrótce to przejdzie. Czuję się zupełnie dobrze.<br /> |