Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/627: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 2: Linia 2:
{{tab}}Słyszałem proboszcza, który raz odezwał się do zakrystyana:<br />
{{tab}}Słyszałem proboszcza, który raz odezwał się do zakrystyana:<br />
{{tab}}— Ale to szkoda tego chłopca, żeby się tak zmarnował.<br />
{{tab}}— Ale to szkoda tego chłopca, żeby się tak zmarnował.<br />
{{tab}}Tymczasem ja zrana nosiłem wodę, później Julusię na rękach, niekiedy mszał, i wodę znowu... zdawało mi się, że w przyszłości miejsce zakrystyana zająć będę zdolnym, co za szczyt najwyższy i cel ostateczny zabiegów poczytywałem.<br />
{{tab}}Tymczasem ja zrana nosiłem wodę, późniéj Julusię na rękach, niekiedy mszał, i wodę znowu... zdawało mi się, że w przyszłości miejsce zakrystyana zająć będę zdolnym, co za szczyt najwyższy i cel ostateczny zabiegów poczytywałem.<br />
{{tab}}Gdy się to działo, sprzedano za długi zagon ojcowski; kupił go stryj Joachim. Miał naówczas dzieci kilkoro... Ponieważ ojcowiznę moję nabył tanio, proboszcz podobno kołatał do jego sumienia, aby coś dla mnie przeznaczył, ale się zaklął z furyą wielką:<br />
{{tab}}Gdy się to działo, sprzedano za długi zagon ojcowski; kupił go stryj Joachim. Miał naówczas dzieci kilkoro... Ponieważ ojcowiznę moję nabył tanio, proboszcz podobno kołatał do jego sumienia, aby coś dla mnie przeznaczył, ale się zaklął z furyą wielką:<br />
{{tab}}— Ani złamanego szeląga!<br />
{{tab}}— Ani złamanego szeląga!<br />