Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/421: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
m Wieralee przeniosła stronę Strona:PL Gąsiorowski Wacław - Pani Walewska.djvu/387 na Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/421, bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem: przebudowa
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
od roku pałacyk do widocznego statku przyszedł, bo punktualnie gasił swe światła, punktualnie zgrzytał zamkami... Ulica de la Victoire już łaskawiej ku niemu poglądała, aż naraz w pałacyku snać dawny ozwał się nałóg!...<br />
{{pk|ła|skawiej}} ku niemu poglądała, aż naraz w pałacyku snać dawny ozwał się nałóg!...<br />
{{tab}}Ulica de la Victoire zaparła oddech, stłumiła najniewinniejszy swój szmer i jęła spozierać ku pałacykowi a nadsłuchiwać ciekawie. Jeżeli jednak karoce u podjazdu, rozwarta, a oświetlona głąb sieni, służba, snująca się tu i owdzie, dostarczały nielada okazy i do obserwacyj, — to słuch spotykał się z zawodem — pałacyk wiał głuszą...<br />
{{tab}}Ulica de la Victoire zaparła oddech, stłumiła najniewinniejszy swój szmer i jęła spozierać ku pałacykowi a nadsłuchiwać ciekawie. Jeżeli jednak karoce u podjazdu, rozwarta, a oświetlona głąb sieni, służba, snująca się tu i owdzie, dostarczały nielada okazy i do obserwacyj, — to słuch spotykał się z zawodem — pałacyk wiał głuszą...<br />
{{tab}}Upływały godziny, woźnice drzemali na kozłach, konie zwiesiły senne łby, pałacyk wciąż bił tem samem światłem i milczał...<br />
{{tab}}Upływały godziny, woźnice drzemali na kozłach, konie zwiesiły senne łby, pałacyk wciąż bił tem samem światłem i milczał...<br />
Linia 10: Linia 10:
{{tab}}Mężczyzna wszedł za księdzem i rzucił płaszcz hajdukowi.<br />
{{tab}}Mężczyzna wszedł za księdzem i rzucił płaszcz hajdukowi.<br />
{{tab}}Ksiądz ze swej strony uwalniał się powoli z czarnej rewerendy.<br />
{{tab}}Ksiądz ze swej strony uwalniał się powoli z czarnej rewerendy.<br />
{{tab}}— Czy pani hrabina już uprzedzona? — zagadnął cicho ksiądz.<br />
{{tab}}— Sama żądała... — odrzekł mężczyzna.<br />
{{tab}}Ksiądz wskazał na przyniesione z sobą zawiniątko.<br />
{{tab}}— Niech mi pan hrabia wskaże jaką komnatkę.<br />
{{tab}}— Proszę tu...<br />
{{tab}}— Czy będzie komu posłużyć?!<br />
{{tab}}Hrabia skinął głową w milczeniu i powiódł księdza na lewo, do zacisznego saloniku. Ksiądz jął komeżkę wdziewać, stułę nakładać, a puszeczki srebrne rozstawiać.<br />
{{tab}}Hrabia wyszedł na chwilę i powrócił ze starym, skulonym we dwoje sługą...<br />
{{tab}}Porozumienie nastąpiło szybko. Sługa ruszył przodem; — śród ciszy panującej w pałacyku rozległ się drżący głos dzwonka...<br />
{{tab}}Hrabia odprowadził księdza do progu sąsiedniej komnaty, a sam zawrócił do obok położonego gabinetu.<br />
{{tab}}W gabinecie, rozświetlonym ledwie blaskami idącemi z buchającego ogniem kominka, hrabia padł na fotel i twarz ukrył w dłoniach.<br />
{{tab}}— Cóż?! — rozległo się naraz zapylanie w pobliżu hrabiego.<br />
{{tab}}Hrabia odsłonił twarz, spojrzał ku siedzącemu nieopodal mężczyźnie i rzekł.<br />
{{tab}}— Jest — przyjechał!<br />
{{tab}}Mężczyzna stęknął i oczy wpił w głownie, gorejące na kominie.<br />
{{tab}}Przez chwilę słychać było jeno trzask i prychanie iskier.<br />
{{tab}}— Gdzie — Oleś?! — zapytał z kolei hrabia.<br />
{{tab}}— Jest u księżnej!...<br />
{{tab}}— A Corvisart?!<br />
{{tab}}Miast odpowiedzi w głębi gabinetu rozległy się drobne, przyspieszone kroki, a w ślad za nimi zarysowała się niepewnie sylwetka {{korekta|jegomośc|jegomości}}