Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/421: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
→Nieskorygowana: przebudowa |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{pk|ła|skawiej}} ku niemu poglądała, aż naraz w pałacyku snać dawny ozwał się nałóg!...<br /> |
{{pk|ła|skawiej}} ku niemu poglądała, aż naraz w pałacyku snać dawny ozwał się nałóg!...<br /> |
||
{{tab}}Ulica de la Victoire zaparła oddech, stłumiła najniewinniejszy swój szmer i jęła spozierać ku pałacykowi a nadsłuchiwać ciekawie. Jeżeli jednak karoce u podjazdu, rozwarta, a oświetlona głąb sieni, służba, snująca się tu i |
{{tab}}Ulica de la Victoire zaparła oddech, stłumiła najniewinniejszy swój szmer i jęła spozierać ku pałacykowi a nadsłuchiwać ciekawie. Jeżeli jednak karoce u podjazdu, rozwarta, a oświetlona głąb sieni, służba, snująca się tu i ówdzie, dostarczały nielada okazyji do obserwacji, — to słuch spotykał się z zawodem — pałacyk wiał głuszą...<br /> |
||
{{tab}}Upływały godziny, woźnice drzemali na kozłach, konie zwiesiły senne łby, pałacyk wciąż bił tem samem światłem i milczał...<br /> |
{{tab}}Upływały godziny, woźnice drzemali na kozłach, konie zwiesiły senne łby, pałacyk wciąż bił tem samem światłem i milczał...<br /> |
||
{{tab}}Nadeszła północ, na tle oświetlonej sieni ukazał się cień mężczyzny. Cień wybiegł przed podjazd, zakrzyknął na najbliżej stojącego woźnicę, skoczył do karocy i landara z łoskotem i dudnieniem potoczyła się i znikła w gardzieli ulicy.<br /> |
{{tab}}Nadeszła północ, na tle oświetlonej sieni ukazał się cień mężczyzny. Cień wybiegł przed podjazd, zakrzyknął na najbliżej stojącego woźnicę, skoczył do karocy i landara z łoskotem i dudnieniem potoczyła się i znikła w gardzieli ulicy.<br /> |
||
Linia 7: | Linia 7: | ||
{{tab}}Landara wracała, wracała ze zdwojonym pośpiechem, dwakroć z pod kół sypnęła skrami, aż zatoczyła się gwałtownie.<br /> |
{{tab}}Landara wracała, wracała ze zdwojonym pośpiechem, dwakroć z pod kół sypnęła skrami, aż zatoczyła się gwałtownie.<br /> |
||
{{tab}}Tym razem z sieni wybiegło ku karocy dwóch hajduków i dopadło drzwiczek. Z landary wysiadł najpierw wysoki mężczyzna w płaszczu i, nie bacząc na służbę, wyciągnął rękę ku wysuwającej się za nim ciemnej postaci i pomógł jej dobyć się z landary. Zaczem mężczyzna ruszył przodem i drzwi rozwarł przed swym towarzyszem.<br /> |
{{tab}}Tym razem z sieni wybiegło ku karocy dwóch hajduków i dopadło drzwiczek. Z landary wysiadł najpierw wysoki mężczyzna w płaszczu i, nie bacząc na służbę, wyciągnął rękę ku wysuwającej się za nim ciemnej postaci i pomógł jej dobyć się z landary. Zaczem mężczyzna ruszył przodem i drzwi rozwarł przed swym towarzyszem.<br /> |
||
{{tab}}— Racz tędy pozwolić, |
{{tab}}— Racz tędy pozwolić, księżę proboszczu!<br /> |
||
{{tab}}Mężczyzna wszedł za księdzem i rzucił płaszcz hajdukowi.<br /> |
{{tab}}Mężczyzna wszedł za księdzem i rzucił płaszcz hajdukowi.<br /> |
||
{{tab}}Ksiądz ze swej strony uwalniał się powoli z czarnej rewerendy.<br /> |
{{tab}}Ksiądz ze swej strony uwalniał się powoli z czarnej rewerendy.<br /> |