Strona:Edgar Allan Poe - Nowelle (tłum. Niedźwiecki).djvu/11: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
rozchylone drzwi szyję, aby przypadkiem nie zbudzić starego ze snu. Mijała dobra godzina, nim głowę wprowadziłem ostatecznie przez szparę do tego stopnia, że mogłem dojrzeć starego w łóżku. A!... czyliż waryat potrafiłby się zdobyć na tyle cierpliwości i taką ostrożność?... Potem zaś, kiedym już głowę szczęśliwie do wnętrza pokoju wprowadził, otwierałem cicho — och! jak cichutko — jak w ogólności przezornie — aby zawiasy zbyt głośno nie zaskrzypiały, klapę latarki. Otwierałem ją jednak na tyle tylko, aby jeden jedyny cieniuchny promyczek mógł paść na sępie oko. Powtarzałem to przez siedm nocy z rzędu, za każdym razem ściśle około północy; ponieważ jednak oko było za każdym razem zamknięte, nie mogłem tedy przystąpić do dzieła, nie miałem bowiem przecież nic przeciw staremu, tylko przeciwko jego oku.<br />
rozchylone drzwi szyję, aby przypadkiem nie zbudzić starego ze snu. Mijała dobra godzina, nim głowę wprowadziłem ostatecznie przez szparę do tego stopnia, że mogłem dojrzeć starego w łóżku. A!... czyliż waryat potrafiłby się zdobyć na tyle cierpliwości i taką ostrożność?... Potem zaś, kiedym już głowę szczęśliwie do wnętrza pokoju wprowadził, otwierałem cicho — och! jak cichutko — jak w ogólności przezornie — aby zawiasy zbyt głośno nie zaskrzypiały, klapę latarki. Otwierałem ją jednak na tyle tylko, aby jeden jedyny cieniuchny promyczek mógł paść na sępie oko. Powtarzałem to przez siedm nocy z rzędu, za każdym razem ściśle około północy; ponieważ jednak oko było za każdym razem zamknięte, nie mogłem tedy przystąpić do dzieła, nie miałem bowiem przecież nic przeciw staremu, tylko przeciwko jego oku.<br />
{{tab}}Codzień rano zaś, skoro świt, wkraczałem śmiało do jego pokoju i zawiązywałem najswobodniejszą w świecie gawędkę, przemawiając don serdecznie, po imieniu, rozpytując, jak spał. Staruszek musiałby tedy być dyabelnie podejrzliwym człeczyną, by powziąć cień choćby podejrzenia, z jakiemi zamysłami ja go co noc około samej północy uśpionego obserwuję.<br />
{{tab}}Codzień rano zaś, skoro świt, wkraczałem śmiało do jego pokoju i zawiązywałem najswobodniejszą w świecie gawędkę, przemawiając doń serdecznie, po imieniu, rozpytując, jak spał. Staruszek musiałby tedy być dyabelnie podejrzliwym człeczyną, by powziąć cień choćby podejrzenia, z jakiemi zamysłami ja go co noc około samej północy uśpionego obserwuję.<br />
{{tab}}Za nadejściem ósmej nocy zabrałem się do otwarcia drzwi z większą jeszcze niżeli zazwyczaj ostrożnością. Sekundowa wskazówka zegarka porusza się szybciej, niżeli się przytem dłoń moja poruszała.
{{tab}}Za nadejściem ósmej nocy zabrałem się do otwarcia drzwi z większą jeszcze niżeli zazwyczaj ostrożnością. Sekundowa wskazówka zegarka porusza się szybciej, niżeli się przytem dłoń moja poruszała.