Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/279: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
szarzejące mury, wznoszonego wciąż z mozołem a kosztem nadzwyczajnym małego Watykanu. Dziewięć ukończonych już wież i wieżyczek, strzelało ku niebu, a niżej nad ziemią wiły się pyszne, murowanemi słupami błyszczące sztachety, okrążające dokoła podwórza pałacowe, ogrody i parki, które to ostatnie jakkolwiek nie miały jeszcze czasu stać się starożytnemi, jakość swą wynagradzały sowicie ilością, albowiem posiadały, nie wiem z pewnością ile, ale bardzo coś wiele morgów kwadratowych obwodu.<br />
szarzejące mury, wznoszonego wciąż z mozołem a kosztem nadzwyczajnym małego Watykanu. Dziewięć ukończonych już wież i wieżyczek, strzelało ku niebu, a niżej nad ziemią wiły się pyszne, murowanemi słupami błyszczące sztachety, okrążające dokoła podwórza pałacowe, ogrody i parki, które to ostatnie jakkolwiek nie miały jeszcze czasu stać się starożytnemi, jakość swą wynagradzały sowicie ilością, albowiem posiadały, nie wiem z pewnością ile, ale bardzo coś wiele morgów kwadratowych obwodu.<br />
{{tab}}Bryczka Pawełka podjeżdżając pod ściany pałacu onego, który zdała, wśród lekko tylko wzgórzystej okolicy miał pozór wyniosłej góry, wyglądała przy nim tak drobniuchną i zaledwie dostrzegalną, jak mała muszka przybiegająca pod stopy Himalai. Dostrzeżoną snać jednak została przez osoby znajdujące się we wnętrzu ceglanego olbrzyma, zaledwie bowiem Pawełek miał czas wyskoczyć z bryczki i wejść na wysoki, marmurem i złoceniami zdobny perystyl pałacu, wybiegł naprzeciw niego człek jakiś o twarzy wielce poważnej, a więcej jeszcze stroskanej i zniecierpliwionej. Był to pełnomocnik hrabiów; traktujący wtedy właśnie z izrelskimi faktorami
{{tab}}Bryczka Pawełka podjeżdżając pod ściany pałacu onego, który zdala, wśród lekko tylko wzgórzystej okolicy miał pozór wyniosłej góry, wyglądała przy nim tak drobniuchną i zaledwie dostrzegalną, jak mała muszka przybiegająca pod stopy Himalai. Dostrzeżoną snać jednak została przez osoby znajdujące się we wnętrzu ceglanego olbrzyma, zaledwie bowiem Pawełek miał czas wyskoczyć z bryczki i wejść na wysoki, marmurem i złoceniami zdobny perystyl pałacu, wybiegł naprzeciw niego człek jakiś o twarzy wielce poważnej, a więcej jeszcze stroskanej i zniecierpliwionej. Był to pełnomocnik hrabiów; traktujący wtedy właśnie z izrelskimi faktorami