Strona:Moi znajomi.djvu/073: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Status strony | Status strony | ||
- | + | Uwierzytelniona | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{tab}}Jedno tylko spojrzenie, ale ogarniające świat cały szczęścia i sławy.<br |
{{tab}}Jedno tylko spojrzenie, ale ogarniające świat cały szczęścia i sławy.<br> |
||
{{tab}}Przelotny promień zimowego słońca odbił się teraz w upojonych najwyższą pychą źrenicach starego maszynisty. Chwila ta płaciła mu za cały wiek trudów, biedy, poniewierki. Na mrozie stał w lichym wytartym surducie, a nie czuł zimna, naczczo był, a nie czuł głodu.<br |
{{tab}}Przelotny promień zimowego słońca odbił się teraz w upojonych najwyższą pychą źrenicach starego maszynisty. Chwila ta płaciła mu za cały wiek trudów, biedy, poniewierki. Na mrozie stał w lichym wytartym surducie, a nie czuł zimna, naczczo był, a nie czuł głodu.<br> |
||
{{tab}}Wtem potrącił go ktoś z przechodniów i to go przywołało do rzeczywistości. Kaputkiewicz drgnął, odwrócił głowę i spojrzał błędnym wzrokiem człowieka, który się z głębokiego snu budzi.<br |
{{tab}}Wtem potrącił go ktoś z przechodniów i to go przywołało do rzeczywistości. Kaputkiewicz drgnął, odwrócił głowę i spojrzał błędnym wzrokiem człowieka, który się z głębokiego snu budzi.<br> |
||
{{tab}}W pierwszej chwili zdawał się zgoła nie wiedzieć gdzie jest i co się z nim dzieje. Tymczasem przechodzień, tęgi, głośno sapiący, w niedźwiedziej szubie mężczyzna, cofnął się krokiem, wytrzeszczył okrągłe, cebulowate oczy, popatrzył, splunął i znowu popatrzył.<br |
{{tab}}W pierwszej chwili zdawał się zgoła nie wiedzieć gdzie jest i co się z nim dzieje. Tymczasem przechodzień, tęgi, głośno sapiący, w niedźwiedziej szubie mężczyzna, cofnął się krokiem, wytrzeszczył okrągłe, cebulowate oczy, popatrzył, splunął i znowu popatrzył.<br> |
||
{{tab}}— Albo Prosper, albo i nie Prosper — mruczał sam do siebie. — Tfu! Na psa urok! Taki chyba Prosper!<br |
{{tab}}— Albo Prosper, albo i nie Prosper — mruczał sam do siebie. — Tfu! Na psa urok! Taki chyba Prosper!<br> |
||
{{tab}}Przechylił głowę i zastąpiwszy drogę zabierającemu się do odwrotu Kaputkiewiczowi, przypatrywał mu się z blizka.<br |
{{tab}}Przechylił głowę i zastąpiwszy drogę zabierającemu się do odwrotu Kaputkiewiczowi, przypatrywał mu się z blizka.<br> |
||
{{tab}}— Prosper! Jak Pana Boga mego kocham, Prosper! — huknął wreszcie jak z beczki i {{pp|za|nim}} |
{{tab}}— Prosper! Jak Pana Boga mego kocham, Prosper! — huknął wreszcie jak z beczki i {{pp|za|nim}} |