Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/365: Różnice pomiędzy wersjami

Grobur (dyskusja | edycje)
(Brak różnic)

Wersja z 15:13, 24 cze 2018

Ta strona została przepisana.

zielone fale bez piany. Patrzy z uśmiechem na żagle, ginące w bezbrzeżnej ciszy Propontydy, i wie, że jest sam w czarownem pustkowiu, dokąd nikt przyjść nie może, i jak te muszki wesołe na białym murze, odczuwa jedynie błogość niewinną życia, słońca i spokoju.
Zbudziwszy się nagle, przypomniał sobie Julian, że się znajduje w głębi Persji, że jest cesarzem rzymskim, odpowiedzialnym za sześćdziesiąt tysięcy legionistów, że niema już bogów, że z bluźnierstwem na ustach zburzył ołtarz ofiarny! Zadrżał. Lodowaty chłód zatrząsł mu ciałem. Zdawało mu się, że leci w otchłań i nie ma się za co zatrzymać.
Nie umiał sobie zdać sprawy, czy spędził w tym półśnie godzinę, czy też dobę całą.
Wreszcie nie we śnie już, lecz na jawie, usłyszał głos wiernego niewolnika, który, wsunąwszy głowę przez zasłonę, mówił do niego:
— Boję się przeszkodzić ci, cesarzu, ale nie śmiem być nieposłusznym. Rozkazałeś, by ci dano znać bez zwłoki... Wódz Arynteusz przybył do obozu...
— Arynteusz! — zawołał, zrywając się, Julian. — Arynteusz! Sprowadź go, sprowadź natychmiast!
Był to jeden z najdzielniejszych dowódców, wysłany z oddziałem na północ dla dowiedzenia się, czy armia posiłkowa z trzydziestu tysięcy ludzi złożona, zostająca pod wodzą komesów Prokopa i Sebastyana, nie przybywa, według rozkazu, z wojskami sprzymierzeńca Arsacesa, aby się złączyć z cesarzem pod murami Ktezyfonu. Julian oddawna wyczekiwał tych posiłków, od których zawisły losy armii głównej.
— Sprowadź go! — zawołał cesarz — sprowadź go... Co prędzej! Albo nie... Ja sam...