Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/367: Różnice pomiędzy wersjami

Grobur (dyskusja | edycje)
(Brak różnic)

Wersja z 15:19, 24 cze 2018

Ta strona została przepisana.

drzami, przypominała czaszkę trupią. Ale oczy miał błyszczące rozumem i stanowczością:
Odziany był w kosztowną suknię z sogdyańskiego jedwabiu barwy ognistej i mówił łamanym językiem greckim. Towarzyszyli mu dwaj niewolnicy.
Pers nazwał się Artabanem. Opowiedział, że jest satrapą, którego oszkalowano przed Saporem i okaleczono na torturach, i że przybył do Rzymian szukać pomsty na królu.
— O Panie świata! — mówił Artaban z przesadą i pochlebstwem — wydam ci Sapora ze skrępowanemi rękoma i nogami, niby jagnię ofiarne. Doprowadzę cię nocą do obozu, cichutko, cichutko nakryjesz ręką króla, złapiesz go, jak dzieci łapią w dłoń pisklęta. Tylko posłuchaj Artabana! Artaban wszystko może! Artaban zna tajemnice królu...
— Czegóż ode mnie oczekujesz? — zapytał Julian.
— Zemsty!.. Chodź ze mną!
— Dokąd?
— Na północ... przez pustynię... trzysta dwadzieścia pięć parasang, potem przez góry na wschód, prosto na Suzę i Hekbatanę!
I Pers wskazywał ręką widnokrąg.
— Tam! tam! — powtarzał, niespuszczając oczu z Juliana.
— Cesarzu! — szepnął Hormizda Julianowi do ucha: — strzeż się!.. Człowiek ten ma złe wejrzenie! To czarownik... zbój, albo — kto wie — może co gorszego... Nieraz nocą w tych stronach dzieją się złe rzeczy... Odpędź go, nie słuchaj!
Cesarz na słowa Hormizdy nie zwrócił uwagi.
Czuł na sobie dziwną władzę błagalnego i przenikliwego spojrzenia Persa.