Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/397: Różnice pomiędzy wersjami

Grobur (dyskusja | edycje)
(Brak różnic)

Wersja z 16:11, 25 cze 2018

Ta strona została przepisana.

Ten sam ulicznik, który dawaniej rysował na ścianach karykatury Juliana, obecnie gwizdał, klaszcząc w dłonie, wywracał koziołki w piasku i krzyczał:
— Zginął, zginął dzik okrutny, pustoszyciel winnicy Pańskiej!
Powtarzał te zasłyszane wyrazy, które wydawały mu się tem większą obelgą, że znaczenia ich nie rozumiał.
Jakaś zgarbiona staruszka w łachmanach, mieszkająca w wilgotnej norze na brudnem przedmieściu, jak stonoga, wypełzła również na słońce, używając święta, potrząsała kijem i wykrzykiwała drżącym głosem:
— Zginął Julian! Zginął ten nędznik!
Wesołość świąteczna odbijała się nawet w szeroko otwartych ze zdziwienia oczętach niemowlęcia, które trzymała na ręku śniada wychudła robotnica z fabryki purpury. Matka dała mu placuszek z miodu. Widząc jaskrawe stroje w słońcu, dziecię machało rączkami w zachwycie i nagle odwracało szybko pulchną zamazaną miodem twarzyczkę i uśmiechało się figlarnie, jak gdyby rozumiało wszystko, tylko powiedzieć nie chciało. A matka z dumą myślała, że rozumny chłopiec bierze udział w radości pobożnych z powodu zgonu Potępionege.
Smutek bezbrzeżny ogarniał serce Anatola. Szedł jednak coraz dalej, ciekawością zdjęty. Idąc Singonem, zbliżył się do świątyni katedralnej. Tam ujrzał wychodzącego z bazyliki urzędnika kwestury, Marka Auzoniusza, w towarzystwie dwóch niewolników, którzy kułakami torowali mu drogę w tłumie.
— Co to jest? — dziwił się Anatol. — I ten wróg galilejczyków tutaj?
Fijoletową chlamidę Auzoniusza i nawet pantofle jego ponsowe zdobiły wyszywane złotem krzyże.