Strona:Maria Konopnicka - Na normandzkim brzegu.djvu/75: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Skorygowana
+
Uwierzytelniona
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
Oddalenie wszakże statku było tak znaczne, iż zmierzywszy je wzrokiem, puścił korbę, machnął ręką i targnąwszy sznurem, uderzył w dzwon na trwogę.<br />
Oddalenie wszakże statku było tak znaczne, iż zmierzywszy je wzrokiem, puścił korbę, machnął ręką i targnąwszy sznurem, uderzył w dzwon na trwogę.<br>
{{tab}}Natychmiast uciszyło się w tłumie. Wszyscy poklękali, mężczyźni odkryli głowy i pod hukiem morza zaczęto odmawiać litanię za ginących, z tą śmiertelną prostotą i powagą, która cechuje rzeczy ostateczne.<br />
{{tab}}Natychmiast uciszyło się w tłumie. Wszyscy poklękali, mężczyźni odkryli głowy i pod hukiem morza zaczęto odmawiać litanię za ginących, z tą śmiertelną prostotą i powagą, która cechuje rzeczy ostateczne.<br>
{{tab}}Tylko krzyk matki, krzyk rodzących wnętrzności bił z pośrodka tych spokojnych głosów, ostry, rozdzierający, pełny bezsilnej rozpaczy.<br />
{{tab}}Tylko krzyk matki, krzyk rodzących wnętrzności bił z pośrodka tych spokojnych głosów, ostry, rozdzierający, pełny bezsilnej rozpaczy.<br>
{{tab}}A kiedy tak mówiono tę straszną litanię, zdawało się, że tam, pod zamkniętym pokładem miotanego wichrem statku, ludzie też klęczą i do Boga krzyczą. Ale statek trzymał się jeszcze, pomimo utraty masztu.<br />
{{tab}}A kiedy tak mówiono tę straszną litanię, zdawało się, że tam, pod zamkniętym pokładem miotanego wichrem statku, ludzie też klęczą i do Boga krzyczą. Ale statek trzymał się jeszcze, pomimo utraty masztu.<br>
{{tab}}Teraz jednak był to już tylko martwy, niekształtny kadłub, który lada chwila miał uledz ostatecznemu rozbiciu.<br />
{{tab}}Teraz jednak był to już tylko martwy, niekształtny kadłub, który lada chwila miał uledz ostatecznemu rozbiciu.<br>