Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/144: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Anwar2 (dyskusja | edycje)
drobne redakcyjne
 
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{c|'''<noinclude>17.&nbsp;</noinclude>Ossowa Felińskiego.'''}}<br />
{{c|'''{{tns|17.&nbsp;}} Ossowa Felińskiego.'''|w=130%|po=30px}}
{{---|40}}<br />
{{---|40}}<br>
{{tab}}Przebywszy długie i szerokie lasy, trochę piasku, trochę biota, napatrzywszy się sosen, któremi się tak brzydzę jak czerotem i piaskiem, zbliżałem się wreszcie do Ossowéj. Po drodze mijałem Stepanhorod, osadę wśród najdzikszego Polesia leżącą, prawdziwie nie piękną, lub tak przynajmniéj dziwnie piękną, że jéj wdzięku dopatrzyć się trudno, cały bowiem ten obraz składa się tylko z głównych pierwiastków piasku, błota i sosen. Z tego materyału żaden jeniusz w świecie, nic prócz pustyni nie utworzy. Ożyw ją, czém chcesz, budowami, ludźmi, zwierzęty, będzie to zawsze smutna tylko pustynia. Ale daj mi brzozy, dęby, doliny, wzgórza, staw lub rzeczułkę czystą; choćby tam ludzi, choćby tam muchy nie było, już to pustynia nie będzie. Na nieszczęście w głuchém Polesiu rzadko ujrzéć innego składu obraz, wszędzie piasek, błoto i sosny zajmują na przemian przestrzenie i szpecą.<br />
{{tab}}Przebywszy długie i szerokie lasy, trochę piasku, trochę biota, napatrzywszy się sosen, któremi się tak brzydzę jak czerotem i piaskiem, zbliżałem się wreszcie do Ossowéj. Po drodze mijałem Stepanhorod, osadę wśród najdzikszego Polesia leżącą, prawdziwie nie piękną, lub tak przynajmniéj dziwnie piękną, że jéj wdzięku dopatrzyć się trudno, cały bowiem ten obraz składa się tylko z głównych pierwiastków piasku, błota i sosen. Z tego materyału żaden jeniusz w świecie, nic prócz pustyni nie utworzy. Ożyw ją, czém chcesz, budowami, ludźmi, zwierzęty, będzie to zawsze smutna tylko pustynia. Ale daj mi brzozy, dęby, doliny, wzgórza, staw lub rzeczułkę czystą; choćby tam ludzi, choćby tam muchy nie było, już to pustynia nie będzie. Na nieszczęście w głuchém Polesiu rzadko ujrzéć innego składu obraz, wszędzie piasek, błoto i sosny zajmują na przemian przestrzenie i szpecą.<br />
{{tab}}Często dzień cały, podróżny nie ma gdzie okiem spocząć na czém weselszém. To czyni podróż niektóremi stronami Polesia bardzo nudną. Spojrzysz w dół, pod twemi nogami obsuwa się piasek żółty, nagi, nie pokryty żadną roślinką, posypany tylko zwierzchu żółtemi igłami i szyszkami sosen. Przed tobą wyciągają się długie groble i tak zwane nakoty, a po obu ich stronach kępiaste puste błoto, na którém stożyska lub stogi pojedyńczo stoją i trawa gruba, szorstka kołysze się powoli od wiatru. Gdzieniegdzie przez rów pluszcze się wąż lub piskorz, a nad nim ulatuje sroka, wrona, krzykliwy bekas lub żałobliwie piszcząca czajka. Sosny, które otaczają błoto, nie są to owe piękne drzewa proste, bez gałęzi od spodu, z wierzchu uwieńczone koroną gęsto splecionych gałęzi; lecz krzywe, chore, mdłe; najczęściéj podsmalone pożarem od spodu, pół-czarne, pół-bladozielone, wynędzniałe jak ludzie na złym karmie i w złéj doli. Zważcie tedy, czy te strony Polesia, w których pejzaż składa się z tych tylko jednostajnych pierwiastków, mogą być piękne? Lecz razem nie myślcie, żeby całe Polesie takiém było. Są w niém i bardzo piękne
{{tab}}Często dzień cały, podróżny nie ma gdzie okiem spocząć na czém weselszém. To czyni podróż niektóremi stronami Polesia bardzo nudną. Spojrzysz w dół, pod twemi nogami obsuwa się piasek żółty, nagi, nie pokryty żadną roślinką, posypany tylko zwierzchu żółtemi igłami i szyszkami sosen. Przed tobą wyciągają się długie groble i tak zwane nakoty, a po obu ich stronach kępiaste puste błoto, na którém stożyska lub stogi pojedyńczo stoją i trawa gruba, szorstka kołysze się powoli od wiatru. Gdzieniegdzie przez rów pluszcze się wąż lub piskorz, a nad nim ulatuje sroka, wrona, krzykliwy bekas lub żałobliwie piszcząca czajka. Sosny, które otaczają błoto, nie są to owe piękne drzewa proste, bez gałęzi od spodu, z wierzchu uwieńczone koroną gęsto splecionych gałęzi; lecz krzywe, chore, mdłe; najczęściéj podsmalone pożarem od spodu, pół-czarne, pół-bladozielone, wynędzniałe jak ludzie na złym karmie i w złéj doli. Zważcie tedy, czy te strony Polesia, w których pejzaż składa się z tych tylko jednostajnych pierwiastków, mogą być piękne? Lecz razem nie myślcie, żeby całe Polesie takiém było. Są w niém i bardzo piękne