Strona:Artur Conan Doyle-Groźny cień.djvu/235: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Pywikibot touch edit |
Nie podano opisu zmian |
||
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
<section begin="r14"/>{{pk|ode|szliśmy}}, pozostawiając na stratowanem polu zwłoki dwóch ludzi, którym Przeznaczenie tak dziwnie poplątało życie, a teraz łączyło w śmierci.<br |
<section begin="r14"/>{{pk|ode|szliśmy}}, pozostawiając na stratowanem polu zwłoki dwóch ludzi, którym Przeznaczenie tak dziwnie poplątało życie, a teraz łączyło w śmierci.<br> |
||
{{tab}}I leżeli spokojni, cisi i tak blizko, że ręka Szkota dotykała prawie dłoni nienawistnego Francuza, — na przesiąkłem krwią zboczu, tuż {{Korekta|kolo|koło}} tak pięknego wczoraj jeszcze Hougoumonf’u.<br |
{{tab}}I leżeli spokojni, cisi i tak blizko, że ręka Szkota dotykała prawie dłoni nienawistnego Francuza, — na przesiąkłem krwią zboczu, tuż {{Korekta|kolo|koło}} tak pięknego wczoraj jeszcze Hougoumonf’u.<br> |
||
{{tab}}Dziś śmierć tu królowała, ruiny i zgliszcza.<br |
{{tab}}Dziś śmierć tu królowała, ruiny i zgliszcza.<br> |
||
<br |
<br><br>{{---}}<br><br><section end="r14"/> |
||
<section begin="r15"/> |
<section begin="r15"/>{{c|ROZDZIAŁ PIĘTNASTY.|w=150%}} |
||
{{---|40}} |
{{---|40|przed=20px|po=20px}} |
||
{{c|'''Jak się wszystko to skończyło.'''|w=120%|po=20px}} |
|||
{{tab}}Zbliżam się oto ku końcowi opisywanych przez siebie wypadków i napełnia mię to szczerem zadowoleniem, — gdyż, rozpoczynając owo opowiadanie z dni minionych, — zabierałem się do niego ze spokojem, łudząc się, że znalazłem pożyteczne i miłe zajęcie na długie {{Korekta|wieczoczory|wieczory}} letnie. Ale nie obliczyłem się z siłami. Musiałem tylko rozranić dawne, nawpół uśpione bóle, dawne nawpół zapomniane cierpienia i dusza mi teraz krwawi, jak skóra nieumiejętnie ostrzyżonej owcy.<br |
{{tab}}Zbliżam się oto ku końcowi opisywanych przez siebie wypadków i napełnia mię to szczerem zadowoleniem, — gdyż, rozpoczynając owo opowiadanie z dni minionych, — zabierałem się do niego ze spokojem, łudząc się, że znalazłem pożyteczne i miłe zajęcie na długie {{Korekta|wieczoczory|wieczory}} letnie. Ale nie obliczyłem się z siłami. Musiałem tylko rozranić dawne, nawpół uśpione bóle, dawne nawpół zapomniane cierpienia i dusza mi teraz krwawi, jak skóra nieumiejętnie ostrzyżonej owcy.<br> |
||
{{tab}}Jeśli więc szczęśliwie dobiję do portu, postanawiam do końca życia nie tknąć niewdzięcznego pióra. Z początku oto klei się wszystko samo, tak gładko, jakbyś zstępował w łożysko łagodnie toczącego swe wody strumienia, — a potem — ani się spostrzeżesz, kiedy noga się zapadnie w jakąś dziurę i — masz dyable kaftan! Morduj się, zanim się wygrzebiesz!<br |
{{tab}}Jeśli więc szczęśliwie dobiję do portu, postanawiam do końca życia nie tknąć niewdzięcznego pióra. Z początku oto klei się wszystko samo, tak gładko, jakbyś zstępował w łożysko łagodnie toczącego swe wody strumienia, — a potem — ani się spostrzeżesz, kiedy noga się zapadnie w jakąś dziurę i — masz dyable kaftan! Morduj się, zanim się wygrzebiesz!<br><section end="r15"/> |