Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/358: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
m formatowanie tekstu |
|||
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 4: | Linia 4: | ||
{{tab}}A tymczasem pomiędzy ludźmi zapanowała cisza ponura i mroki zaległy nad światem, ku wielkiej uciesze niewielu. Jedni z nich rośli w brzuchy, inni tarzali się w nadmiarze użycia, jeszcze inni w bydlęcej bezmyślności, o której powiadali, że bez niej nie ma po śmierci zbawienia. Pośród ciemności, gdzieś w oddaleniu, zamajaczyło niekiedy światło czerwone i gasło znowu. Wtedy posiadaczom brzucha i wychwalaczom bezmyślności robiło się nieprzyjemnie, a na zapytanie dzieci swoich, co to za łuna, odpowiadali, że tam goreje ognisko nieszczęścia ludzkiego i człowieka, który puści się w drogę ku niemu, oczekuje los ćmy, latającej nad lampą. W ciemnościach tych tłoczyły się jeszcze tłumy a inne a liczne, bezmyślne od pracy nadmiernej, wynędzniałe od głodu, bojące się nawet przed sobą zdradzać się z niektóremi swojemi myślami. Pomiędzy nimi błąkało się podanie, że niegdyś żyła ''Idea'', która głośno marzyła o szczęściu powszechnem i prowadziła ludzi ku owym światłom czerwonym, które są łuną od ogniska braterstwa wzajemnego. Zgładzono ją jednak ze świata. Teraz obawiano się nawet mówić o niej. Ludzie brzuchaci poznawali takich marzycieli o dawnej przeszłości po hardem obejściu i kłanianiu się nie dość pokornem, i jako złoczyńców usuwali ze świata.<br> |
{{tab}}A tymczasem pomiędzy ludźmi zapanowała cisza ponura i mroki zaległy nad światem, ku wielkiej uciesze niewielu. Jedni z nich rośli w brzuchy, inni tarzali się w nadmiarze użycia, jeszcze inni w bydlęcej bezmyślności, o której powiadali, że bez niej nie ma po śmierci zbawienia. Pośród ciemności, gdzieś w oddaleniu, zamajaczyło niekiedy światło czerwone i gasło znowu. Wtedy posiadaczom brzucha i wychwalaczom bezmyślności robiło się nieprzyjemnie, a na zapytanie dzieci swoich, co to za łuna, odpowiadali, że tam goreje ognisko nieszczęścia ludzkiego i człowieka, który puści się w drogę ku niemu, oczekuje los ćmy, latającej nad lampą. W ciemnościach tych tłoczyły się jeszcze tłumy a inne a liczne, bezmyślne od pracy nadmiernej, wynędzniałe od głodu, bojące się nawet przed sobą zdradzać się z niektóremi swojemi myślami. Pomiędzy nimi błąkało się podanie, że niegdyś żyła ''Idea'', która głośno marzyła o szczęściu powszechnem i prowadziła ludzi ku owym światłom czerwonym, które są łuną od ogniska braterstwa wzajemnego. Zgładzono ją jednak ze świata. Teraz obawiano się nawet mówić o niej. Ludzie brzuchaci poznawali takich marzycieli o dawnej przeszłości po hardem obejściu i kłanianiu się nie dość pokornem, i jako złoczyńców usuwali ze świata.<br> |
||
{{tab}}Jedynie śmiech złych chochlików rozlegał się głośno wśród uczt jednych i głodu innych. |
{{tab}}Jedynie śmiech złych chochlików rozlegał się głośno wśród uczt jednych i głodu innych. |
||
{{***2||50%|25}} |
{{***2||50%|25|przed=1em|po=1em}} |
||
<br><br> |