Strona:Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891).pdf/547: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
→Przepisana: — |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 3: | Linia 3: | ||
{{---|40}} |
{{---|40}} |
||
[[Plik:Maria Szeliga.jpg|left|140px]]<br> |
[[Plik:Maria Szeliga.jpg|left|140px]]<br> |
||
{{f*|w=200%|J}}uż |
{{f*|w=200%|J}}uż zdala słysząc jego kroki na wschodach, ciężkie, niepewne, i głos ochrypły, nucący jakąś piosenkę pijacką, poznała grozę nowego nieszczęścia.<br> |
||
{{tab}}Karol wracał z szynku, gdzie zapewne aż do ostatniego centyma strwonił całotygodniowy zarobek. Dreszcz przebiegł nieszczęśliwą; instynktownie obejrzała się na dwoje starszych dzieci, śpiących w łóżeczku: najmłodsze niemowlę śpiesznie do kołyski złożyła i stojąc na środku izdebki, o stół oparta, wybladła, przygnębiona, czekała.<br> |
{{tab}}Karol wracał z szynku, gdzie zapewne aż do ostatniego centyma strwonił całotygodniowy zarobek. Dreszcz przebiegł nieszczęśliwą; instynktownie obejrzała się na dwoje starszych dzieci, śpiących w łóżeczku: najmłodsze niemowlę śpiesznie do kołyski złożyła i stojąc na środku izdebki, o stół oparta, wybladła, przygnębiona, czekała.<br> |
||
{{tab}}Drzwi się otwarły z trzaskiem. Karol, z miną butną, z czapką z czoła zsuniętą, z rękami w kieszeniach, wołał już od progu:<br> |
{{tab}}Drzwi się otwarły z trzaskiem. Karol, z miną butną, z czapką z czoła zsuniętą, z rękami w kieszeniach, wołał już od progu:<br> |
||
Linia 13: | Linia 13: | ||
{{tab}}— A ''to'', rzekł, wskazując na obrączkę złotą na jej palcu.<br> |
{{tab}}— A ''to'', rzekł, wskazując na obrączkę złotą na jej palcu.<br> |
||
{{tab}}— To... powtórzyła, nie rozumiejąc.<br> |
{{tab}}— To... powtórzyła, nie rozumiejąc.<br> |
||
{{tab}}— No tak, ''to''. |
{{tab}}— No tak, ''to''. Weź i zastaw, albo sprzedaj, ale daj mi jeść, bom głodny. Tylko żwawo!<br> |
||
{{tab}}— Niedoczekanie twoje! — krzyknęła kobieta, wyrywając rękę. — Prawda, żeś nędznik ostatni i bodajem była skonała, zanim ten ślubny pierścień na palec mi włożono. Ale teraz już trudno; zastawiać go, ani sprzedawać nie będę. — choćby dla oka ludzkiego.<br> |
{{tab}}— Niedoczekanie twoje! — krzyknęła kobieta, wyrywając rękę. — Prawda, żeś nędznik ostatni i bodajem była skonała, zanim ten ślubny pierścień na palec mi włożono. Ale teraz już trudno; zastawiać go, ani sprzedawać nie będę. — choćby dla oka ludzkiego.<br> |
||
{{tab}}— Co? ty mnie, mężowi, będziesz opór stawiała? — wrzasnął pijak rozwścieczony, — za mną racja, za mną prawo! Jeszczeby tego brakowało, żeby nas baby za łeb wodziły! Daj zaraz, bo jak nie...<br> |
{{tab}}— Co? ty mnie, mężowi, będziesz opór stawiała? — wrzasnął pijak rozwścieczony, — za mną racja, za mną prawo! Jeszczeby tego brakowało, żeby nas baby za łeb wodziły! Daj zaraz, bo jak nie...<br> |