Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/618: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Matlin (dyskusja | edycje)
m Matlin przeniósł stronę Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/620 na Strona:PL Sue - Żyd wieczny tułacz.djvu/618, bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem
Wydarty (dyskusja | edycje)
Nie podano opisu zmian
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 9: Linia 9:
{{tab}}— W zamku Cardoville?... być może... w rzeczy samej, byłem tam podczas tego wypadku.<br>
{{tab}}— W zamku Cardoville?... być może... w rzeczy samej, byłem tam podczas tego wypadku.<br>
{{tab}}— W owym dniu zawołałem na pana po nazwisku. Pan zapytałeś mnie, czego żądam... ja zaś odpowiedziałem: ''teraz niczego nie żądam... bracie... później wiele żądać będę''... Nadszedł czas... przychodzę żądać od pana wiele...<br>
{{tab}}— W owym dniu zawołałem na pana po nazwisku. Pan zapytałeś mnie, czego żądam... ja zaś odpowiedziałem: ''teraz niczego nie żądam... bracie... później wiele żądać będę''... Nadszedł czas... przychodzę żądać od pana wiele...<br>
{{tab}}— Mój kochany panie pragnąłbym wiedzieć wprzód, z kim mam przyjemność mówić?... wszedłeś tu pan pod pozorem posłannictwa od pana Josue Van-Dael... czcigodnego negocjanta w Batawji, i...<br>
{{tab}}— Mój kochany panie pragnąłbym wiedzieć wprzód, z kim mam przyjemność mówić?... wszedłeś tu pan pod pozorem posłannictwa od pana Josue Van-Dael... czcigodnego negocjanta w Batawji, i...<br><ref>{{Przypiswiki|Brakująca str. 619 i 620 przepisana z wydania „Żyd wieczny tułacz“ Eugène Sue, Tom II, Wydawnictwo Biblioteki Rodzinnej 1929 r., str. 289-290}}</ref> <span style="background-color:white; color:gray;">
{{tab}}— Znasz pan pismo pana Jozue?<br>
{{tab}}— Znam je bardzo dobrze.<br>
{{tab}}— Przypatrz się pan...<br>
{{tab}}Metys wydobył z kieszeni długą depeszę, którą skradł Mahalowi, kantrabandziście jawańśkiemu, zadusiwszy go pad Batawją; podsunął ją pod oczy Rodina.<br>
{{tab}}— W rzeczy samej jest to pismo pana Van-Daela — odezwał się Rodin i sięgnął ręką po list, który jednak szybko i zręcznie cofnął Faryngea.<br>
{{tab}}— Mój panie, dziwny masz sposób wypełniania danych ci zleceń — rzekł Rodin. — Ponieważ list ten do mnie jest adresowany, i ponieważ powierzył ci go pan Jozue...<br>
{{tab}}— Ten list bynajmniej nie był mi powierzony przez pana Jozue.<br>
{{tab}}— Jakim więc sposobem dostał się do rąk twoich?<br>
{{tab}}— Pewien jawański kontrabandzista zdradził mnie; pan Jozue wyrobił temu człowiekowi przejazd do Amsterdamu i dał mu ten list. Ja zadusiłem kantrabandzistę, zabrałem mu list, popłynąłem tym samym statkiem... i tu stanąłem...<br>
{{tab}}Dusicieli opowiadał to chełpliwym tonem; jego dziki nieustraszony wzrok nie zmieszał się przed przenikliwym wzrokiem Rodina.<br>
{{tab}}Faryngea mniemał, że zadziwi lub przestraszy Rodina temi zbójeckiemi przechwałkami; lecz mocno się zdziwił, widząc, że Rodin zawsze obojętny, zawsze zimny jak trup, rzekł mu spokojnie:<br>
{{tab}}— Aha!... czy to tak duszą ludzi w Indjach?<br>
{{tab}}— I gdzieindziej podobnież... — odparł Faryngea, z szyderczym uśmiechem.<br>
{{tab}}— Nie obce mi się uwierzyć... ale wydajesz się dziwnie szczerym człowiekiem... Jakże się nazywasz?<br>
{{tab}}— Faryngea.<br>
{{tab}}— A więc, panie Faryngeo, co zamierzasz zrobić?...<br>
{{tab}}— Zabrałeś przez haniebną zdradę list... wahasz się oddać mi go... Cóż to znaczy?<br>
{{tab}}— To, że go czytałem... i że mi może się przydać.<br>
{{tab}}— Jakto! czytałeś go? — zawołał zmieszany na chwilę Rodin. — I cóż użytecznego dla siebie wyczytałeś w liście pana Van-Dael’a?<br>
{{tab}}— Wyczytałem, mój bracie... że jesteś również jak ja, synem Dobrego Dzieła.<br>
{{tab}}— O jakiemże to dobrem dziele mówisz?<br>
{{tab}}Faryngea odpowiedział tonem szyderczej ironji.<br>
{{tab}}— Van-Dael pisze do ciebie w swym liście:<br>
{{tab}}„Posłuszeństwo i odwaga, sekret i cierpliwość, dostęp i śmiałość, zgoda i wzajemne poświęcenie się między nami, oto przymioty nasze i nasze cnoty: naszą ojczyzną jest świat cały, naszą rodziną bracia nasi, a królową Rzym“.<br>
{{tab}}— Być może, ale cóż stąd wnosisz?<br>
{{tab}}— Że nasze dzieło, podobnie jak wasze, mój bracie, ma świat za ojczyznę; podobnie jak wy, za rodzinę uważamy naszych braci, a za królowę Bohwanją.<br>
{{tab}}— Nie znam tej świętej — rzekł Radin uniżenie.<br>
{{tab}}— Jest to nasz Rzym — objaśnił Dusiciel, i mówił dalej: — Jozue pisze jeszcze do ciebie o członkach waszego dobrego dzieła, którzy rozproszeni po całej kuli ziemskiej, pracują dla chwały Rzymu, waszej królowej. Nasi bracia także pracują w różnych krajach dla chwały Bohwanji.<br>
{{tab}}— A któż to są, panie Faryngeo?<br>
{{tab}}— Ludzie śmiali, odważni, cierpliwi, podstępni, zdradliwi, uporczywi, którzy dla powodzenia dobrego dzieła, poświęcają swój kraj, swego ojca, matkę, siostrę i brata, i
którzy uważają za nieprzyjaciół wszystkich do ich towarzystwa nie należących!<br>
{{tab}}— Zdaje mi się, że wiele być musi dobrego w duchu wyłącznie religijnym waszego dzieła... tylko poznaćby potrzeba cel jego i środki.<br></span>