Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/218: Różnice pomiędzy wersjami

Wydarty (dyskusja | edycje)
(Brak różnic)

Wersja z 19:12, 7 gru 2019

Ta strona została przepisana.

tu w więzieniu ze mną jedna staruszka, aż wszystkim dziwno... Taka dobra starowina i siedzi nie wiadomo za co, i jej syn także. Wszyscy wiedzą, że niewinni, a ich skazali za podpalenie i siedzą. Dowiedziała się ta staruszka, że ja pana znam i powiada: Rzeknij mu słowo, niech, powiada, syna mego ten pan wywoła, to on mu wszystko rozpowie. Ich nazwisko „Meńszowie.” Cóż zrobi pan? Taka dobra staruszka, widać zaraz, że nic niewinna. Pan kochany postara się o to — rzekła, spoglądając na niego ze spuszczonemi oczyma i uśmiechając się.
— Dobrze, dowiem się, zrobię — rzekł Niechludow, dziwiąc się coraz więcej jej śmiałości. Ale chciałbym pomówić z panią o moim interesie. Pamięta pani, co jej mówiłem ostatnim razem?
— Pan dużo rzeczy mówiłeś. Co pan mówił ostatnim razem? — rzekła, nie przestając uśmiechać się i głowę to w jedną, to w drugą stronę pochylać.
— Mówiłem, żem przyszedł prosić panią o przebaczenie.
— No więc co? Przebaczyć, przebaczyć. Na co się to przyda... Pap lepiejby...
— Mówiłem, że chcę zmazać winę moją — ciągnął dalej Niechludow — i nie słowami tylko, lecz uczynkiem. Postanowiłem ożenić się z panią.
Na twarzy Kasi odmalowało się przerażenie. Skośne jej oczy zatrzymały się niby patrząc, a nie patrząc na niego.
— A to dlaczego znów tak się zachciało — rzekła, marszcząc czoło groźnie.
— Czuję, że wobec Boga powinienem to uczynić.
— Jakiego pan tam Boga wynalazł? Wszystko pan mówisz nie do rzeczy. Boga? Jakiego