Strona:W. M. Thackeray - Targowisko próżności T1.djvu/159: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
→‎Uwierzytelniona: @Maire, @Joanna Le i reszta chyba dla was...
 
Status stronyStatus strony
-
Skorygowana
+
Uwierzytelniona
Nagłówek (noinclude):Nagłówek (noinclude):
Linia 1: Linia 1:
{{c|155}}{{---|40}}
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
do nieprzyjaciela i utkwiła w niego wzrok przenikliwy. Potem podrzucając w ręku bilecik, przypominający formę kapelusza stosowanego, rzuciła go w kominek, ukłoniła się poważnie i wróciła do fortepianu.<br>
do nieprzyjaciela i utkwiła w niego wzrok przenikliwy. Potem podrzucając w ręku bilecik, przypominający formę kapelusza stosowanego, rzuciła go w kominek, ukłoniła się poważnie i wróciła do fortepianu.<br>
{{tab}}Rawdon Crawley nie posiadał się ze złości, gdy tymczasem Rebeka śpiewała raźniej i weselej niż {{korekta|przedtem|przedtem.}}<br>
{{tab}}Rawdon Crawley nie posiadał się ze złości, gdy tymczasem Rebeka śpiewała raźniej i weselej niż {{Korekta|przedtem|przedtem.}}<br>
{{tab}}Pani pastorowa, Bute Crawley, była kobietą wielkiej duszy. Nietylko bowiem miała być uprzejmą dla guwernantki, wdzierającej widocznie do serca ciotki Matyldy, ale nawet okazywała wiele uczucia dla Rawdona, który, jak wiemy, okradał pastora ze spadku po ukochanej siostrze. Przywiązanie to tak się wzmagało silnie, że pastorowa nie mogła się obejść bez swego bratańca, który odrzucał również zaprosiny pana Fuddlestona, wyrzekał się polowania i objadów z oficerami, stojącymi w Mudbury, a to wszystko dla przyjemności przesiadywania na plebanji, gdzie ciotka Matylda towarzyszyła mu zawsze. Miss Sharp musiała naturalnie towarzyszyć swoim uczennicom, bo mama tych panienek była ciągle niezdrowa. Wieczorem wszyscy wracali piechotą przez łąkę i lasek cienisty, wyjąwszy ciotkę Matyldę, która wolała jechać powozem.<br>
{{tab}}Pani pastorowa, Bute Crawley, była kobietą wielkiej duszy. Nietylko bowiem miała być uprzejmą dla guwernantki, wdzierającej widocznie do serca ciotki Matyldy, ale nawet okazywała wiele uczucia dla Rawdona, który, jak wiemy, okradał pastora ze spadku po ukochanej siostrze. Przywiązanie to tak się wzmagało silnie, że pastorowa nie mogła się obejść bez swego bratańca, który odrzucał również zaprosiny pana Fuddlestona, wyrzekał się polowania i objadów z oficerami, stojącymi w Mudbury, a to wszystko dla przyjemności przesiadywania na plebanji, gdzie ciotka Matylda towarzyszyła mu zawsze. Miss Sharp musiała naturalnie towarzyszyć swoim uczennicom, bo mama tych panienek była ciągle niezdrowa. Wieczorem wszyscy wracali piechotą przez łąkę i lasek cienisty, wyjąwszy ciotkę Matyldę, która wolała jechać powozem.<br>
{{tab}}— Oh! gwiazdy! cudne gwiazdy! — mówiła Rebeka, wznosząc ku niebu błyszczące swe oczy. Zdaje mi się doprawdy że nie jestem na ziemi kiedy na nie patrzę.<br>
{{tab}}— Oh! gwiazdy! cudne gwiazdy! — mówiła Rebeka, wznosząc ku niebu błyszczące swe oczy. Zdaje mi się doprawdy że nie jestem na ziemi kiedy na nie patrzę.<br>