Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/383: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Anagram16 (dyskusja | edycje)
Nowa strona
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Nagłówek (noinclude):Nagłówek (noinclude):
Linia 1: Linia 1:
{{Numeracja stron|''370''||''CHIMERA''}}
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
<section begin="s383g"/><poem>
<poem>
Rany odyńca, co krwią broczy ziemię, —
Rany odyńca, co krwią broczy ziemię, —
Niż gdy w złośliwej satyrze zatrącę
Niż gdy w złośliwej satyrze zatrącę


Nędzne pismaków i świętoszków plemię!
Nędzne pismaków i świętoszków plemię!
</poem><br>
</poem><br>
<br><br><section end="s383g"/>
<section begin="s383s"/>{{c|WÓŁ.|po=20px}}
<poem>
Kocham cię, dobry wole; ty wlewasz mi w łono
Błogi spokój, uczucie potęgi pogodnej,
Czy to stoisz poważnie, jak posąg, z wpatrzoną
Źrenicą w niezmierzony pas pól wolny, płodny,


Czy też w jarzmie, pług ciągnąc, z głową pochyloną
{{c|WÓŁ.}}
Idziesz, miarkując krok swój z krokiem człeka zgodny:
<poem>
On pogania cię, kłuje, — czemu cię skarcono,
Kocham cię, dobry wole; ty wlewasz mi w łono
Zdajesz się pytać, wzrok nań zwracając łagodny.
Błogi spokój, uczucie potęgi pogodnej,
Czy to stoisz poważnie, jak posąg, z wpatrzoną
Źrenicą w niezmierzony pas pól wolny, płodny,


Z wilgotnych, czarnych nozdrzy twych, smugą w przezroczu
Czy też w jarzmie, pług ciągnąc, z głową pochyloną
Widzialną, płynie oddech; jako pieśń wesoła,
Idziesz, miarkując krok swój z krokiem człeka zgodny:
Przeciągłe ryki w jasnem powietrzu gdzieś giną;
On pogania cię, kłuje, — czemu cię skarcono,
Zdajesz się pytać, wzrok nań zwracając łagodny.


A w słodyczy poważnych, błękitnych twych oczu
Z wilgotnych, czarnych nozdrzy twych, smugą w przezroczu
Zwierciedli się ta wielka cisza, co dokoła
Widzialną, płynie oddech; jako pieśń wesoła,
Nad zieloną bez granic króluje równiną.
Przeciągłe ryki w jasnem powietrzu gdzieś giną;

A w słodyczy poważnych, błękitnych twych oczu
Zwierciedli się ta wielka cisza, co dokoła
Nad zieloną bez granic króluje równiną.
</poem><br>
</poem><br>
<br><br><section end="s383s"/>
{{c|ROZMOWY Z DRZEWAMI.}}
<section begin="s383d"/>{{c|ROZMOWY Z DRZEWAMI.|po=20px}}
<poem>
<poem>
Co ocieniasz samotne skały i doliny,
Co ocieniasz samotne skały i doliny,
Już cię nie kocham, dębie senny, zamyślony
Już cię nie kocham, dębie senny, zamyślony
Boś dał młodych gałązek zielone kończyny
Boś dał młodych gałązek zielone kończyny
Dla dzikich najezdników na wieńce, korony.
Dla dzikich najezdników na wieńce, korony.


I za tobą nie tęsknię, nie wielbię cię, płonny,
I za tobą nie tęsknię, nie wielbię cię, płonny,
Kłamny, hańbiący laurze, co — pośród równiny
Kłamny, hańbiący laurze, co — pośród równiny
Pustej zimą — podnosisz obcy strój zielony,
Pustej zimą — podnosisz obcy strój zielony,
Lub liśćmi kryjesz rzymskich cezarów łysiny.
Lub liśćmi kryjesz rzymskich cezarów łysiny.

Kocham cię, łozo winna, co maisz stok szary
Kocham cię, łozo winna, co maisz stok szary
</poem>
</poem><section end="s383d"/>