Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/421: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
m bot poprawia formatowanie |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 3: | Linia 3: | ||
{{tab}}A potem to »coś« swobodne, co płonie w nas nieskrępowane jasno i szczerze, a gdy tylko czuje się obecność drugiej duszy, obecność przymusową, tli się ukradkiem, fałszywie, obłudnie...<br> |
{{tab}}A potem to »coś« swobodne, co płonie w nas nieskrępowane jasno i szczerze, a gdy tylko czuje się obecność drugiej duszy, obecność przymusową, tli się ukradkiem, fałszywie, obłudnie...<br> |
||
{{tab}}To wszystko, dotyczące siebie, przeżuwa Porzycki jednak jakby ''drugą warstwą'', bardziej mglistą i niezdecydowaną.<br> |
{{tab}}To wszystko, dotyczące siebie, przeżuwa Porzycki jednak jakby ''drugą warstwą'', bardziej mglistą i niezdecydowaną.<br> |
||
{{tab}}Za to owa pierwsza myśl litości nad |
{{tab}}Za to owa pierwsza myśl litości nad Żebrowskim, wniknięcie w jego głąb, dominuje, a przynajmniej Porzycki ''chce'', aby dominowała.<br> |
||
{{tab}}W ten sposób jest szlachetniejszy w swych oczach, a każdy człowiek pawi się przecie przed sobą samym.<br> |
{{tab}}W ten sposób jest szlachetniejszy w swych oczach, a każdy człowiek pawi się przecie przed sobą samym.<br> |
||
{{tab}}Tysiące razy na dobę.<br> |
{{tab}}Tysiące razy na dobę.<br> |