Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/430: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
m bot poprawia formatowanie
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
brak. Zdaje się jej, że jakieś wielkie, straszne nieszczęście idzie naprzeciw niej.<br>
brak. Zdaje się jej, że jakieś wielkie, straszne nieszczęście idzie naprzeciw niej.<br>
{{tab}}Idzie, a ona musi je przyjąć, ona nie może zapobiedz, bo siła walącego się nieszczęścia jest;:byt straszna, i przeciwko niemu istota ludzka nic poradzić nie jest w stanie.<br>
{{tab}}Idzie, a ona musi je przyjąć, ona nie może zapobiedz, bo siła walącego się nieszczęścia jest zbyt straszna, i przeciwko niemu istota ludzka nic poradzić nie jest w stanie.<br>
{{tab}}Gdy doszli do niej, gdy zrównali się z nią, ona już to nieszczęście w sobie całe przeżyła.<br>
{{tab}}Gdy doszli do niej, gdy zrównali się z nią, ona już to nieszczęście w sobie całe przeżyła.<br>
{{tab}}I gdy Porzycki podał jej rękę na powitanie, poczuł, że ręka Tuśki w jego dłoni drży, jak ptak zraniony, który padł pod nogi myśliwca.<br>
{{tab}}I gdy Porzycki podał jej rękę na powitanie, poczuł, że ręka Tuśki w jego dłoni drży, jak ptak zraniony, który padł pod nogi myśliwca.<br>