Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/49: Różnice pomiędzy wersjami

(Brak różnic)

Wersja z 18:08, 24 lut 2020

Ta strona została przepisana.
—   39   —

aż przybędą towarzysze? Co tam mogło się do tego czasu stać w domu! Nie, musiałem działać.
Nie obejrzałem jeszcze czwartej, zachodniej, frontowej strony domu. Zakradłem się tam pocichu i zauważyłem dwie okiennice: jedną, przytwierdzoną od wewnątrz, ale drugą, dającą się otworzyć.
Namyślałem się.
Gdybym wlazł, mogłem w tej chwili kulą w łeb dostać. Ta okoliczność jednak, że z pięciu okiennic — trzy znajdowały się na przedniej stronie — ta jedna nie była przymocowana, świadczyła o tem, że w środku niema nikogo. Aby odkrycie jaknajbardziej opóźnić, pozamykali złoczyńcy wszystko, a wyleźli przez to okno. W skutek tego mogli okiennicę tylko przycisnąć, ale nie zamknąć od środka.
A jednak położenie moje było więcej niż przykre.
Odciągnąłem okiennicę tak daleko, że z łatwością wsunąłem rękę. Okna są w tych okolicach rzadkością, to też zastałem to, czego się spodziewałem: otwór w kształcie okna, niezamknięty ani szybą, ani żadnym innym przedmiotem.
Nadsłuchiwałem. Wydało mi się, jak gdyby ze środka doleciał mnie głuchy, przytłumiony, szelest. Czyżby w tym domu przecież ktoś mieszkał? Czy miałem wołać? Nie.
Poszedłem ku drugiej stronie domu i nabrałem pełne naręcze gałęzi, które tam zauważyłem. Zrobiłem gęstą wiązkę, zapaliłem ją i wrzuciłem przez okno. Stojąc ostrożnie z boku, zajrzałem do środka.
Budynek nie był wysoki, a otwór okienny znajdował się bardzo nizko. Chróst palił się jasno, toteż ujrzałem dużą czworokątną izbę z podłogą z ubitej twardo gliny, a dokoła wszystkie te przedmioty, które widuje się zwykle w ubogim domu rumelijskim. Istoty ludzkiej ani śladu!
Dorzuciłem gałązek na ogień, zdjąłem turban, nadziałem go na lufę i wsunąłem powoli w otwór. Od