Strona:Karol May - W wąwozach Bałkanu.djvu/65: Różnice pomiędzy wersjami

(Brak różnic)

Wersja z 19:52, 24 lut 2020

Ta strona została przepisana.
—   55   —

a następnie zawiadomił sprzymierzeńców zbiegów i spowodował owe dwa strzały, wymierzone do mnie i do Ali Manacha Ben Bamd el Amazat. On miał także kopczę.
— Że były poborca z Uskub ją posiada, to dzisiaj zauważyłem.
— Może nie byliby się z tobą tak obeszli, gdybyś im był oświadczył, że posiadasz tę spinkę.
— Może być, ale nie przyszło mi to na myśl, niestety.
— Oczywiście nie każdy ją dostanie?
— Nie.
— Jakie wymagania stawiają?
— Ten, który chce ją mieć, musi być człowiekiem, o którym się wie na pewno, że może się na coś przydać przyjaciołom. Następnie musi dowieść, że nie potępia tych, którzy „udali się w góry“.
— Czyż nie powinien ich każdy potępić? Przecież wystąpili ze związku społecznego, stojącego pod osłoną prawa.
— Masz słuszność, ale porównaj to prawo z tem społeczeństwem. Prawo jest dobre i ono jest przychylne poddanym, ale społeczeństwo, o którem mówisz, nic nie warta. Allah dał nam mądre prawa i dobroczynne przepisy, ale jego zastępcy fałszywie ich używają. Czy nie słyszałeś jeszcze skargi, że Islam nie dopuszcza swych wyznawców do postępu w cywilizacyi?
— Bardzo często.
— Czy zarzutu tego nie robią przeważnie innowiercy?
— Przyznaję.
— Oni nie znają Islamu, an i prawdziwego Turka. Islam nie przeszkadza postępowi kultury, ale władza, którą jednym nad drugimi oddaje, dostała się w niewłaściwe i niegodne ręce. Turek jest także dobry. Był on i jest poczciwy i wierny, prawdomówny i rzelelny. Gdyby był innym, to któżby go takim uczynił? Byłem zupełnie zdumiony słysząc z ust tego pospolitego człowieka, tego kowala wiejskiego, takie słowa