Strona:PL Doyle - Ezaw i Jakób.pdf/52: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
Kejt (dyskusja | edycje)
 
Status stronyStatus strony
-
Skorygowana
+
Uwierzytelniona
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{tab}}— Szukaj pan sobie do sądnego dnia! Nic tu nie znajdziesz. Ale widzi pan dobrodziej, ja bardzo nie lubię panów co bez mego pozwolenia obwąchują mi cały dom. To też bardzo się ucieszę, gdy szanowni panowie dobrodzieje zapłacą rachunek i zabiorą się jak najrychlej na cztery wiatry.<br>
{{tab}}— Szukaj pan sobie do sądnego dnia! Nic tu nie znajdziesz. Ale widzi pan dobrodziej, ja bardzo nie lubię panów, co bez mego pozwolenia obwąchują mi cały dom. To też bardzo się ucieszę, gdy szanowni panowie dobrodzieje zapłacą rachunek i zabiorą się jak najrychlej na cztery wiatry.<br>
{{tab}}— No, no, panie Reuben... nie mieliśmy przecież żadnych złośliwych zamiarów! Oglądaliśmy tylko obiecane konie. Ale zdaje mi się, że będę się mógł dosztykutać na miejsce piechotą. To niedaleko? Prawda?<br>
{{tab}}— No, no, panie Reuben... nie mieliśmy przecież żadnych złośliwych zamiarów! Oglądaliśmy tylko obiecane konie. Ale zdaje mi się, że będę się mógł dosztykutać na miejsce piechotą. To niedaleko? Prawda?<br>
{{tab}}— Do samej bramy będzie niecałe dwa kilometry. Droga idzie tędy, w lewo.<br>
{{tab}}— Do samej bramy będzie niecałe dwa kilometry. Droga idzie tędy, w lewo.<br>