Strona:Karol Irzykowski - Pałuba Sny Maryi Dunin.djvu/277: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 20:43, 28 maj 2020

Ta strona została przepisana.

Ale mimo to, im więcej gmach wyłaniał się z pośród rusztowań, tem bardziej jego przyszły właściciel czuł się zeń niezadowolonym, rozczarowywał się. Gdy inni mówili: piękne! on nie mógł mówić że nie, musiał mieć dobrą minę, ale w duchu protestował; tak dalece to, co powstawało, było odległe od jego fantazyi, tak nic nie miało wspólnego z Angeliką. Żal jego był niesłuszny, był nawet nawpół udany, on sam przecież z góry mógł wiedzieć, że tak będzie; wszak widział plany i znał się o tyle na rzeczy, iż mógł sobie budynek wyobrazić, może nawet już wówczas zawarty w nim był ów żal i rozczarowanie, które-to uczucia czekały tylko na swój czas rozwoju. Zły był teraz, że dał się architektowi sterroryzować jego niby fachową wiedzą, że nie opanował go tak, jak swego czasu Angelikę, zły był nawet na Angelikę, że jej plan udaremnił mu obmyślenie jakiegoś własnego, któryby lepiej ich (jego) ideom odpowiadał, wreszcie znielubił architekturę wogóle, jako sztukę ciasną, nieelastyczną, nie mogącą wyrazić subtelniejszych poetycznych myśli. Pałac wydał mu się pasożytem, który wśliznąwszy się w jego pierś, ssie z niej soki, i wyrasta w coś niespodzianego, czego nie oczekiwał, coś swojego ale nie jego. (Pierwiastek pałubiczny). —
Jego najulubieńszem zajęciem było teraz obcowanie z Pawełkiem. Pawełek wszedł już właśnie w te lata, w których po przebyciu elementarnych nauk, po nabyciu pierwszych pojęć, miał duszę najpodatniejszą do przyjmowania tych silnych wrażeń, od których się zwykle datuje pamięć każdego człowieka. Strumieński wbrew swemu pierwotnemu planowi nie mógł się wstrzymać od zasiewania w nim wrażeń artystycznych: na spacerach ćwiczył jego wzrok w pojmowaniu piękności przyrody, i chociaż miał zasadę, żeby dziecku nic nie narzucać,