Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 16.djvu/8: Różnice pomiędzy wersjami

(Brak różnic)

Wersja z 09:26, 2 cze 2020

Ta strona została przepisana.
—   438   —

całą moją kasę. Proszę o przebaczenie. Chciał już wyjść, gdy książę zatrzymał go.
— Łotrze, nie wymkniesz mi się tak. Dowiedziałeś się czegoś o tej dziewczynie?
— Tak. Właśnie to było powodem mego późnego powrotu do domu. Musiałem pić na zabój z tymi łotrami, aby rozluźnić ich języki.
— Opryszku! — zaśmiał się książę. — Jestem najpewniejszy, że nie wydałeś ani pół dura na tych drabów. Ile pieniędzy miałeś przy sobie?
— Co najmniej sześćdziesiąt duros, które straciłem przy winie i kartach.
— No, i dowiedziałeś się czegoś?
— Naturalnie.
— Spodziewałem się tego. Nie zmrużyłem oka przez całą noc przez tę przeklętą guwernantkę i łotra, który jej przyszedł z pomocą.
— A — zaśmiał się Kortejo. — Ekscelencja miała więc jakieś małe intermezzo?
— Tak. — Wolała o pomoc, a ponieważ usłyszano, musiałem niestety odejść.
— Do pioruna, nie rozumiem tego. Czy pośpieszyło jej tylu ludzi z pomocą? — Nie, był to tylko jeden, ale pewnie z piekła rodem, jakiś Zorski.
— Zorski? Ależ to zwykły nauczyciel domowy.
— Do wszystkich diabłów. I przed takim człowiekiem ja musiałem ustąpić. Mów dalej.
— Nauczyciel jest Polakiem i upodobał sobie guwernantkę.
— Upodobanie to przejdzie mu niebawem