Strona:PL Eliza Orzeszkowa O nacjonalizmie żydowskim 2 2.jpg: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Status stronyStatus strony
-
Skorygowana
+
Uwierzytelniona
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{tab}}Być może, że opuszczenie Palestyny przez żydów, wnet po ostatecznym podboju tego kraju, w znacznej części przypisać należy strasznemu spustoszeniu, które długi szereg zbrojnych powstań żydowskich na kraj ten sprowadził. Jednak przyczyna ta niedostatecznie fakt wyjątkowy wyjaśnia i kto wie, czy nie można w nim dopatrzyć, już wtedy, pomimo świeżych walk patrjotycznych, istniejący zaród skłonności, czy instynktów, kosmopolitycznych, zanikającego już wtedy, może pod wpływem patrjotycznej rozpaczy, przywiązania do ziemi ojczystej. Jakkolwiek jednak mogło być w początku, żydzi przez wydalenie się swe z ojczyzny, z biegiem czasu utracić musieli i tę bardzo ważną, tę do kardynalnych należącą, cechę odrębności narodowej, którą jest miłość dla ojczystej ziemi, miłość tak silnie żywiona przez jej widoki, groby i kolebki, przez pracę około niej podejmowaną, przez wspomnienia, które w niej drzemią, i nadzieje, które z niej wykwitają, że nawet w duszach prostych i nieoświeconych staje się nad wszelkie cierpienia mocniejszą i wszelkim pokusom zamienienia jej na inną, szczęśliwszą, oporną. Tę miłość, tę cechę odrębności narodowej, żydzi po opuszczeniu Palestyny utracili i już nigdy, nigdzie jej nie odzyskali. Daleka jestem od poczytywania im tego za winę i ujmę. Mieszkali na ziemiach obcych, w sposób okrutny dręczeni i prześladowani, w najlepszym razie na najniższe szczeble społeczne spychani, więc z pod kamieni cierpień i uraz, delikatny i zarazem bujny kwiat miłości dla ziemi wyrastać mógł z trudnością, zanikowi ulegać nieledwie musiał. Nie chcę też utrzymywać, że nie było i niema wyjątków. Istnieją niezawodnie żydzi, którzy ziemię francuską, niemiecką, polską, z równą siłą, jak rodzeni synowie ich kochają, — ale i to także zdaje się pewnem, że gdy tylko je ukochają, francuzami, niemcami, polakami stają się i narodowej odrębności żydowskiej trudno już albo i niepodobna się w nich odszukać. Żyd więc, albo tej odrębnej cechy narodowościowej, którą jest miłość dla ziemi ojczystej, nie posiada, albo, gdy ją posiądzie, staje się, czy jest blizkim stania się czemś innem, niż żydem, zlewa się, czy jest blizkim zlania się z narodem, śród którego żyje.<br>
{{tab}}Być może, że opuszczenie Palestyny przez żydów, wnet po ostatecznym podboju tego kraju, w znacznej części przypisać należy strasznemu spustoszeniu, które długi szereg zbrojnych powstań żydowskich na kraj ten sprowadził. Jednak przyczyna ta niedostatecznie fakt wyjątkowy wyjaśnia i kto wie, czy nie można w nim dopatrzyć, już wtedy, pomimo świeżych walk patrjotycznych, istniejący zaród skłonności, czy instynktów, kosmopolitycznych, zanikającego już wtedy, może pod wpływem patrjotycznej rozpaczy, przywiązania do ziemi ojczystej. Jakkolwiek jednak mogło być w początku, żydzi przez wydalenie się swe z ojczyzny, z biegiem czasu utracić musieli i tę bardzo ważną, tę do kardynalnych należącą, cechę odrębności narodowej, którą jest miłość dla ojczystej ziemi, miłość tak silnie żywiona przez jej widoki, groby i kolebki, przez pracę około niej podejmowaną, przez wspomnienia, które w niej drzemią, i nadzieje, które z niej wykwitają, że nawet w duszach prostych i nieoświeconych staje się nad wszelkie cierpienia mocniejszą i wszelkim pokusom zamienienia jej na inną, szczęśliwszą, oporną. Tę miłość, tę cechę odrębności narodowej, żydzi po opuszczeniu Palestyny utracili i już nigdy, nigdzie jej nie odzyskali. Daleka jestem od poczytywania im tego za winę i ujmę. Mieszkali na ziemiach obcych, w sposób okrutny dręczeni i prześladowani, w najlepszym razie na najniższe szczeble społeczne spychani, więc z pod kamieni cierpień i uraz, delikatny i zarazem bujny kwiat miłości dla ziemi wyrastać mógł z trudnością, zanikowi ulegać nieledwie musiał. Nie chcę też utrzymywać, że nie było i niema wyjątków. Istnieją niezawodnie żydzi, którzy ziemię francuską, niemiecką, polską, z równą siłą, jak rodzeni synowie ich kochają, — ale i to także zdaje się pewnem, że gdy tylko je ukochają, francuzami, niemcami, polakami stają się i narodowej odrębności żydowskiej trudno już albo i niepodobna się w nich odszukać. Żyd więc, albo tej odrębnej cechy narodowościowej, którą jest miłość dla ziemi ojczystej, nie posiada, albo, gdy ją posiądzie, staje się, czy jest blizkim stania się czemś innem, niż żydem, zlewa się, czy jest blizkim zlania się z narodem, śród którego żyje.<br>
{{tab}}A teraz język. Czyż ktokolwiek naprawdę może mniemać, że żargon, którym posługuje się granicach dawnej Polski ludność żydowska, był kiedykolwiek i jest teraz językiem narodowym żydów? Trudno uwierzyć, bo powszechnie przecież wiadomo, że żydzi przynieśli go z sobą do Polski nie z Palestyny, ale z Niemiec i że jest on niczem innem, jak usianą gęsto naleciałościami z mów innych niemczyzną, więc narodowym językiem Niemców, ale nie żydów. Narodowy język swój, którym był hebrajski, żydzi wraz z opuszczenie Palestyny {{Korekta|utraclli|utracili}}, i tak samo, jak ziemi ojczystej, nigdy go już nie odzyskali. Z przytaczanego przez nacjonalistów żydowskich argumentu, że żargon jest mową miljonów ludzi, wyprowadzić można ten tylko wniosek, że trzeba te miljony podźwignąć na taki wyższy szczebel oświaty, aby uczuły potrzebę lepszego nad zepsutą niemczyznę narzędzia dla wyrażania swych myśli i uczuć, ale nie można wyprowadzić wniosku, że jest on narodowym językiem tych miljonów. Żargon nie przyszedł na świat razem z historycznem przyjściem nań narodu żydowskiego, nie rozwijał się i nie wzbogacał razem z jego kulturalnem rozwijaniem się i wzbogacaniem, nie jest owocem ducha żydowskiego i wielowiekowej jego pracy, nie przedstawia skarbca, w którym przez wieki pokolenia twórców składały wyrazy swych uczuć i myśli. Nikt chyba nie zaprzeczy, że nie jest on tem wszystkiem, a więc i narodowym językiem również nie jest.<br>
{{tab}}A teraz język. Czyż ktokolwiek naprawdę może mniemać, że żargon, którym posługuje się {{Korekta|granicach|w granicach}} dawnej Polski ludność żydowska, był kiedykolwiek i jest teraz językiem narodowym żydów? Trudno uwierzyć, bo powszechnie przecież wiadomo, że żydzi przynieśli go z sobą do Polski nie z Palestyny, ale z Niemiec i że jest on niczem innem, jak usianą gęsto naleciałościami z mów innych niemczyzną, więc narodowym językiem Niemców, ale nie żydów. Narodowy język swój, którym był hebrajski, żydzi wraz z opuszczenie Palestyny {{Korekta|utraclli|utracili}}, i tak samo, jak ziemi ojczystej, nigdy go już nie odzyskali. Z przytaczanego przez nacjonalistów żydowskich argumentu, że żargon jest mową miljonów ludzi, wyprowadzić można ten tylko wniosek, że trzeba te miljony podźwignąć na taki wyższy szczebel oświaty, aby uczuły potrzebę lepszego nad zepsutą niemczyznę narzędzia dla wyrażania swych myśli i uczuć, ale nie można wyprowadzić wniosku, że jest on narodowym językiem tych miljonów. Żargon nie przyszedł na świat razem z historycznem przyjściem nań narodu żydowskiego, nie rozwijał się i nie wzbogacał razem z jego kulturalnem rozwijaniem się i wzbogacaniem, nie jest owocem ducha żydowskiego i wielowiekowej jego pracy, nie przedstawia skarbca, w którym przez wieki pokolenia twórców składały wyrazy swych uczuć i myśli. Nikt chyba nie zaprzeczy, że nie jest on tem wszystkiem, a więc i narodowym językiem również nie jest.<br>
{{tab}}Nie jest on językiem narodowym dlatego jeszcze, że nie stał się taką organiczną, taką żyjącą częścią fizycznej i duchowej istoty narodu, aby wydzieranie mu go przez przemoc przenikało naród aż do szpiku kości bolem i gniewem.<br>
{{tab}}Nie jest on językiem narodowym dlatego jeszcze, że nie stał się taką organiczną, taką żyjącą częścią fizycznej i duchowej istoty narodu, aby wydzieranie mu go przez przemoc przenikało naród aż do szpiku kości bolem i gniewem.<br>
{{tab}}Rzecz to niewypróbowana, ktokolwiek odpowiedzieć może, bo nikt nigdy przeciw żargonowi zamachu żadnego nie czynił. Ale przypuśćmy zamach. Czy istnieją tacy żydzi, którzyby w obronie mowy tej wystawiali się, na kary więzienia i wygnania, którzyby przez miłość dla niej sami siebie skazywali na trudy nietylko bezinteresowne, ale mnóstwem przykrości i niebezpieczeństw grożące, którzyby gotowi byli staczać o nią jawne czy potajemne walki na śmierć i życie? Przypuszczam, że zapytania tego nikt bez uśmiechu nie przeczyta, tak dalece jest ono ze stanem rzeczy sprzeczne. Żydzi, owszem, z łatwością niezmierną i przy pierwszej możności opuszczają żargon dla mowy innej i gdy dla innych grup etnicznych przymus do zmiany takiej jest jednym z {{pp|bo|lów}}
{{tab}}Rzecz to niewypróbowana, ktokolwiek odpowiedzieć może, bo nikt nigdy przeciw żargonowi zamachu żadnego nie czynił. Ale przypuśćmy zamach. Czy istnieją tacy żydzi, którzyby w obronie mowy tej wystawiali się, na kary więzienia i wygnania, którzyby przez miłość dla niej sami siebie skazywali na trudy nietylko bezinteresowne, ale mnóstwem przykrości i niebezpieczeństw grożące, którzyby gotowi byli staczać o nią jawne czy potajemne walki na śmierć i życie? Przypuszczam, że zapytania tego nikt bez uśmiechu nie przeczyta, tak dalece jest ono ze stanem rzeczy sprzeczne. Żydzi, owszem, z łatwością niezmierną i przy pierwszej możności opuszczają żargon dla mowy innej i gdy dla innych grup etnicznych przymus do zmiany takiej jest jednym z {{pp|bo|lów}}