Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/184: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
m AkBot przeniósł stronę Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/182 na Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/184, bez pozostawienia przekierowania pod starym tytułem: renumeracja
 
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
podróżników. Ale przed drzwiami Queen’s Hall czekał niezmierzony tłum, który zlawszy się z pierwszym, utworzył morze głów. Był to widok niezwykły. Burza oklasków powitała zjawienie się podróżników; w mgnieniu oka utworzono karny, olbrzymi pochód, który ciągnął się aż do Picadilly. Wstrzymano cały ruch uliczny, co dało powód szeregów zajść między policją i szoferami z jednej strony, a uczestnikami pochodu z drugiej strony. Było już dobrze po północy, gdy rozentuzjazmowana publiczność uwolniła czterech bohaterów ze swych uścisków, odniósłszy ich do mieszkania lorda Roxtona, przy {{korekta|ulcy|ulicy}} Albany, poczem śpiewając „God Save the King“ rozeszła silę do domów. Tak zakończył się ten wieczór, najciekawszy, jaki oddawna widziano w Londynie“.<br>
podróżników. Ale przed drzwiami Queen’s Hall czekał niezmierzony tłum, który zlawszy się z pierwszym, utworzył morze głów. Był to widok niezwykły. Burza oklasków powitała zjawienie się podróżników; w mgnieniu oka utworzono karny, olbrzymi pochód, który ciągnął się aż do Picadilly. Wstrzymano cały ruch uliczny, co dało powód szeregowi zajść między policją i szoferami z jednej strony, a uczestnikami pochodu z drugiej strony. Było już dobrze po północy, gdy rozentuzjazmowana publiczność uwolniła czterech bohaterów ze swych uścisków, odniósłszy ich do mieszkania lorda Roxtona, przy {{korekta|ulcy|ulicy}} Albany, poczem śpiewając „God Save the King“ rozeszła silę do domów. Tak zakończył się ten wieczór, najciekawszy, jaki oddawna widziano w Londynie“.<br>
{{tab}}Tyle powiedział mój kolega Macdona, może nieco zbyt kwieciście, ale zgodnie z prawdą. Co do pterodaktyla to pojawienie się jego, tak nieoczekiwane dla publiczności, nie było niespodzianką dla nas. Wspomniałem już poprzednio, że spotkałem raz lorda Johna, gdy osłonięty swymi dziwnym przyrządem, szedł, aby złapać „pisklę“ dla Challengera. Napomknąłem również o trudnościach, jakie nam sprawiał bagaż profesora, a gdybym był zatrzymał się na opisie naszej podróży powrotnej, niejedno miałbym do opowiedzenia o kłopotach z jakiemiśmy się borykali, by zaspokoić apetyt naszego wychowanka, żywiącego się zgniłemi rybami.
{{tab}}Tyle powiedział mój kolega Macdona, może nieco zbyt kwieciście, ale zgodnie z prawdą. Co do pterodaktyla to pojawienie się jego, tak nieoczekiwane dla publiczności, nie było niespodzianką dla nas. Wspomniałem już poprzednio, że spotkałem raz lorda Johna, gdy osłonięty swymi dziwnym przyrządem, szedł, aby złapać „pisklę“ dla Challengera. Napomknąłem również o trudnościach, jakie nam sprawiał bagaż profesora, a gdybym był zatrzymał się na opisie naszej podróży powrotnej, niejedno miałbym do opowiedzenia o kłopotach z jakiemiśmy się borykali, by zaspokoić apetyt naszego wychowanka, żywiącego się zgniłemi rybami.