Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/197: Różnice pomiędzy wersjami

(Brak różnic)

Wersja z 21:40, 28 lip 2020

Ta strona została przepisana.
155

Oh, moi państwo! — na tę prostą odpowiedź mnie się łzy gradem po twarzy stoczyły. — Sześć lat! sześć lat — a przez te sześć lat mnie nikt nie powiedział «Benjaminku» tak jak Terenia w tej chwili mówiła. — Zerwałem się — wybiegłem do drugiego ciemnego pokoju — rzuciłem na ławeczkę, ową ławeczkę, przy której Julki piosnek słuchałem i lżej mi było, gdyż zapłakać mogłem. — Oni dobrzy zrozumieli mię wtedy — nikt nie poszedł za mną — dopiero gdy na spanie rozchodzili się wszyscy, przyszła matka — wzięła za rękę i poprowadziła do swego pokoju.
— Pamiętasz, rzekła, jak długo tu sypiałeś w swojej kołysce, a potem w owem małem czerwonem łóżeczku? — od urodzenia, aż do chwili, w której pierwszy raz konia dosiadłeś, i w której twój ojciec z uśmiechem powiedział: — «Oh! to już teraz dorosły mężczyzna, niechże sobie stąd na własny przemysł między ludzi idzie». — i zaniesiono wtedy pościółkę twoją do braci na górę. — I nauki, zatrudnienia, młode lata twoje uniosły cię jeszcze dalej od macierzyńskiego boku — i zaniosły tak daleko, że mnie się zdało, jakobym już na zawsze moją pieszczotkę, moje dziecię najmłodsze straciła. — Ale teraz, kiedy wróciłeś do mnie, mnie się znów zdaje, że ja ciebie drugi raz na świat wydałam, że tak jako wtedy nie obejdzie się znowu bez moich starań i bez ciągłej opieki mojej, dlatego też patrz Benjaminku, sama usłałam twoje łóżko w tem miejscu, w którem dwadzieścia cztery lat temu kolebka twoja stała. — Zaśnij spokojny — jak gdybyś miał z jutrem po raz pierwszy na światło oczy twe otworzyć — nie pomnij złego Benjaminku — wyrzuć z serca przeszłość całą — tylko nie wyrzucaj tej miłości, którą nas kochałeś dawniej — z tą miłością zacz niemy jeszcze bardzo piękne życie — alboż to nam czasu braknie? — Oh! choć ja stara — zobaczysz jak wypielęgnuję i wyhoduję nową młodość twoją. — Serce matki zna cudowne tajemnice wiecznego odży-