Strona:Narcyza Żmichowska - Poganka.djvu/106: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
→Przepisana: — |
sekcje |
||
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{tab}}Od tego to siedmnastego roku zaczyna się dziwaczna powieść bardzo zabawnych zdarzeń — uśmiejecie się serdecznie.<br> |
<section begin="r01"/>{{tab}}Od tego to siedmnastego roku zaczyna się dziwaczna powieść bardzo zabawnych zdarzeń — uśmiejecie się serdecznie.<br> |
||
<br><br><section end="r01"/> |
|||
<br> |
|||
{{c|II|w=120%|po=1em}} |
<section begin="r02"/>{{c|II|w=120%|po=1em}} |
||
{{tab}}W domu rodziców obchodzono Wigilję Bożego Narodzenia. Dzieci się pozjeżdżały, bo już nie wszystkie pod rodzinnym żyły dachem. — Dwóch braci ożenionych, Adam i Józef, w dalszych mieszkali okolicach. — Trzy siostry poszły zamąż: Julcia, Bronisia i Terenia. — Karol wojskowo służył w Królestwie i z Lubelskiego na czas krótki tylko za urlopem przyjechał, Cyprjan gdzieś aż z Rzymu ostatni list pisał, ja sam z Węgier wracałem, a przy rodzicach aniołem pociechy tylko Ludwinka została — moja Ludwinka zawsze blada, zawsze smutna, zawsze, nawet w chwilach radości swojej, jakby za szczęściem nieujętnem tęschniąca. — Ja dziś myślę, że Ludwinka musiała żyć z jakiemś utajonem w głębi duszy cierpieniem, jak nieraz kwiatki te kochane jej rosną długo z zjadliwym w cieniu swych listków owadem. Napewne jednak ręczyć za to nie mogę, Ludwinka nigdy przed nikim się nie skarżyła.<br> |
{{tab}}W domu rodziców obchodzono Wigilję Bożego Narodzenia. Dzieci się pozjeżdżały, bo już nie wszystkie pod rodzinnym żyły dachem. — Dwóch braci ożenionych, Adam i Józef, w dalszych mieszkali okolicach. — Trzy siostry poszły zamąż: Julcia, Bronisia i Terenia. — Karol wojskowo służył w Królestwie i z Lubelskiego na czas krótki tylko za urlopem przyjechał, Cyprjan gdzieś aż z Rzymu ostatni list pisał, ja sam z Węgier wracałem, a przy rodzicach aniołem pociechy tylko Ludwinka została — moja Ludwinka zawsze blada, zawsze smutna, zawsze, nawet w chwilach radości swojej, jakby za szczęściem nieujętnem tęschniąca. — Ja dziś myślę, że Ludwinka musiała żyć z jakiemś utajonem w głębi duszy cierpieniem, jak nieraz kwiatki te kochane jej rosną długo z zjadliwym w cieniu swych listków owadem. Napewne jednak ręczyć za to nie mogę, Ludwinka nigdy przed nikim się nie skarżyła.<br> |
||
{{tab}}Wtedy na wigilję, stół długi, białym obrusem przykryto, świeżem sianem podesłano, i gdy pierwsza gwiazdeczka błysnęła, na odgłos dzwonka zgromadziliśmy się wszyscy koło niego — rodzice, dzieci, wnuki, domownicy.<br> |
{{tab}}Wtedy na wigilję, stół długi, białym obrusem przykryto, świeżem sianem podesłano, i gdy pierwsza gwiazdeczka błysnęła, na odgłos dzwonka zgromadziliśmy się wszyscy koło niego — rodzice, dzieci, wnuki, domownicy.<br> |
||
{{tab}}Matka wzięła opłatek i podając go ojcu:<br> |
{{tab}}Matka wzięła opłatek i podając go ojcu:<br> |
||
{{tab}}— Do wsiego<ref>Właściwie: do ''siego'' roku (= do tego roku) — staropolska forma życzenia przy opłatku.</ref> roku! rzekła uroczystym, choć lekko drżącym od wzruszenia głosem, do wsiego roku mężu mój, dzieci wszystkie moje. — Do wsiego roku! — Niech każde z was tak kiedyś łamie się chlebem {{pp|Bo|żym}} |
{{tab}}— Do wsiego<ref>Właściwie: do ''siego'' roku (= do tego roku) — staropolska forma życzenia przy opłatku.</ref> roku! rzekła uroczystym, choć lekko drżącym od wzruszenia głosem, do wsiego roku mężu mój, dzieci wszystkie moje. — Do wsiego roku! — Niech każde z was tak kiedyś łamie się chlebem {{pp|Bo|żym}}<section end="r02"/> |