Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Komedjanci.djvu/397: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 3: Linia 3:
{{tab}}Nareszcie we mgle i dymach, opasana poważnem Wisły ramieniem, ukazała się z mnóstwem swych dachów stara Mazowsza stolica, którą powitał Wacław wszystkiemi wspomnieniami jej żywota. Dzieje jej Wspaniałe, poważne; ale to pomnik, z którego na zaklęcie mistrza powstaje na chwilę blada choć żywa Przeszłość, aby znów upaść weń, zasnąć i spoczywać na wieki wśród gruzów i wieńców. Na jej obliczu niema znikomej radości i szału żywych, a każda zwrotka jej pieśni kończy się jednem: — znikomość.<br>
{{tab}}Nareszcie we mgle i dymach, opasana poważnem Wisły ramieniem, ukazała się z mnóstwem swych dachów stara Mazowsza stolica, którą powitał Wacław wszystkiemi wspomnieniami jej żywota. Dzieje jej Wspaniałe, poważne; ale to pomnik, z którego na zaklęcie mistrza powstaje na chwilę blada choć żywa Przeszłość, aby znów upaść weń, zasnąć i spoczywać na wieki wśród gruzów i wieńców. Na jej obliczu niema znikomej radości i szału żywych, a każda zwrotka jej pieśni kończy się jednem: — znikomość.<br>
{{tab}}Zaledwie stanąwszy w mieście, Wacław musiał szukać Sylwana, do którego miał listy i polecenia z Den — derowa; gdy nawpół przypadkiem, pół umyślnie Sylwan, czyhający oddawna na przybycie kuzynka, trochę zgrany, trochę przehulawszy już zapasu, nieco Zadłużony u rzemieślników, wpadł do Wacława, niezmiernie radując się jego przyjazdowi do Warszawy.<br>
{{tab}}Zaledwie stanąwszy w mieście, Wacław musiał szukać Sylwana, do którego miał listy i polecenia z Den — derowa; gdy nawpół przypadkiem, pół umyślnie Sylwan, czyhający oddawna na przybycie kuzynka, trochę zgrany, trochę przehulawszy już zapasu, nieco Zadłużony u rzemieślników, wpadł do Wacława, niezmiernie radując się jego przyjazdowi do Warszawy.<br>
{{tab}}Sylwan był tu już w swoim żywiole, zmieniony i zmieszczały do niepoznania. W mieście dopiero mógł się on okazać całym sobą, w majestacie młodości, pojętej po dzisiejszemu, z jej kapryśną, wyrodliwą fizjognomją, znudzoną i pokarmu chciwą, bez miłości i czci w sercu, z szyderstwem Mefistofela na Ustach, z zarozumiałością nadludzką, z nerwami kobiety, z siłą olbrzyma do rozpusty, z twarzą umyślnie Zestarzałą, jakgdyby zużycie było ozdobą i zasługą tego wieku rozkwitnienia i świeżości. Ubiór hrabiego był nieznacznie wyszukany, niepokaźnie wykwintny, kosztowny niewidocznie; minka doskonale impertynencka, ruch i słowo, namaszczone uczuciem swej godności, wyższości i siły.<br>
{{tab}}Sylwan był tu już w swoim żywiole, zmieniony i zmieszczały do niepoznania. W mieście dopiero mógł się on okazać całym sobą, w majestacie młodości, pojętej po dzisiejszemu, z jej kapryśną, wyrodliwą fizjognomją, znudzoną i pokarmu chciwą, bez miłości i czci w sercu, z szyderstwem Mefistofela na ustach, z zarozumiałością nadludzką, z nerwami kobiety, z siłą olbrzyma do rozpusty, z twarzą umyślnie zestarzałą, jakgdyby zużycie było ozdobą i zasługą tego wieku rozkwitnienia i świeżości. Ubiór hrabiego był nieznacznie wyszukany, niepokaźnie wykwintny, kosztowny niewidocznie; minka doskonale impertynencka, ruch i słowo, namaszczone uczuciem swej godności, wyższości i siły.<br>