Strona:PL Edward Nowakowski-Wspomnienie o duchowienstwie polskiem znajdujacem sie na wygnaniu w Syberyi w Tunce.pdf/67: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
drobne techniczne
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
nie pozwalał nigdy nikomu siebie zastąpić. O czytelniku! wzrokiem duszy twéj szlachetniéj sięgnij w te lodowate dalekie strony, i w wyobraźni swej utwórz obraz 701etniego księdza, wysoce wykształconego i świętobliwego, z ogoloną na pół głową, w kajdanach, w prostéj siermiędze idącego na Sybir, i tak brudne więzienne zamiatającego koszary. Czyż to ci nie przypomni czasów piérwszych naszych wiary świętéj wyznawców? Pomimo tego wszystkiego, nigdy nikt od niego nie słyszał żadnego słowa narzekania. Zdawało się, patrząc na zawsze miły wyraz twarzy, że żadna w jego położeniu nie zaszła zmiana; spokojny, uprzejmy, z rozlaną w całéj postaci jego duszy pogodą, zdaje się nie czuł swego wygnania, ciężkiéj swéj doli. Tak samo jak dawniéj odprawiał wszystkie swego powołania obowiązki; tak samo jak dawniéj był nawet — szczęśliwy! Jeśli kto w jego obecności przeklinał ciemięzców naszych, odzywał się zwykle: {{{roz*|„nie godzi się, nie godzi się“}} (to właśnie są jego słowa) nikogo przeklinać, owszem trzeba bardziéj litować się nad nimi, bo jeśli się dopuszczają okrucieństw nad Ojczyzną naszą, czynią to w zaślepieniu i bardziej siebie na sławie krzywdzą, niżeli nam szkody przynoszą. Nam się nic złego nie stanie, jeśli cierpliwie znosić będziemy to dopuszczenie Boże; wytrwajmy tylko, a wszystko nam się na dobre obróci. Cierpienia nasze wreszcie Ojczyźnie naszéj zaszczyt przynoszą, bo dowodzą, że wolimy wszystko znieść — niżeli się jej przeniewierzyć.“<br>
nie pozwalał nigdy nikomu siebie zastąpić. O czytelniku! wzrokiem duszy twéj szlachetniéj sięgnij w te lodowate dalekie strony, i w wyobraźni swej utwórz obraz 701etniego księdza, wysoce wykształconego i świętobliwego, z ogoloną na pół głową, w kajdanach, w prostéj siermiędze idącego na Sybir, i tak brudne więzienne zamiatającego koszary. Czyż to ci nie przypomni czasów piérwszych naszych wiary świętéj wyznawców? Pomimo tego wszystkiego, nigdy nikt od niego nie słyszał żadnego słowa narzekania. Zdawało się, patrząc na zawsze miły wyraz twarzy, że żadna w jego położeniu nie zaszła zmiana; spokojny, uprzejmy, z rozlaną w całéj postaci jego duszy pogodą, zdaje się nie czuł swego wygnania, ciężkiéj swéj doli. Tak samo jak dawniéj odprawiał wszystkie swego powołania obowiązki; tak samo jak dawniéj był nawet — szczęśliwy! Jeśli kto w jego obecności przeklinał ciemięzców naszych, odzywał się zwykle: {{roz*|„nie godzi się, nie godzi się“}} (to właśnie są jego słowa) nikogo przeklinać, owszem trzeba bardziéj litować się nad nimi, bo jeśli się dopuszczają okrucieństw nad Ojczyzną naszą, czynią to w zaślepieniu i bardziej siebie na sławie krzywdzą, niżeli nam szkody przynoszą. Nam się nic złego nie stanie, jeśli cierpliwie znosić będziemy to dopuszczenie Boże; wytrwajmy tylko, a wszystko nam się na dobre obróci. Cierpienia nasze wreszcie Ojczyźnie naszéj zaszczyt przynoszą, bo dowodzą, że wolimy wszystko znieść — niżeli się jej przeniewierzyć.“<br>
{{tab}}Drugim podobnym księdzu Syrwidowi był ksiądz Kochański, o którym wyżéj wspomnieliśmy. Rzeczywiście były to dwa anioły opiekuńcze naszego wygnania. Modlitwy ich święte jednały nam błogosławieństwo Boże; obraz ich miły i pełen słodyczy dodawał nam otuchy
{{tab}}Drugim podobnym księdzu Syrwidowi był ksiądz Kochański, o którym wyżéj wspomnieliśmy. Rzeczywiście były to dwa anioły opiekuńcze naszego wygnania. Modlitwy ich święte jednały nam błogosławieństwo Boże; obraz ich miły i pełen słodyczy dodawał nam otuchy