Strona:PL Edward Nowakowski-Kazanie miane podczas odprawionej pierwszej Mszy św. o. Alberta.pdf/6: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
 
→‎Skorygowana: korekta bwd
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 3: Linia 3:
{{tab}}Poświęcić się Bogu w zakonie poświęconym Matce Bożej stało się dla niego taką koniecznością jak powietrze do oddychania. W tej myśli skupiło się całe życie jego i owładnęło całe jego serce i wszystkie władze duszy. Karmel dla niego był już niebem na ziemi.<br>
{{tab}}Poświęcić się Bogu w zakonie poświęconym Matce Bożej stało się dla niego taką koniecznością jak powietrze do oddychania. W tej myśli skupiło się całe życie jego i owładnęło całe jego serce i wszystkie władze duszy. Karmel dla niego był już niebem na ziemi.<br>
{{tab}}Ale czy przyjętą będzie ta jego ofiara?<br>
{{tab}}Ale czy przyjętą będzie ta jego ofiara?<br>
{{tab}}W pokorze swojej najgłębszej, jak wreszcie wszyscy święci, czuł swoją niegodność. Smutek, niepokój, zimnem lodowatem zwątpienia wionął w jego duszę: serce boleśnie się ścisnęło i łezka po łezce spływała kroplami. Nie zatrzymał się wszakże ani na chwilę, spojrzał tylko w górę, w niebo, które mu przesłaniały okrywające górę drzew gałęzie, westchnął żałośnie. Boże bądź wola Twoja. Czy przyjmą mnie w Karmelu, czy nie przyjmą, o! Matko moja Niebieska, ja Twój na wieki, ja zawsze do Ciebie już będę należał, coby się ze mną nie stało. A gdy z jednej strony niepokój, niepewność, trwoga, z drugiej słodka, błoga jakaś ufność ożywiła go łaską — stanowczy przy klasztorze, drżącą ręką zadzwonił u furty, powtarzając bardziej sercem jak ustami, do głębi duszy wzruszony: ''U drzwi Twoich stoję, Panie, czekam na Twe zmiłowanie.''<br>
{{tab}}W pokorze swojej najgłębszej, jak wreszcie wszyscy święci, czuł swoją niegodność. Smutek, niepokój, zimnem lodowatem zwątpienia wionął w jego duszę: serce boleśnie się ścisnęło i łezka po łezce spływała kroplami. Nie zatrzymał się wszakże ani na chwilę, spojrzał tylko w górę, w niebo, które mu przesłaniały okrywające górę drzew gałęzie, westchnął żałośnie. Boże bądź wola Twoja. Czy przyjmą mnie w Karmelu, czy nie przyjmą, o! Matko moja Niebieska, ja Twój na wieki, ja zawsze do Ciebie już będę należał, coby się ze mną nie stało. A gdy z jednej strony niepokój, niepewność, trwoga, z drugiej słodka, błoga jakaś ufność ożywiła go łaską — {{Korekta|stanowczy|stanowszy}} przy klasztorze, drżącą ręką zadzwonił u furty, powtarzając bardziej sercem jak ustami, do głębi duszy wzruszony: ''U drzwi Twoich stoję, Panie, czekam na Twe zmiłowanie.''<br>
{{tab}}Ale matka Boża czuwała nad swoim wybranym.<br>
{{tab}}Ale matka Boża czuwała nad swoim wybranym.<br>
{{tab}}Przyjęty ochotnie, w klasztorze znalazł się zaraz jak w swoim żywiole, jakby w domu rodzinnym, starannie w nauce i w pokorze świętej, zakonnej wykształcony, świętobliwością pobożnych Karmelitów i surową a ścisłą regułą uświęcony,
{{tab}}Przyjęty ochotnie, w klasztorze znalazł się zaraz jak w swoim żywiole, jakby w domu rodzinnym, starannie w nauce i w pokorze świętej, zakonnej wykształcony, świętobliwością pobożnych Karmelitów i surową a ścisłą regułą uświęcony,