Strona:Gabrjela Zapolska-I Sfinks przemówi.djvu/144: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 09:14, 11 sie 2020

Ta strona została przepisana.

rują bez przyczyny na drugą stronę. Każde przejście powinno być czemś usprawiedliwione. Szczególniej, gdy się jest u siebie w domu, nikt nie tańczy kadryla, rozmawiając z drugą osobą, ale jeśli przyjdzie do czynu, to z jakąś myślą. I dlatego Antoine od pierwszej próby sztuki, obracającej się w domowej atmosferze, ustawiał meble. rozkładał przedmioty, służące do codziennego użytku i puszczał artystów samych, każąc im dobierać sobie sytuacje, które im najlepiej pasują. On z reżyserem na boku siedząc, notował sytuacje. Artyści zachowywali się jak u siebie w domu i z tego powstawała wielka naturalność scenerii. Trwało to przez kilka prób i wreszcie Antoine wybierał najlepsze sytuacje i te kazał nam zatrzymywać. Lwowscy artyści z pewnością są inteligentniejsi od francuskich i potrafią dobrać sobie sami sytuacje. Powstałby wówczas nastrój, którego nie było — a który szczególniej raził w scenie sobótkowej. Żadnego oświetlenia, żadnego zgrupowania, które w życiu przecież samo się tak pięknie często wytwarza.
Śladu artyzmu nie było w sobotę na scenie, a gra, niestety, nie podnosiła w niczem owej pustki wrażeniowej. Rolę Maryjki — rolę pokrewną najzupełniej z Bawidełkiem Lubońskiego (Bawidełko znacznie lepsze i znacznie wcześniej napisane) wzięła na siebie pani Bednarzewska. Zaznaczyłam już, iż pani Bednarzewska, to aktorka zręczna i staranna. Ale Maryjka!... Ażeby wyrazić całą nienawiść, jaka gotuje się w duszy tej dziewczyny, trzeba mieć zasób innych technicznych środków, jak te, którymi rozporządza pani Bednarzewska. Trzeba coś dać ze siebie, a pani Bednarzewska tego dać nie jest w stanie. Gra poprawnie, a tu, aby uratować sztukę, poprawność nie wystarcza. Tu trzeba nie domawiać, trzeba, ażeby widz rozumiał, jaka tragedja szarpie tą napozór dobrą „gosposią“ — i to należy tak zrobić umiejętnie, aby na chwilę nie przegrać, nie popsuć tego porozumienia, jakie się zawiąże pomiędzy artystką a widzami. Pani Bednarzewska gra zewnętrznie. Chwyta się za twarz, za głowę — łamie ręce, patrzy ponuro. To nie do-