Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/70: Różnice pomiędzy wersjami

 
(Brak różnic)

Aktualna wersja na dzień 09:58, 12 sie 2020

Ta strona została przepisana.

nazbierał czerwonych orzechów, fijołkowych borówek; następnie puścił się w drogę. Za jego zbliżeniem się, podrywały się różne ptaki, podobne do wróbli i drozdów; znalazł też polankę pokrytą białemi gąbczastemi grzybami, z których miał wyborne śniadanie.
Ku wielkiemu zdziwieniu Roberta, słońce, zdawało się nieruchomem w osłonie z mgły. Ten las odziany szatą rudawych liści, przedstawiał mu się jak Eden w jesienny poranek bez końca. Żółte owady skakały w trawie i tylko krzyk ptaków przerywał ciszę.
Roberta ogarniała dziwna odrętwiałość. Marzył o życiu w niezmąconym spokoju, wpośród tego krajobrazu milczącego i sennego. Morze śpiewało swoją jednostajną piosnkę, uderzając o skały nadbrzeżne.
Zwyciężony raz jeszcze przez senność, oparł się o wystające korzenie czerwonego buku i usnął znużony na mchu.
Gdy się obudził, słońce już było nizko. Wielkie obłoki liljowo-zielone stały na zachodzie i perspektywa zarośli czerwonawych godziła się tak cudnie z barwą obłoków i odblaskami konającego słońca, że Robert obawiał się, aby cały ten przepych otaczający go nie rozwiał się jak złuda czarodziejska.
Lecz słońce, po wahaniu się tak długiem, że Robert nie przypominał sobie nic podobnego, zasunęło się za chmury atramentowego koloru a żywe światło księżyca zajęło miejsce znikłej gwiazdy dnia. Robert zachwycał się świetlikami błyszczącemi w krzakach, lecz odwróciwszy się w stronę morza, pozostał bez ruchu, zdumiony zjawiskiem, które miał przed oczami.
Dwa księżyce świetnej białości, ogromnych rozmiarów, odbijały się w falach morza!