Strona:PL Edward Nowakowski-Mowa żałobna podczas pogrzebu ś. p. ks. Teodora Rogozińskiego kanonika H. i podkustosza, w kościele katedralnym krakowskim.pdf/11: Różnice pomiędzy wersjami

[wersja przejrzana][wersja przejrzana]
drobne techniczne
→‎Skorygowana: lit., int.
Status stronyStatus strony
-
Przepisana
+
Skorygowana
Treść strony (podlegająca transkluzji):Treść strony (podlegająca transkluzji):
Linia 1: Linia 1:
{{tab}}A jakżeż wielkie, jakżeż dotkliwe i okropne były te jego cierpienia i boleści!<br>
{{tab}}A jakżeż wielkie, jakżeż dotkliwe i okropne były te jego cierpienia i boleści!<br>
{{c|IV.|w=130%|przed=1em|po=1em}}
{{c|IV.|w=130%|przed=1em|po=1em}}
{{tab}}Otrzymawszy tyle i tak wielkie łaski i dobrodziejstwa — musiał X.&nbsp;Teodor jak wszyscy święci i wszysCy wybrani Pańscy wejść na drogę doświadczenia, na drogę Krzyżową, bo tylko droga Krzyżowa i wieniec cierniowy prowadzi do Zbawienia, i jest właściwą drogą wybranych, jak to wykazaliśmy na wstępie.<br>
{{tab}}Otrzymawszy tyle i tak wielkie łaski i dobrodziejstwa — musiał X.&nbsp;Teodor jak wszyscy święci i wszyscy wybrani Pańscy wejść na drogę doświadczenia, na drogę Krzyżową, bo tylko droga Krzyżowa i wieniec cierniowy prowadzi do Zbawienia, i jest właściwą drogą wybranych, jak to wykazaliśmy na wstępie.<br>
{{tab}}Jako Probosz, Kanonik i Dziekan żył sobie św.&nbsp;p. X.&nbsp;Teodor spokojnie, nawet szczęśliwie; kochany i czczony przez swoich parafian, poważany. od współpracowników w winnicy Pańskiej i od władzy kościelnej, oddany swoim obowiązkom świętym, które gorliwie i z zamiłowaniem spełniał, dbały o przyozdobienie swego kościoła. Przytem patryota gorący i wielki miłośnik Ojczyzny, w okolicy swej uważany był powszechnie za wyrocznię. Wreszcie nadzwyczaj ostrożny, uważny i przezorny, nikomu niczem się nie naraził — nawet samym moskalom powagą swą imponował, — nie mógł przeto się spodziewać, ani wyobrażać, żeby mogła go jaka nieprzyjemność spotkać, tembardziej żeby mogła nań spaść jaka burza, a tu już nie burza, lecz piorun straszliwy z pogodnego nieba w serce jego uderzył, i całe życie jego zdruzgotał.<br>
{{tab}}Jako Probosz, Kanonik i Dziekan żył sobie św.&nbsp;p. X.&nbsp;Teodor spokojnie, nawet szczęśliwie; kochany i czczony przez swoich parafian, poważany od współpracowników w winnicy Pańskiej i od władzy kościelnej, oddany swoim obowiązkom świętym, które gorliwie i z zamiłowaniem spełniał, dbały o przyozdobienie swego kościoła. Przytem patryota gorący i wielki miłośnik Ojczyzny, w okolicy swej uważany był powszechnie za wyrocznię. Wreszcie nadzwyczaj ostrożny, uważny i przezorny, nikomu niczem się nie naraził — nawet samym moskalom powagą swą imponował, — nie mógł przeto się spodziewać, ani wyobrażać, żeby mogła go jaka nieprzyjemność spotkać, tembardziej żeby mogła nań spaść jaka burza, a tu już nie burza, lecz piorun straszliwy z pogodnego nieba w serce jego uderzył, i całe życie jego zdruzgotał.<br>
{{tab}}Pierwszy cios, który go dotknął, był ze wszystkich najboleśniejszy. Była to zdrada jednego {{kor|domowników,|z domowników,}} który przy jednym stole z nim siadywał, któremu wiele dobrego wyświadczył, i od którego mógł się tylko spodziewać wdzieczności — przenigdy zdrady. Niestety, był to jego podwładny;{{Przypiswiki| ''jego podwładny;'' – fragment poprawiony odręcznie}} wdał się on był lekkomyślnie w towarzystwa kobiet, a były to duchy moskiewskie,
{{tab}}Pierwszy cios, który go dotknął, był ze wszystkich najboleśniejszy. Była to zdrada jednego {{kor|domowników,|z domowników,}} który przy jednym stole z nim siadywał, któremu wiele dobrego wyświadczył, i od którego mógł się tylko spodziewać wdzieczności — przenigdy zdrady. Niestety, był to jego podwładny;{{Przypiswiki| ''jego podwładny;'' – fragment poprawiony odręcznie}} wdał się on był lekkomyślnie w towarzystwa kobiet, a były to duchy moskiewskie,