Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom II.djvu/70: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Seboloidus (dyskusja | edycje) |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{pk|kil|ka}} ulic, znalazł się w Alejach Jerozolimskich i usiadł na ławce.<br |
{{pk|kil|ka}} ulic, znalazł się w Alejach Jerozolimskich i usiadł na ławce.<br> |
||
{{tab}}Wietrzyk nocny chłodził mu skronie, równowagę rozgorączkowanego umysłu przywracał... Czesław wyjął ów list fatalny z kieszeni i przypatrywał mu się uważnie przy bladem świetle latarni. Nie otwierał koperty, nie czytał... Po co miał czytać, gdy samo dotknięcie wskazywało, że w tym liście, do Stasi adresowanym, znajduje się pierścionek.<br |
{{tab}}Wietrzyk nocny chłodził mu skronie, równowagę rozgorączkowanego umysłu przywracał... Czesław wyjął ów list fatalny z kieszeni i przypatrywał mu się uważnie przy bladem świetle latarni. Nie otwierał koperty, nie czytał... Po co miał czytać, gdy samo dotknięcie wskazywało, że w tym liście, do Stasi adresowanym, znajduje się pierścionek.<br> |
||
{{tab}}— Przeczuwałem to... przeczuwałem — szeptał sam do siebie — nie sądziłem jednak, żeby tak nagle... w pierwszej chwili...<br |
{{tab}}— Przeczuwałem to... przeczuwałem — szeptał sam do siebie — nie sądziłem jednak, żeby tak nagle... w pierwszej chwili...<br> |
||
{{tab}}Owinął list starannie w papier, schował do kieszeni i pochodziwszy jeszcze trochę w Alejach, powrócił do domu. Był spokojniejszy już, z pierwszego wrażenia ochłonął, a może też jakieś postanowienie powziął...<br |
{{tab}}Owinął list starannie w papier, schował do kieszeni i pochodziwszy jeszcze trochę w Alejach, powrócił do domu. Był spokojniejszy już, z pierwszego wrażenia ochłonął, a może też jakieś postanowienie powziął...<br> |
||
{{tab}}Wszedł do salonu w tej samej chwili, gdy pan inżynier powiedziawszy matce dobranoc, dodał jeszcze:<br |
{{tab}}Wszedł do salonu w tej samej chwili, gdy pan inżynier powiedziawszy matce dobranoc, dodał jeszcze:<br> |
||
{{tab}}— Ostatecznie, moja mamo, nie ma nieszczęścia któregoby człowiek nie zniósł, jeżeli znosić je musi; a co do biedy, to pamiętajmy o tem, że są ludzie stokroć od nas biedniejsi i żyją. Emeryturka jaka tam będzie, to będzie, ale zawsze będzie. Ja mając sam dość szczupłe mieszkanie, nie mogę wprawdzie mamy do siebie zapraszać, gdyż byłoby nam ciasno, ale tu w Warszawie łatwo będzie znaleźć jakieś dwa pokoiczki w oficynie. Dla mamy to dosyć, zwłaszcza gdy Stasia za mąż wyjdzie. Oszczędność przedewszystkiem, tylko oszczędność. Ja, oto naprzykład, {{ |
{{tab}}— Ostatecznie, moja mamo, nie ma nieszczęścia któregoby człowiek nie zniósł, jeżeli znosić je musi; a co do biedy, to pamiętajmy o tem, że są ludzie stokroć od nas biedniejsi i żyją. Emeryturka jaka tam będzie, to będzie, ale zawsze będzie. Ja mając sam dość szczupłe mieszkanie, nie mogę wprawdzie mamy do siebie zapraszać, gdyż byłoby nam ciasno, ale tu w Warszawie łatwo będzie znaleźć jakieś dwa pokoiczki w oficynie. Dla mamy to dosyć, zwłaszcza gdy Stasia za mąż wyjdzie. Oszczędność przedewszystkiem, tylko oszczędność. Ja, oto naprzykład, {{pp|oszczę|dzałem}} |