Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom II.djvu/119: Różnice pomiędzy wersjami
[wersja przejrzana] | [wersja przejrzana] |
Seboloidus (dyskusja | edycje) |
|||
Status strony | Status strony | ||
- | + | Skorygowana | |
Treść strony (podlegająca transkluzji): | Treść strony (podlegająca transkluzji): | ||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{tab}}— Zawołam jej i wnet dowiemy się całej prawdy...<br |
{{tab}}— Zawołam jej i wnet dowiemy się całej prawdy...<br> |
||
{{tab}}— A nie! nie trzeba. Niech mama tego nie robi, niech mama nie da nawet poznać, że się czegoś domyśla. Udawajmy, że nie wiemy o niczem. Ja zapraszam, mama ją zabiera; jedziecie ze mną i cała historya. Zostać w Warszawie sama nie może, a skoro matka decyduje się na wyjazd i chce ją zabrać z sobą, jechać musi. Tym sposobem cichutko, bez scen, bez płaczów, bez wojowania z panem Czesławem, krzyżują się wszelkie plany, a dziewczyna pójdzie tą drogą jaką iść powinna... zwłaszcza teraz, gdy nadspodziewanie staje się panną bogatą. Mając znaczny posag może doskonale wyjść zamąż...<br |
{{tab}}— A nie! nie trzeba. Niech mama tego nie robi, niech mama nie da nawet poznać, że się czegoś domyśla. Udawajmy, że nie wiemy o niczem. Ja zapraszam, mama ją zabiera; jedziecie ze mną i cała historya. Zostać w Warszawie sama nie może, a skoro matka decyduje się na wyjazd i chce ją zabrać z sobą, jechać musi. Tym sposobem cichutko, bez scen, bez płaczów, bez wojowania z panem Czesławem, krzyżują się wszelkie plany, a dziewczyna pójdzie tą drogą jaką iść powinna... zwłaszcza teraz, gdy nadspodziewanie staje się panną bogatą. Mając znaczny posag może doskonale wyjść zamąż...<br> |
||
{{tab}}— Uwielbiam cię, Adolfie. Ja przecież ciągle z nią jestem i niczego się nie domyślałam, ty przyjechałeś na krótko, raz spojrzałeś i wiesz więcej aniżeli ja! Otworzyłeś mi oczy, doprawdy otworzyłeś mi oczy. Gubię się w domysłach, co oni z Czesławem zamyślali zrobić, nie pojmuję.<br |
{{tab}}— Uwielbiam cię, Adolfie. Ja przecież ciągle z nią jestem i niczego się nie domyślałam, ty przyjechałeś na krótko, raz spojrzałeś i wiesz więcej aniżeli ja! Otworzyłeś mi oczy, doprawdy otworzyłeś mi oczy. Gubię się w domysłach, co oni z Czesławem zamyślali zrobić, nie pojmuję.<br> |
||
{{tab}}— I o tem będziemy wiedzieli — rzekł z wielką pewnością siebie pan inżynier, tymczasem niech nam wystarcza to przekonanie, że od chwili wyjazdu z Warszawy, panna Stanisława będzie już wyłącznie pod naszym tylko wpływem i, że nie egzaltowany student, ale my |
{{tab}}— I o tem będziemy wiedzieli — rzekł z wielką pewnością siebie pan inżynier, {{Korekta|tymczasem|— tymczasem}} niech nam wystarcza to przekonanie, że od chwili wyjazdu z Warszawy, panna Stanisława będzie już wyłącznie pod naszym tylko wpływem i, że nie egzaltowany student, ale my o jej losie radzić będziemy. Jak powiedziałem, u nas w domu bywa wiele osób, a pomiędzy nimi kilku ludzi bezżennych, mających stanowiska i wpływy. Nawet pomocnik dyrektora naszej drogi często mnie odwiedza i skoro zobaczy Stasię, to kto wie? Panna |